My się uczymy, choć „oni” nadal bredzą swoje, pod niezmienną propagandę. Zabawa jak nie kijem go to pałką trwa nieustannie i widać to na każdym kroku. Jeśli tylko Polska zaczyna walczyć o swoje, zawsze i wszędzie powtarza się to samo kłamstwo – nasza pozycja w świecie zmalała do zera, jest katastrofalna. Metodą uwiarygodnienia tej szytej blagi jest wypracowany sposób komentowania na jedno kopyto. Gdy prezydent Andrzej Duda jedzie na jakieś spotkanie i nie zabiera głosu, to… „pokazuje jak Polska jest słaba”. Gdy prezydent nie jedzie na spotkanie, to…„pokazuje jak Polska jest słaba”. Gdy prezydent zaprasza do Polski prezydenta USA, to… „pokazuje jak Polska jest słaba” i skłócona z Europą dlatego musi szukać przyjaciół za oceanem. I tak dalej i tak bez końca - pisze bloger Matka Kurka na portalu kontrowersje.net
Obojętnie, co na arenie międzynarodowej zrobi prezydent albo rząd, wszystko jest „wykluczeniem Polski”, „okazaniem słabości”, „kompromitacją”. Przy tych wszystkich „ocenach” nigdy nie są brane pod uwagę racjonalne argumenty, obiektywne okoliczności, trwa nieustanne deprecjonowanie nie tyle PiS, ale Polski „pisowskiej”. Jest tego kłamliwego bełkotu tak wiele, że bardzo trudno się przebić z najprostszą i najbardziej oczywistą prawdą, ale na szczęście prawda sama się pokazuje i to bardzo wyraźnie. Napisałem, że prawda się pokazuje, bywa jednak tak, że kłamstwo się chowa i życie toczy się normalnie. Dwa tytułowe odniesienia do konkretnych wydarzeń doskonale pokazują tę świeżą wartość w polskiej rzeczywistości. Łatwiejsza do skomentowania jest wizyta Komisji Weneckiej, zaproszonej prywatnie przez szczecińskiego lekarza Tomasza Grodzkiego i od tego zacznę.
Cóż my tu mamy? Dla 99,99% Polaków kompletnie anonimowych ludzi z całego świata. Bułgar, Szwed, Włoch, ktoś tam jeszcze, przyjechali do Polski, żeby porozmawiać o „naszej młodej demokracji”. Jeszcze 5 lat temu mielibyśmy z tej wizyty żółte paski TVN na żywo, byłby to temat dnia, a już nie daj Boże zlekceważenie komisji przez Sejm i rząd zostałoby objęte jedna wielką histerią. Jak jest dziś? TVN rzecz jasna coś tam marudzi, ale to jedyny komentarz do tego, że sejm i rząd RP nie mają zamiaru spotykać się z KE, bo mają swoje zajęcia. Polacy w Internecie i tym bardziej w realnym świecie kompletnie się tym nie ekscytują. Jeden dyżurny „KODziarz” nie wyszedł na ulicę, by bronić „ten kraju” przed „Polexitem”. Lekki szmerek medialny, bez żadnego odzewu, co kiedyś było nie do pomyślenia, dziś jest normą. Dość powiedzieć, że w 2015 roku nawet cześć polityków PiS miała głęboki kompleks „międzynarodowych instytucji” i skończyło się to zaproszeniem Komisji Weneckiej przez Waszczykowskiego. Było i na szczęście minęło.
Jeszcze mocniej widać szacunek dla samych siebie w decyzji prezydenta Andrzeja Dudy, który odmówił udziału w sponsorowanych przez Kreml uroczystościach „wyzwolenia Auschwitz”. Tutaj sprawa jest bardziej skomplikowana, ponieważ wprost przekłada się na stosunki międzynarodowe i to z kim? Jeśli w pakiecie mamy, Żydów, Rosję Radziecką, a w tle Niemcy i Francję, no to Polska jest tak „wykluczona”, że strach. O takich „wykluczeniach” natychmiast pisze „cała światowa prasa” i tak dalej. Co faktycznie się dzieje po tym, jak Andrzej Duda odrzucił zaproszenie? No właśnie nic, nie licząc rytualnych pogawędek „ekspertów” w TVN24, które giną w lawinie innych tematów. Pokazujemy Żydom i innym światowym graczom, że nie będziemy brać udziału w szopce, po czym nie pojawia się jeden poważny komentarz, że Polska znów pokazuje „antysemityzm”. Czyż nie pięknie i normalnie, na co tak długo przyszło nam czekać?
Wygląda to naprawdę nieźle, w każdym razie o niebo lepiej niż w 2015 i nawet później, gdy daliśmy się ograć i zaszantażować w sprawie ustawy o IPN. Ciężko było patrzeć na te wszystkie polskie delegacje, które de facto jechały na dywanik do Izraela. W końcu postawiliśmy się raz, drugi, trzeci, co zawsze jest trudne i kosztuje sporo zdrowia, ale procentuje i w tej chwili taki gest jak olanie radzieckich obchodów w Izraelu nic nie kosztuje i jeszcze daje satysfakcję. Do ideału jeszcze sporo brakuje, ale postęp jest i to wyraźny, co warto pochwalić i wydobyć z propagandowej sieczki.