Eryk Łażewski, Fronda.pl: Niedawno rozmawialiśmy o zjawisku odchodzenia młodych księży z kapłaństwa. I to mamy kolejny dziwny przypadek: oto ksiądz Tymoteusz Szydło co prawda nie odszedł z kapłaństwa, ale nagle znalazł się na bezterminowym urlopie. Napisał ksiądz, że ów bezterminowy urlop (zaledwie po dwóch latach kapłaństwa) oznacza „tylko jedno”. I tu prosiłbym księdza o wyjaśnienie, co oznacza to zagadkowe „tylko jedno”.
Ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski, historyk Kościoła, duszpasterz opozycji w PRL: Przede wszystkim trzeba wyjaśnić, że w Prawie Kanonicznym nie ma czegoś takiego, jak „bezterminowy urlop”. I [jest tu] błąd, który polega na tym, że opinia publiczna, diecezja, jest stawiana w bardzo trudnej sytuacji, bo pod to pojęcie [pojęcie „bezterminowy urlop”]można wprowadzić bardzo wiele faktów. Ja mogę zrozumieć, że w obecnej sytuacji młodzi księża przeżywają ogromne problemy, wynikające z bardzo trudnej sytuacji Kościoła. Natomiast, jeżeli ktoś już po dwóch latach od święceń, decyduje się na taki krok, to jest bardzo niebezpieczne. Uważam, że diecezja powinna to wyjaśnić, żeby nie było spekulacji, jakichś dalszych nadinterpretacji. I także wyjaśnić, co kuria bielsko-żywiecka rozumie pod pojęciem „urlop bezterminowy”. Sytuacja jest o tyle jeszcze skomplikowana, iż ksiądz Tymoteusz miał objąć stanowisko wikarego w parafii, być duszpasterzem także w zakresie liturgii trydenckiej, czyli „starej tradycji”, no i to miejsce zostaje puste. Tak, że sprawa – według mnie – nie jest sprawą prywatną. Bo święcenia kapłańskie odbywają się publicznie w katedrze, księża publicznie składają śluby wobec wspólnoty. Publicznie również odbywają się prymicje. A więc myślę, że wspólnota diecezjalna ma prawo dowiedzieć się pełnej prawdy w tej sprawie. I wyjaśnień, o co w niej chodzi.
Co jednak ksiądz uważa za przypuszczalną przyczynę urlopu księdza Tymoteusza Szydło, za to „tylko jedno”?
Dla mnie „tylko jedno” oznacza kryzys. Natomiast, czy to jest kryzys, że ktoś ma wątpliwości i musi się zastanowić? To najłagodniejsza forma kryzysu. Kryzys może wynikać również z jakiegoś konfliktu wewnątrz archidiecezji bielsko-żywieckiej. Najgorsza sprawa, to już jest odejście z kapłaństwa. Dlatego podkreślam jeszcze raz: to kuria biskupia powinna to wyjaśnić. No bo ciągle jest to sprawa, która będzie wyciągana przez media: ze względu na matkę tego księdza, ze względu na również na daleko idące niezrozumienie, jakieś takie wątpliwości, które mają parafianie. Myślę więc, że najgorsza prawda jest lepsza od tego, niż zostawianie tego w taki sposób nierozwiązany. Poza tym, myślę, że w takim komunikacie powinno być też wyjaśnienie, od czego jest ten urlop. Nawet księża, którzy idą na urlop zdrowotny, bądź na urlop wypoczynkowy, idą zawsze w określonych pewnych ramach. Najczęściej jest to jeden rok. Nie ma bezterminowych takich urlopów. Wyraźnie się podaje do wiadomości, że dany ksiądz wprawdzie - na przykład - co prawda nie będzie katechizować, czy publicznie się udzielać, ale będzie dalej na parafii. Będzie na przykład odprawiać msze święte, spowiadać. Będzie dalej po prostu księdzem, będzie spełniał swoje obowiązki. Natomiast, tutaj też nie ma o tym ani słowa. Nikt więc nie wie do końca, od czego jest ten urlop. No więc, moim zdaniem, to jest błąd.
Jeszcze chcę wyjaśnić: właśnie dla dobra tego młodego człowieka, nie powinno się zostawiać znaków zapytania, powinno się po prostu powiedzieć.
Ja w swoich komentarzach zawsze podkreślam, że trzeba się modlić. Ja widziałem księży, którzy przeżywają kryzysy. Nie jest to nic takiego dziwnego w obecnych czasach. Natomiast, jest to odpowiedzialność tej wspólnoty, która modli się za swojego duszpasterza; która również poczuwa się do współodpowiedzialności. I myślę, że tak też biskupi powinni te problemy traktować: że mówi się prawdę wiernym, i równocześnie prosi się wiernych o modlitwę, o wsparcie, o pomoc także duchową. I wtedy rzeczywiście jesteśmy jak w rodzinie, gdzie sprawy są wyjaśniane aż do samego końca.
Co do tych bezterminowych urlopów, to powiedzmy, że już zapewne były takie precedensy.
Tak, tak! Może teraz inaczej jeszcze do tego podejdę: ja byłem wyświęcany w 1983 roku. Była ogromna presja ze strony władz komunistycznych na księży, także młodych. I na kleryków. I wtedy jednak jakby odporność księży na te sprawy była bardzo duża. Przecież wtedy księża nie mieli ubezpieczenia. Tak, jak ja, wielu musiało iść do wojska na dwa lata, gdzie byliśmy szykanowani. Każdy kleryk, ksiądz, miał założoną teczkę przez Służbę Bezpieczeństwa. Ale wtedy jednak – wydaje mi się – formacja seminaryjna była bardzo twarda w tym znaczeniu, że dawała taki fundament, na którym ten kleryk [a potem młody ksiądz] mógł się oprzeć.
A druga sprawa, że było też duże wsparcie ze strony środowiska, czyli wyraźnie tym, którzy się „łamali”, czy tam „potknęli” się w jakichś sprawach, to jednak biskup pomagał (różnie to oczywiście było w różnych diecezjach). Natomiast teraz, to jest tak, jakby to była sprawa prywatna danego księdza. Dla mnie, to nie jest sprawa prywatna ze wspomnianych względów (śluby składa się publicznie). No i myślę, że coś tu szwankuje także w formacji księży, że już po dwóch latach, następują takie problemy: wtedy, kiedy ksiądz nie ma żadnych tych problemów, jakie mieli inni księża za czasów komuny.
Rozumiem. A co, do tego bezterminowego urlopu i tego, od czego on jest, to czy przypadkiem nie od kapłaństwa? Od sprawowania funkcji kapłańskich?
Ja uważam, że komunikat był fatalny. To znaczy: w całej tej sprawie, największe pretensje mam o ten komunikat. Bo takiego komunikatu się nie wydaje. Mówi się wtedy tak: jest to urlop od tego i od tego, a nie na zasadzie, że bezterminowy, i nie wiadomo od czego. Nie wiadomo co: był ksiądz i nagle znika. No tak się nie robi. Myślę, że tu kuria powinna do tego jednak złożyć dodatkowe wyjaśnienia. I to ucięłoby wszelkie spekulacje.
Bo ja jeszcze zakładam, że ksiądz Tymoteusz zamieszka w innej parafii, nie będzie może katechizować i głosić kazań, ale będzie pełnić [obowiązki kapłańskie], będzie po prostu księdzem: będzie odmawiać Brewiarz, będzie spowiadać, odprawiać Mszę świętą. No, to tak rozumiem ten urlop. Natomiast dzisiaj, bez powiedzenia, gdzie on idzie na czas tego urlopu…
A jeszcze to dodam, że we wszystkich dotychczasowych decyzjach o urlopie, wskazywano miejsce, gdzie ten ksiądz ma w czasie urlopu przebywać. A więc była to parafia (najczęściej parafia), albo klasztor, albo też takie miejsce diecezjalne: dom księży emerytów, czy dom księży chorych. A to wtedy rozumiem: on dalej pozostaje w strukturach Kościoła, ale ma zwolnienie od obowiązków duszpasterskich. Natomiast tutaj, w ogóle nie wiadomo co.
Trochę podobnie było z księdzem Kachnowiczem: tam też nie było podane, od czego jest jego urlop.
Nie, ksiądz Szydło i ksiądz Kachnowicz to - moim zdaniem - dwa różne przypadki. Chociaż rzeczywiście: tam to już było kuriozum, kiedy on zaczął biegać po Paradach Równości, i mówić, że ma urlop (śmiech). Biskup zresztą bardzo późno zareagował. Dopiero wtedy, jak się świeccy zaczęli burzyć: co to znaczy w ogóle urlop; co to znaczy, że ksiądz mówi, że jest na urlopie i bierze udział w paradach.
Ja życzę księdzu Tymoteuszowi (osobiście go nie znam) i całej jego rodzinie, jak najlepiej. I właśnie myślę, że dla dobra i jego i rodziny, władze kościelne powinny tą sprawę dokończyć. To znaczy wyjaśnić, i podać (na przykład) do wiadomości, że będzie mieszkał na terenie parafii, czy jakiegoś domu kościelnego. A nie: idzie do cywila. Bo to jest też pytanie: co to w ogóle oznacza ta forma, ten termin „urlop bezterminowy”.
No tak. Dotychczas rozmawialiśmy o kryzysie jednego księdza, a teraz pomówmy o kryzysie całego Kościoła, o przejawach tego kryzysu. I tu odnieśmy się do spraw, o których ksiądz już wspominał na swej stronie internetowej .
Tak, tak. Oczywiście.
Jak wskazuje Tomasz Terlikowski, kardynałami w ostatnich czasach zostają biskupi popierający liberalną linię obecnego papieża (akceptujący Komunię Świętą dla rozwodników, prohomoseksualni, niechętni obrońcom życia poczętego). Nie ma natomiast polskich nowych kardynałów. Czy zgadza się ksiądz z poglądem cytowanego już Tomasza Terlikowskiego, że powodem tego są wojtyliańskie, konserwatywne poglądy polskich hierarchów?
Zgadzam się. Zwrot „konserwatywne poglądy” jest określeniem pozytywnym. Bo to oznacza właśnie kontynuację linii papieża Jana Pawła II. Co do nominacji, to trzeba zwrócić uwagę, że zostały pominięte również inne liczne kraje. Natomiast, ciekawą rzeczą jest to, że wśród trzynastu nominatów, jest aż trzech jezuitów. Czyli tutaj, papież Franciszek wyraźnie faworyzuje swój zakon. A wiadomo, że jezuici w ostatnich dziesięcioleciach, to jest zakon, który (mówiąc najdelikatniej) jest na obrzeżach doktryny katolickiej. I w wielu wypadkach (niestety), szokuje swoimi zachowaniami i postępowaniem niektórych swoich członków. A więc myślę, że tu, takie przekazywanie wielu ważnych funkcji w Kościele jezuitom, jest również świadomą decyzją Papieża.
Czy potwierdzeniem tezy o marginalizacji ludzi o poglądach konserwatywnych i wojtyliańskich nie jest na przykład fakt, że jedynym polskim kardynałem mianowanym przez Franciszka, jest jałmużnik papieski Konrad Krajewski, który na pieszej pielgrzymce z Łodzi do Częstochowy głosił, że jako biskup zaprosiłby do swojej katedry uczestników Parady Równości, również „tych z biustonoszami i garnkami na głowie”.
Tak. Też warto zwrócić uwagę, że ci, którzy są czynnymi duszpasterzami, a więc są biskupami, arcybiskupami, nie zostali włączeni do kolegium [kardynalskiego]. Często są to urzędnicy. Tak, jak Konrad Krajewski, który ma – przy całym szacunku dla niego – minimalne doświadczenie duszpasterskie. Moim zdaniem: nie ma żadnego doświadczenia. Natomiast chętnie się wypowiada – w takim duchu papieża Franciszka, gdzie rozmywa się granice między wartościami katolickimi, a innymi wartościami. Słuchałem tej wypowiedzi kardynała. Jestem nią zbulwersowany. Ale cóż, kardynał przyjeżdża do Polski na parę dni, wyjeżdża, i jego znajomość tych spraw polskich jest praktycznie żadna.
Dziękuję księdzu za wypowiedź dla Frondy.pl!