Fronda.pl: Wybory we Francji już w najbliższą niedzielę, a tymczasem w Paryżu doszło do strzelaniny i prawdopodobnie był to atak terrorystyczny. Sądzi Pan, że to wydarzenie może wpłynąć na wynik wyborczy?
Prof. Przemysław Żurawski vel Grajewski: W jakiś sposób to wydarzenie może wpłynąć na wynik wyborczy, chociaż na szczęście skala tego zamachu nie była duża. Sądzę jednak, że wszyscy pamiętamy skutki zamachu z 2004 roku w Madrycie, które odwróciły losy wyborów, tyle, że liczba ofiar była wówczas znacznie większa. W Paryżu zginął policjant, a więc funkcjonariusz, którego zawodowym ryzykiem jest utrata życia w tego rodzaju sytuacjach. Wstrząs społeczny nie będzie więc porównywalny do tego, o którym wspomniałem.
Natomiast nie jest to pierwszy atak i generalnie Francja żyje od dłuższego czasu w warunkach stanu wojennego, wywołanego poprzednimi zamachami. Poczucie zagrożenia ze strony terrorystów islamskich niewątpliwie wywiera wpływ na procesy wyborcze. Skutkuje to tym, że w odróżnieniu np. od Niemiec, we Francji wszyscy kandydaci na urząd prezydenta dostrzegają problem terroryzmu, powiązany z problemem imigrantów i mają pewne pomysły jak owe problemy rozwiązać. W związku z tym pozostaje mieć nadzieję, że do kolejnych zamachów w najbliższych dniach nie dojdzie, choć ta nadzieja duża nie jest i można ją pokładać w sprawności francuskich służb. Trzeba pamiętać, że wybory nie kończą się po pierwszej turze i w najbliższych tygodniach można oczekiwać co najmniej prób dokonania kolejnych zamachów terrorystycznych.
Czy każdy taki zamach już po pierwszej turze może podnieść notowania Le Pen na tyle mocno, że Francuzi zadecydują w większości, by to na kandydatkę Frontu Narodowego oddać swój głos?
Zależy to od skali zamachu, ilości ofiar i ich rodzaju. Im taki zamach byłby bardziej drastyczny, a ofiarami byłyby np. dzieci, to skala radykalizmu gwałtownie skoczy. Inaczej byłoby, gdyby ofiar było kilka, a inaczej, gdy kilkaset. Nie sądzę przy tym, by miało dojść do zamachu tych rozmiarów co 11 września 2001 roku w Stanach Zjednoczonych. W scenariuszu najbardziej drastycznym podnieść mogłyby się notowania Marine Le Pen. Nie przewiduję, by bez tego typu wydarzenia kandydatka Frontu Narodowego mogła wygrać wybory, ale żadnych gwarancji, iż drastyczny zamach nie nastąpi niestety nie ma.
Czy do czynnika ataków terrorystycznych, korzystnie działających na notowania Le Pen, mogą Pana zdaniem dojść próby ingerencji rosyjskiej w wybory we Francji?
Oczywiście, że tak. Rosja ma tu dwa istotne instrumenty. Z jednej strony mam na myśli możliwość ujawniania przez Moskwę znanych sobie informacji kompromitujących rozmaitych polityków francuskich. To ostatni moment, kiedy takie „fajerwerki” informacyjne można odpalić. Jest to stosunkowo bezpieczne, ponieważ nawet gdyby tropy doprowadziły do tego, że stałoby się jasne kto jest źródłem informacji, to można w ten sposób starać się wpłynąć na wynik wyborów. Zważywszy na skalę korupcji we francuskiej klasie politycznej byłoby to prawdopodobne. Przyznam jednak, że wydaje mi się, że jest już trochę późno, by stosować taki manewr przed pierwszą turą.
Na czym polega druga możliwość?
Drugi scenariusz polega na tym, że Rosjanie mają swoje wpływy w organizacjach islamistycznych. Jeszcze od czasów sowieckich mieli i mają duże związki z rozmaitymi grupami terrorystycznymi, wiedzą jak się je wspiera i inspiruje. Tego typu operacji, przeprowadzonych za pośrednictwem grup terrorystycznych, a inspirowanych przez Rosjan wykluczyć nie możemy. Byłaby to jednak operacja ryzykowna, nawet gdyby zamachy się udały, ponieważ znając sprawność służb francuskich, gwarancji, że nie wydałoby się kto inspirował pewne działania nie ma. Naraziłoby to Moskwę na poważne perturbacje polityczne w relacjach z Francją. Jeśli Rosja inspiruje możliwością skrytej inspiracji, co jest prawdopodobne, a czego wykluczyć nie można, to każdy zamach działa oczywiście na korzyść ugrupowań radykalnych. Ugrupowania radykalne są w swych programach polityki zagranicznej prorosyjskie, a więc radykalizacja francuskiej sceny politycznej jest w interesie Kremla. Rosja jeśli tylko będzie miała instrumenty zwiększenia tej radykalizacji, to je wykorzysta. Scenariusz terrorystyczny jest jednym z takich instrumentów.
Nawet jeśli Le Pen nie wygra, to czy kolejne zamachy działając na jej korzyść mogą sprawić, że osiągnie swój sukces chociażby w tym sensie, iż jej program będzie szerzej dyskutowany i zyska, że tak powiem prawo bytu we Francji, a później może też w UE?
Oczywiście, zresztą obserwowaliśmy ten proces jakby w mini skali w Holandii, gdzie postulaty radykalne przełożyły się na rzeczywiste postępowania rządowe. Działo się tak dlatego, iż ugrupowania rządzące musiały bronić swojej pozycji politycznej poprzez przejmowanie części postulatów radykalnych partii, aby nie utracić części wyborców. Ten proces następuje zresztą także we Francji. Wyzwanie w postaci terroryzmu i imigrantów nie jest wymyślone i trzeba podjąć działania, aby temu wyzwaniu sprostać. W tym sensie ugrupowania podnoszące tę kwestię od wielu lat, przynajmniej częściowo wprowadzą swoje postulaty do praktyki politycznej państwa, gdyż mniej radykalne ugrupowania przejmą je po to, aby mogły nie utracić wyborców. Z pewnością część postulatów radykałów zyska prawo obywatelstwa w debacie publicznej
Dziękuję za rozmowę.