1. Od zwycięstwa Andrzeja Dudy w wyborach prezydenckich i Zjednoczonej Prawicy w wyborach parlamentarnych w 2015, propaganda III RP (politycy, media, celebryci), utrzymują, że to słabiej wykształceni i kupieni „za socjal” dali tą wygraną, podczas gdy ci lepiej wykształceni i nowocześniejsi, głosowali na Platformę i jej koalicjantów.
Wprawdzie liczne badania i to renomowanych placówek naukowych takiej diagnozie przeczą ale utrzymuje się ona już od blisko 5 lat w przestrzeni publicznej, także teraz w kampanii prezydenckiej jest ciągle wykorzystywana.
Bardzo mocno jest ona także obecna na portalach internetowych, ci opowiadający się za szeroko rozumianą opozycją są oczywiście generalnie „lepsi” pod każdym względem, od tych którzy chcą głosować na Andrzeja Dudę i Zjednoczoną Prawicę.
2. Już poprzednia kampania prezydencka Bronisława Komorowskiego i Andrzeja Dudy dawała sporo do myślenia. Jak to się stało, że startujący z kilkuprocentowym poparciem kandydat na prezydenta, pokonał urzędującego prezydenta, który w rankingach miał ponad 70% zaufania?
Jak to w ogóle było możliwe, że nobliwy, stateczny z hrabiowskim sygnetem na palcu, urzędujący prezydent, przegrał z obecnym zaledwie od paru lat w polityce kandydatem, Andrzejem Dudą?
Ta porażka była wręcz niemożliwa a najdobitniejszym tego wyrazem było stwierdzenie Adama Michnika (guru środowiska III RP), który w styczniu 2015 roku w programie Tomasza Lisa w TVP „Lis na żywo”, powiedział ,że Komorowski mógłby przegrać wybory jedynie wtedy gdyby „pijany na pasach przejechał zakonnicę w ciąży”.
A jednak przegrał i to bardzo wyraźnie. Nie pomogły ani ogromne pieniądze wydane przez Platformę na kampanię Komorowskiego, nie pomogło wsparcie większości mediów, w tym wszystkich mediów elektronicznych z publicznym radiem i telewizją włącznie, nie pomogły rzesze celebrytów w komitecie honorowym i poza nim.
3. Do tych wyborów prezydenckich środowisko III RP wystawiło wydawało się mocniejszego kandydata, kobietę, prawnuczkę znanych osobistości II RP Władysława Grabskiego i Stanisława Wojciechowskiego, piastującą od kilkunastu już lat ważne funkcje sejmowe i rządowe (poseł, marszałek, minister, rzecznik prasowy rządu Donalda Tuska).
Gdy startowała kampania Małgorzaty Kidawy-Błońskiej ,miała ona 29% poparcia, Platforma do tej pory wydała na nią już co najmniej kilka milionów złotych i ostatnie badania pokazują 3% a nawet tylko 2% poparcia.
A więc katastrofa do której przyczyniły się nie tylko liczne błędy sztabu wyborczego ale także codzienne „wpadki” samej kandydatki, która w wypowiedziach publicznych wręcz „potykała się o własne słowa”.
III RP widząc ,że nie ma innego wyjścia, platforma zobaczyła ostatnią szansę w przesunięciu terminu wyborów prezydenckich ,żeby pod jakimś pretekstem wymienić kandydatkę na kogoś innego, może nawet samego Donalda Tuska, który teraz już chyba nie dałby się prosić.
Od kilku tygodni staje ona wręcz na głowie, żeby do tego doprowadzić, używa różnych argumentów od straszenia śmiercią wszystkich tych którzy wezmą udział w wyborach korespondencyjnych, po próby wyciągnięcia ze Zjednoczonej Prawicy grupy posłów związanych z Jarosławem Gowinem.
4. Niezależnie od tego jak to swoiste „przeciąganie liny” w sprawie wyborów prezydenckich się skończy, warto się jednak zastanowić i odpowiedzieć sobie na pytanie, jak to jest , że ciemnogród o którym ciągle mówi III RP, reprezentuje ktoś taki jak urzędujący prezydent Andrzej Duda, a wykształconych i nowoczesnych, ktoś taki jak Małgorzata Kidawa-Błońska.
Ta wątpliwość jeszcze bardziej powinna zacząć nurtować nas wszystkich, po tym jak Andrzej Duda w ponad 2,5 godzinnym wystąpieniu zaprezentował z głowy bardzo merytorycznie i bezbłędnie swój program na najbliższe 5 lat, a gdyby coś takiego przyszło zrobić jego kontrkandydatce Małgorzacie Kidawie-Błońskiej, najprawdopodobniej nie dałaby rady przeczytać go bez błędów nawet z kartki czy z promptera.
Zbigniew Kuźmiuk