„Jeśli nie wiecie, jak się zachować, to na wszelki wypadek zachowajcie się przyzwoicie” – napisał Tusk, dodając, że „trudno znaleźć legalne i skuteczne sposoby działania w tym ustrojowym bałaganie, jaki odziedziczyliśmy po PiS”.

Wpis, utrzymany w tonie zawoalowanego ostrzeżenia, wzbudził gwałtowne reakcje polityków wszystkich stron sceny politycznej. „Premier Polski przyznaje, że nie wie, jak działać legalnie? Przecież to kryminał” – skwitował były wiceminister sprawiedliwości Sebastian Kaleta. Według niego Tusk otwarcie staje po stronie Romana Giertycha, który wcześniej wzywał do uniemożliwienia zaprzysiężenia prezydenta elekta Karola Nawrockiego.

Jeszcze ostrzej wypowiedział się Radosław Fogiel: „Premier, który akceptuje szaleńczy galop Giertycha, mówi, że trudno mu znaleźć legalne sposoby działania. Czy mamy być zakładnikami obłędu Tuska i Giertycha?”.

Wątpliwości nie kryją nawet członkowie koalicji rządzącej. Anna-Maria Żukowska z Nowej Lewicy wprost zarzuciła Tuskowi, że jego słowa są formą politycznego szantażu wobec liderów koalicji. „To Pan dzieli, nie my. A dziennikarze zapytają, co miał Pan na myśli” – napisała.

Według komentatorów politycznych, Tusk swoim wpisem pośrednio potwierdził, że projekt destabilizacji powyborczej – podważanie ważności głosowania, żądania przeliczenia głosów, bojkot Zgromadzenia Narodowego – nie był spontaniczną reakcją części jego zaplecza, lecz elementem szerszej strategii. – Tusk gra już na przyszłość: chce wymusić jedność swojego obozu przed wyborami parlamentarnymi i pozyskać przystawki – ocenia jeden z ekspertów w rozmowie z Frondą.

Dla wielu wyborców to kolejny sygnał, że rządy obecnej koalicji dryfują w stronę politycznej awantury, w której prawo traktowane jest jako przeszkoda, a nie fundament demokracji.