Jak informuje „Die Welt”, Polska dołącza do grona państw zainteresowanych niemieckim systemem Skyranger, który już zamówiły Niemcy, Austria, Dania, Węgry i Ukraina. Skyranger to nowoczesny, mobilny system obrony przeciwko dronom, zdolny do działania w warunkach wojennych i miejskich, przygotowywany właśnie do przekazania Siłom Zbrojnym Ukrainy.

Doniesienia o możliwym zakupie wywołały burzę w polskiej przestrzeni publicznej. Głos zabrał m.in. były minister obrony narodowej Mariusz Błaszczak, który w mediach społecznościowych napisał:
— „To przykry obraz niemocy rządu w kwestii budowy zabezpieczeń antydronowych w dzisiejszej Rzeczpospolitej”.

Jak przypomina Błaszczak, to właśnie za rządów PiS zakupiono polskie systemy SkyCTRL opracowane przez firmę APS Systems. System był testowany i częściowo wdrażany, a jego obecność przy granicy wschodniej miała zwiększać poziom bezpieczeństwa przed bezzałogowymi obiektami latającymi. Jednak – jak informują źródła w MON – projekt został wstrzymany decyzją Rady Modernizacji Technicznej, która postanowiła przeprowadzić dodatkową analizę innych rozwiązań.

W praktyce oznacza to zatrzymanie inwestycji. Co ciekawe, Litwa zdecydowała się na zakup systemu SkyCTRL, a na Ukrainie jest on już operacyjnie wykorzystywany.

Również obiecujący projekt krajowego systemu KINMA, zaprezentowany półtora roku temu, nie doczekał się realizacji. Mimo że – zdaniem specjalistów – system mógłby już działać, zabrakło dla niego finansowania. Według komentatorów to kolejny przykład rozmywania odpowiedzialności i braku decyzji strategicznych ze strony obecnych władz.

Problem dotyczy nie tylko wojskowych struktur obronnych. MON wielokrotnie wskazywało na potrzebę ochrony infrastruktury krytycznej, takiej jak lotniska i porty, przed atakami z użyciem dronów. Jednak – jak ustalili dziennikarze – resort infrastruktury ogranicza się obecnie do prowadzenia analiz, bez konkretnych wdrożeń.

W odpowiedzi na zarzuty wicepremier i szef MON Władysław Kosiniak-Kamysz przypominał niedawno, że Polska buduje „wielopoziomowy system obrony powietrznej”. Wskazał na zakup aerostatów radarowych oraz rozwój systemów Wisła, Narew i Pilica. Jednak nawet optymistyczne harmonogramy zakładają pełną gotowość bojową tych systemów dopiero za kilka lat.

— „To, że niektóre elementy są opóźnione, nie oznacza, że porzucamy obronę. To kwestia złożonego harmonogramu zakupów i dostosowania do sojuszniczych systemów NATO” – przekonywał Kosiniak-Kamysz.

Sprawa obrony przed dronami zyskała nowy wymiar po wczorajszym wtargnięciu około 20 rosyjskich dronów w polską przestrzeń powietrzną. Zostały one namierzone i częściowo zestrzelone, m.in. przez sojusznicze lotnictwo holenderskie. Sytuacja ta, jak podkreślają eksperci, obnażyła ograniczenia polskich możliwości w zakresie wykrywania i neutralizacji zagrożeń powietrznych nowej generacji.

Tymczasem – jak wskazuje Sławomir Cedzyński – decyzje MON nie idą w kierunku wzmacniania krajowych zdolności, ale raczej polegają na „rozpraszaniu odpowiedzialności i przenoszeniu środków na kosztowne projekty zagraniczne”.

W efekcie trwała niepewność co do losów krajowych programów obronnych, brak środków finansowych i opóźnienia w kluczowych decyzjach powodują, że Polska – mimo rosnących zagrożeń – może pozostać nieprzygotowana na nowoczesne formy wojny hybrydowej. Drony to nie tylko broń na froncie, ale realne zagrożenie dla infrastruktury cywilnej i bezpieczeństwa obywateli.

— „MON chwali się powołaniem dowództwa wojsk dronowych, ale nie idzie za tym realny rozwój zdolności” – ocenia Błaszczak. — „Symboliczne działania nie zastąpią konkretnych decyzji”.