Poseł Zbigniew Ziobro, któremu prokuratura chce postawić zarzuty dot. domniemanych nieprawidłowości przy wydatkowaniu środków z Funduszu Sprawiedliwości, oświadczył wczoraj, że wróci do Polski, kiedy będzie mógł liczyć na sprawiedliwy proces. Były minister sprawiedliwości wskazał na konieczność przywrócenia losowań sędziów, przywrócenia bezprawnie odwołanych prezesów sądów oraz umożliwienia orzekania odsuniętym od tego sędziom. Ponadto podkreślił, że przywrócona musi zostać legalna władza w prokuraturze. Oświadczenie Zbigniewa Ziobry tak bardzo rozzłościło ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego Waldemara Żurka, że zaczął publicznie mówić o przywożeniu ludzi w bagażniku.

- „Naprawdę, gdybyśmy chcieli, to byśmy go w bagażniku przywieźli. Służby na całym świecie robią takie rzeczy, nic nowego. Ale my stosujemy prawo i jego reguły. A pan Ziobro? Mydli oczy, opowiadając o jakichś rzekomych szykanach, robi to cały czas”

- przekonywał.

Na słowa ministra zareagował sam poseł Ziobro.

- „Za komuny byli tacy, co przewozili swoje ofiary w bagażniku na polecenie partyjnych mocodawców. Po Żurku nie można się spodziewać niczego dobrego, ale publiczna deklaracja ministra sprawiedliwości uwielbienia dla esbeckich metod zwalczania przeciwników politycznych to - przyznaję – zaskoczenie”

- napisał w mediach społecznościowych.

- „Z praworządnością Tusk i jego ekipa nigdy nie miała nic wspólnego. Krok po kroku wypełza ich sowiecki chów… No i nerwy - w końcu jego szef już zapewnił, że areszt będzie. Skoro więc sąd ma być jak za komuny tylko formalnością, to czemu nie bagażnik?”

- dodał.