Według Hodgesa, taki scenariusz pokazałby zasadniczą różnicę między wojną w Ukrainie a bezpośrednim atakiem na członka Sojuszu Północnoatlantyckiego. – Gdyby Rosja zaatakowała Polskę w taki sam sposób, w jaki zaatakowała Ukrainę, zostałaby zniszczona przez siły powietrzne i lądowe NATO – powiedział generał.
Zdaniem byłego dowódcy US Army Europe, NATO posiada wystarczające środki, by natychmiast sparaliżować rosyjskie siły zbrojne w regionie. Pierwszym celem stałby się Królewiec (Kaliningrad) – strategiczna enklawa wojskowa Federacji Rosyjskiej nad Bałtykiem, wyposażona w systemy rakietowe Iskander i bazy lotnicze. – W ciągu kilku godzin wszystkie rosyjskie instalacje wojskowe w Kaliningradzie zostałyby zniszczone, podobnie jak bazy w Sewastopolu – dodał Hodges.
Amerykański generał nie krył przy tym rozczarowania dotychczasową postawą Zachodu wobec Kremla. Jego zdaniem NATO zbyt długo wysyłało Moskwie niejednoznaczne sygnały, co ośmieliło Władimira Putina do kontynuowania agresywnej polityki. – Brakuje nam jasnego komunikatu: „Nie ważcie się tego zrobić”. Gdyby Zachód od początku zapowiedział twardą reakcję, Rosja nigdy nie rozpoczęłaby wojny na pełną skalę – stwierdził Hodges.
Były dowódca armii USA w Europie uważa, że wciąż jest możliwe odwrócenie losów wojny na Ukrainie – pod warunkiem, że Zachód porzuci ostrożność i zacznie działać stanowczo, z jasno określonym celem zwycięstwa. – Gdybyśmy od początku dali Ukrainie wszystko, czego potrzebuje, dziś sytuacja wyglądałaby zupełnie inaczej – podsumował generał.