Dziś w 2025 roku jasne już jest, że Ukraińcy zaistnieli na mapie Europy jako odrębny naród. Mimo wszelkich prób Rosji udowodnienia, że Ukraińcy w żaden sposób się od nich nie różnią i że w zasadzie są po prostu południowym odłamem Rosjan, który powstał w wyniku wysiłku Polaków, Austriaków czy Niemców (Rosjanie co do tego mają różne teorie). Owszem oni mają nieco bardziej gorącą może południową krew, mówią, używając tego zabawnego ich dialektu, może mają jakieś nieistotne różnice kulturowe. Ale na ogół „wszyscy jesteśmy Russkije liudi” – głosi rosyjska oficjalna propaganda.

Rosja odmawia Ukraińcom prawa do istnienia jako niezależnego od nich samodzielnego narodu i podkreśla, że wszystko co Ukraińcy obecnie mają, zostało zbudowane przez ich imperium. Rosyjskie imperium lub ZSRR, które oni uważają za reinkarnację tego samego. Rosjanie bardzo lubią podkreślać, że bez Rosji i jej kontroli Ukraińcy nie potrafią nic samodzielnie tworzyć. Wszystkie ich instytucje państwowe to fikcja i barbarzyństwo. Według nich Ukraińcy nie mają własnej kultury i żadnej tradycji poza tą, którą Moskwa stworzyła na terenie tego kraju.

Inwazja 2022 roku miała być potwierdzeniem tych wszystkich rosyjskich tez. Szybkie zajęcie Kijowa, opanowanie Ukrainy i stopniowa integracja kraju z Rosją musiała pokazać całemu światu, że naród ukraiński nie jest przeciwny ponownemu zjednoczeniu imperium i nie ufa swoim elitom, które tylko i wyłącznie ich okradają nic pozytywnego do życia Ukraińców nie wnosząc. Miało to być żywym dowodem na to, że ukraińskie państwo jest tylko tymczasowym błędem, który należało zlikwidować. Jest groteskową imitacją państwa, a nie prawdziwym organizmem stworzonym z woli narodu ukraińskiego. 

Sam fakt sprzeciwu agresji i jednoczenia się Ukraińców w obronie swojego państwa pokazał, na ile Putin się mylił. Pokazał na ile dojrzałe jest już ukraińska tożsamość. Proces budowy tej tożsamości wciąż jest w toku i na pewno zajmie jeszcze dużo czasu. Wewnątrz Ukrainy istnieją różne poglądy na tę kwestię i różne są możliwe drogi rozwoju w ramach tego procesu. Nie wiemy jak to się potoczy ale możemy być pewni, że cofnąć tego już się nie da. Naród ukraiński już zaistniał samym faktem swojej walki o istnienie. Możemy jednak się zastanowić jak do tego doszło. Jeszcze w 1991 roku większość ludności tego kraju raczej utożsamiała się z określeniem „człowiek radziecki” lub „radziecki Ukrainiec”. Ukraińcy wtedy raczej nie traktowali tych określeń jako coś złego. I ta radzieckość w tożsamości tego narodu z pewnością dominowała nad ukraińskością.

Jak Ukraińcy transformowali się mentalnie od bycia jednością z Rosją do obecnego stanu walki o swoją odrębność od niej? Był to stopniowy proces, który po 1991 rok za rokiem z biegiem czasu stopniowo oddalał Ukraińców od Rosji. Były jednak w tym procesie również ważne wydarzenia. Ważne momenty mobilizujące społeczeństwo ukraińskie, które w sposób skokowy zwiększało jego świadomość polityczną. I mam tutaj na myśli tak zwane ukraińskie Majdany. Chciałbym dziś pochylić się nad tematem Majdanu 2004 roku zwanego również rewolucją Pomarańczową.  

W Polsce i szerzej na zachodzie bardzo często ukraińskie Majdany są odbierane jako zwykłe duże protesty, które nie przyniosły ze sobą strukturalnych zmian w systemie politycznym Ukrainy. Cyniczny i umownie „realistyczny” sposób postrzegania polityki traktuje tego typu wydarzenia jako wynik wpływu obcych sił na wewnętrzną politykę Ukrainy. Wyłącznie jako część wielkiej gry geopolitycznej gdzie różne mocarstwa mieszają się w sprawy mniejszego i słabszego kraju przeciągając go na swoją stronę lub wykorzystując go do swoich cynicznych celów. Ukraińskie Majdany mogą również być postrzegane jako wynik gry lokalnych elit i oligarchów ukraińskich o wpływy w kraju. Próbę podzielenia na nowo stref wpływów politycznych i biznesowych wewnątrz państwa przez tych ludzi. Taki bardzo modny w ostatnim czasie sposób postrzegania rzeczywistości zwykłego obywatela sprowadza do roli naiwnej ofiary tych procesów. Pionka na mapie, którego nie szkoda poświęcić dla wielkiego celu wielkich graczy. 

Nie ma jednak w takim sposobie postrzegania rzeczywistości nic realistycznego. Ponieważ w zasadzie ignoruje on społeczeństwo jako aktora, odejmuje mu prawa do rozwoju i jakichkolwiek form oddolnej samoorganizacji. Odrzuca również możliwość ludzi do posiadania własnej woli i motywacji do aktywnych działań. W wypadku ukraińskich Majdanów mówimy o politycznych procesach w których oczywiście aktorami byli politycy, oligarchowie i różne grupy wpływów na Ukrainie. Możemy mówimy również o całkiem realnym wpływie na te procesy aktorów z zewnątrz. To wszystko prawda. Ale wszyscy ci aktorzy w koniec końców musieli mocno redagować swoje plany i zmieniać strategię ze względu na czynnik, który nie byli wstanie wykalkulować - na spontaniczny masowy proces samoorganizacji społecznej. I to jest klucz do rozumienia czym były ukraińskie Majdany w rzeczywistości. Były to sytuacje w których Ukraińcy uczyli się być zjednoczonym narodem politycznym i, którzy uczyli się w okresach, które wydawały się być krytycznie ważne dla kierunku rozwoju ich kraju, mobilizować się dla korygowania kursu polityki państwa w pożądanym dla tego narodu kierunku. 

Początek lat 2000. był okresem aktywnego budowania się systemu oligarchicznego na Ukrainie. Architektem tego systemu był ówczesny prezydent kraju Łeonid Kuczma. W ramach systemu kontrolę nad gospodarką Ukrainy przejął szereg bliskich władzom kraju wielkich biznesmenów, którzy w wyniku tych procesów stali się monopolistami w poszczególnych kontrolowanych przez nich gałęziach gospodarki. Energetyce, przemyśle chemicznym, hutniczym itd. W Rosji w tym samym czasie odbywały się procesy bardzo podobne. Wiązały się te procesy z centralizacją władzy i ustanowieniem kontroli władz nad mediami. Na Ukrainie jedna z oligarchicznych grup wpływów – tzw. doniecki klan, którego liderem był najbogatszy Ukrainiec Rinat Achmetow, zdecydował skierować Ukrainę na te same tory, którymi podążała Rosja. Wiktor Janukowycz – lokalny polityk, przedstawiciel donieckiego klanu mafijnego, z przeszłością drobnego bandyty został wybrany jako przedstawiciel tej donieckiej grupy jako następca prezydenta Kuczmy. W sposób bardzo podobny do tego jak Putin objął władzę w Rosji, na Ukrainie Janukowycz najpierw został mianowany premierem, by media kontrolowane w wypadku Ukrainy przez różne grupy oligarchiczne mogły go wypromować na nowego lidera.

Dla budowania wizerunku Wiktora Janukowycza zaproszono fachowców z Rosji, którzy wcześniej pracowali dla Putina. Sukces miał być murowany. Przecież jeżeli w stolicy "imperium", w Moskwie, ten scenariusz się udał to w prowincjalnym, z punktu widzenia Rosjan, Kijowie na pewno zadziała. Janukowycz występował jak z pozycji budowania ciepłych relacji z zachodem tak i budowania strategicznego partnerstwa z Rosja. Jego wizerunek rosyjscy fachowcy od polittechnologii budowali jako kompetentnego zarządcy, który troszczy się o los biednych warstw społeczeństwa i ma iście radziecki sposób postrzegania rzeczywistości. Wszystko szło zgodnie z planem. Dla osiągnięcia miażdżącej przewagi Wiktora Janukowycza, który zresztą i tak miał niezerowe szanse na zwycięstwo, użyto standardowych już wtedy rosyjskich metod fałszowania wyników wyborów. Ludzi masowo w sposób zorganizowany przemieszczano autobusami z jednego regionu do drugiego w celu głosowania po kilka razy. Stosowano metodę kupowania głosów, i na etapie końcowym wrzucania fałszywych kart do głosowania do urn wyborczych. 

I tutaj zaczęło się to czego nie mogli przewidzieć rosyjscy fachowcy od fałszowania wyborów pracujący dla Janukowycza. Kiedy wieści o masowym fałszowaniu dotarły do społeczeństwa zaczęły się protesty na uniwersytetach w Kijowie. I protest ten zaczął się gwałtownie rozprzestrzeniać po całym kraju. Opozycja oczywiście wykorzystała falę niezadowolenia tych ludzi dla wymuszenia na sądzie najwyższym cognac wyniki wyborów pod naciskiem społeczeństwa. Nie ma wątpliwości że w pełni kontrolowany przez władze system sądowniczy w przeciwnej sytuacji nie przyjąłby tego typu decyzję. Do protestu dołączały kolejne miasta. Zaczął się proces oddolnej samoorganizacji mas ludzkich.

W tamtych latach byłem młodym uczniem liceum plastycznego w Doniecku – miasta, które było twierdzą polityczną Janukowycza. Jednak nawet w tym mieście wraz z innymi uczniami zorganizowaliśmy grupę aktywistów, którzy wkładali pomarańczowe chusty by swój protest zademonstrować. Nie było żadnej koordynacji z zewnątrz, nie należeliśmy do żadnej partii czy ruchu politycznego. Pamiętam jedno. Fascynowało nas i inspirowało poczucie wcześniej dla nas zupełnie nieznane – poczucie siły jedności narodu. Poczucie, że należysz do czegoś o wiele większego od siebie czy swojej rodziny i że możesz mieć wpływ na przebieg wydarzeń jeżeli będziecie się trzymać wszyscy razem. Nie jesteś bezwolny w tym kraju i nie decyduje za ciebie wąska grupa bandytów według własnego widzi mi się.

Oczywiście było w tych poglądach dużo romantyzmu i naiwności. Jednak ważne jest w tym co innego. Ogromne masy ludzi na Ukrainie po raz pierwszy poczuły, że ich wspólne działanie ma sens i może wpłynąć na losy kraju. I to jest ważny moment, który podzielił Rosję i Ukrainę. Ponieważ w Rosji to samo, czego Janukowyczowi nie udało się zrobić w roku 2004 i później w 2014, Putinowi się udało w pełni. Putin przejął władzę nad krajem nie tylko bez wiekszego sprzeciwu, ale nawet przy pełnym poparciu większości jego obywateli. Wtedy w 2004 roku Ukraińcy po raz pierwszy poczuli, że ich kraj może pójść tą samą ścieżką rozwoju, co Rosja czego wyrazem był kandydat Janukowycz i metody, którego jego sztab stosował. Metody wprost przełożone z Rosji na Ukrainę przez rosyjskich polit-technologów. I Ukraińcy, mając to poczucie wtedy po raz pierwszy powiedzieli NIE budowaniu drugiej Rosji na Ukrainie. Po raz pierwszy powiedzieli NIE Rosji. Z upływem lat, ja coraz częściej o Majdanie 2004 roku myślę jako pierwszej odpartej przez Ukraińców próbie przejęcia ich kraju przez Rosję wtedy jeszcze z pomocą narzędzi czysto politycznych. Jest to początek tej drogi, która w 2022 roku przyprowadziła nas do pełnoskalowe wojny. Tak się stało właśnie dlatego, że wszystkie inne rosyjskie polityczne i ekonomiczne metody nacisku i manipulowania nie zadziałały. 

I mimo, że w Majdan 2004 roku odbył się bez kropli krwi, nie oznacza to, że odbył się zupełnie bez ofiar. Moja grupa młodych uczniów i studentów w 2004 roku wychodziła ze swoimi pomarańczowymi chustami na centralny płac miasta Donieck. Było nas kilkuset śmiałków. Z drugiej strony doniecka mafia, wtedy w pełni kontrolująca władze i aparat siłowy miasta, zbierała tysięczny tłum tych kogo dziś znamy pod mianem „tituszki”. Zamaskowanych bandytów uzbrojonych w kije, stalowe łańcuchy i inne ciężkie przedmioty. Nas bito, rozpędzano nasze grupy, prześladowano ulicami miasta. Później łapano na ulicach i znowu bito. Wszystko to miało miejsce na oczach licznych przedstawicieli służb porządkowych. Wtedy w Doniecku w 2004 roku doświadczyłem tego wszystkiego co później w 2014 roku  stało się standardową metodą walki w ramach tzw. rosyjskiej wojny hybrydowej na jej początkowym etapie.

W Kijowie jednak w tamtym momencie sytuację kontrolował Łeonid Kuczma, człowiek, który w pełni rozumiał mentalność Ukraińców i nie posunął się do użycia siły. Majdan zakończył się powtórką wyborów i wygraną kandydata od opozycji z minimalną przewagą. Prezydent Kuczma mimo, że jest postacią kontrowersyjną, mimo wszystko jest postrzegany przez naród ukraiński z pewnym szacunkiem właśnie z powodu tego jak postąpił podczas kryzysu 2004 roku. I z tego również powodu, że później w 2014 roku jednoznacznie opowiedział się po stronie Ukrainy, a nie Rosji.