Zbigniew Komosa co miesiąc zakłóca uroczystości upamiętniające ofiary katastrofy smoleńskiej, umieszczając przed pomnikiem smoleńskim wieniec z obrzydliwym napisem, oskarżającym śp. prezydenta Lecha Kaczyńskiego o doprowadzenie do katastrofy. Większą rozpoznawalność zyskał, kiedy po jednej z miesięcznic oskarżył prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego o uderzenie, wskutek czego Sejm odebrał politykowi immunitet. Dziś również Komosa zjawił się na placu Piłsudskiego, a w mediach społecznościowych pojawiło się nagranie, na którym uderza pięścią w twarz starszego mężczyznę.

Z uderzonym mężczyzną skontaktowali się dziennikarze portalu Niezależna.pl.

- „Całe zamieszanie wynikło z tego, że usiłowali zniszczyć nasze znicze. Naraz ruszyliśmy, tak samo jak policja. Ja go (Komosę -red.) odpychałem, a on chciał mnie uderzyć. Później trafił mnie w wargę, ale nic mi się nie stało. Wszystko jest ok”

- relacjonuje pan Zbigniew.

- „Mało tego! Zaraz po tym, gdy mnie uderzył, poszedł po policjanta i wykrzykiwał, że mają mnie aresztować. Byłem tam w czerwonej kurtce i w charakterystycznej czapce z orłem. Stałem obok niego i się śmiałem. Mimo to, nie zdołał mnie namierzyć”

- dodaje.

Przyznał, że w jego odczuciu policja dawała przyzwolenie prowokatorom.