Umieszczono na nim tabliczkę: „Polskim ofiarom nazizmu i ofiarom niemieckiej okupacji i terroru w Polsce 1939-1945”.
Uroczystość odsłonięcia pomnika nie wzbudziła w Polsce zbyt entuzjastycznych reakcji. Po pierwsze, cały proces powstania tego monumentu wlecze się już niemiłosiernie od wielu lat. Po drugie, dla wielu Polaków średniej wielkości głaz jako pomnik ku czci polskich ofiar ostatniej wojny jawił się jako gest zastępczy, swego rodzaju odfajkowanie problemu. Ale obrońcy rządu niemieckiego zachęcali by cierpliwie czekać na zbudowanie ostatecznego pomnika i mającemu mu towarzyszyć domu dialogu historycznego polsko-niemieckiego.
Teraz opinię publiczną w Niemczech zaskoczył tekst byłego posła SPD i weterana opozycji demokratycznej w dawnej NRD - Markusa Meckela. W opublikowanym na łamach berlińskiego dziennika „Tagesspiegel” artykule Meckel postawił tezę, że pomnik w formie kamienia powinien być rozwiązaniem ostatecznym.
Jak pisał: „Czego w nim brakuje? (...) Czy nowy pomnik ma być bardziej monumentalny? Czy ma konkurować z pomnikiem Holokaustu? (Meckel nawiązuje do pomnika zamordowanych Żydów znajdującego się około kilometr dalej w okolicach Bramy Brandenburskiej. I dalej:
„Moim zdaniem byłoby to absurdalne i nie służyłoby celowi upamiętnienia. Zrozumiałbym, gdyby chciano uzupełnić ten – moim zdaniem bardzo odpowiedni – kamień jakimś dziełem sztuki. Ale nie należy zastąpić tego pomnika nowym”.
Meckel krytykuje też treść napisu na pomniku. Jest zdania, że nie jest jasne kogo ten napis ma dotyczyć. W jego opinii pomnik powinien honorować wszystkie ofiary z obszaru II Rzeczpospolitej Polskiej zaatakowane we wrześniu 1939 roku najpierw przez hitlerowskie Niemcy, a następnie przez ZSRR. „Był to w pewnym sensie czwarty rozbiór Polski. Na terenach okupowanych przez Związek Radziecki mieszkało wówczas 13 milionów obywateli polskich, ale ich skład był następujący: pięć milionów stanowili Ukraińcy, trzy miliony Białorusini dwa miliony Żydzi i prawie trzy miliony etniczni Polacy” – pisze Meckel. I dodaje, że mieszało tam również wielu Niemców, którzy w 1941 roku znaleźli się pod niemiecka okupacją.
Czy nie byłoby ważne, aby inskrypcja upamiętniająca w widoczny i zrozumiały sposób – uwzględniała również ofiary tych mniejszości wraz z ich tożsamością etniczną – i to również w ich własnych językach?”. Marcus Meckel polityk SPD proponuje, by jedna inskrypcja w brzmieniu: „Ofiary wojny, okupacji i rasizmu w latach 1939-1945 była powtórzona w sześciu językach: m. in. polskim, ukraińskim, białoruskim, żydowskim i niemieckim. Niemiecki polityk uważa też, że zamiast tworzyć dom polsko-niemiecki lepiej od razu przystąpić do realizacji planów jednego, zbiorczego centrum dokumentacyjnego, poświęconego wojnie totalnej i niemieckiej okupacji w Europie i - jak pisze - „zapewnić w nim – zgodnie z pierwotnym zamierzeniem – odpowiednie miejsce dla Polski.
Przyznam, że informacja o tekście Marcusa Meckela jest dla mnie szokiem. Ten polityk SPD jak się wydawało był jednym z niewielu parlamentarzystów w Bundestagu, który przez lata wykazywał o wiele większe zrozumienie dla polskiej wrażliwości, niż większość innych niemieckich polityków. Teraz proponuje on, żeby pomnik, który miał w teorii odzwierciedlać specjalne miejsce w pamięci Niemców dla skali krzywd, które niemiecki okupant wyrządził Polakom – poszerzyć o wszystkie mniejszości narodowe, które zamieszkiwały Polskę w jej granicach z 1939 roku. Wszystko to, aby awansem wyprzedzić ewentualne skargi czy to Ukraińców czy to Białorusinów, którzy mogliby po jakimś czasie zażądać podobnych pomników w centrum Berlina.
Idea polskiego pomnika w Berlinie już jest w Polsce mało popularna z racji wieloletnich opóźnień w jej realizacji i przyjmowanej przez wielu Polaków jako lekceważącej formy głazu narzutowego. Teraz jeszcze na dodatek niemiecki polityk postrzegany dotąd jako przyjaciel Polski proponuje, aby zamienić ten monument w zbiorowy pomnik sześciu narodowości zamieszkujących Polskę w momencie agresji Niemiec i ZSRR we wrześniu 1939 roku. Niemcy mogą się cieszyć, że ten głos na razie słabo przebija się w polskich mediach. Nie mam wątpliwości że jeżeli informacje do nim dotrą na szerszą skalę do Polaków reakcja może być tylko i wyłącznie głęboka irytacja.
Piotr Semka
