„To na pewno nie był akt sabotażu. Dobrze, gdyby szef MON znał sferę pojęć i rozróżnił sferę sabotażu od np. dywersji” – stwierdził gen. Polko, odnosząc się do słów ministra, który rano mówił o możliwym charakterze incydentu.
Generał wyraził też zaniepokojenie brakiem skutecznej detekcji obiektu. „Nie wystarczy mi wiadomość, że radary nic nie wykryły. Co się stało z balonami aerostatami, które miały monitorować przestrzeń? Minister mówił, że wydajemy miliard złotych na nie” – pytał Polko.
Podkreślił, że obiekt nie wyglądał na drona przemytniczego. „Trudno sobie wyobrażać, by ktoś kierował go wprost do Warszawy, skoro wybuch miał miejsce 80 km od stolicy. Jeśli jest tam wojsko, to jest coś na rzeczy” – wskazał.
Były dowódca jednostki GROM zwrócił uwagę na chaos informacyjny. „Proszę rząd, by poprawił komunikację. Jeśli coś wybuchło o 2:00 w nocy, to o 9:00 media powinny mieć wstępne informacje. Cedzenie informacji nie poprawia poczucia bezpieczeństwa wśród ludzi, którzy mieszkają tam, gdzie wybuch nastąpił” – stwierdził.
Kilka godzin później szczegóły przedstawił prokurator okręgowy w Lublinie, Grzegorz Trusiewicz. „Wstępnie możemy wykluczyć, że był to dron cywilny i że był to dron przemytniczy. Najprawdopodobniej do uszkodzenia doszło na skutek działania materiałów wybuchowych” – poinformował śledczy.
Dodał, że na tym etapie nie można jednoznacznie wskazać kraju pochodzenia obiektu, a dalsze czynności przejmie wojskowy biegły.
Nieoficjalnie mówi się, że w Osinach spadł tzw. „wabik” – rodzaj wojskowego drona używanego do odciągania uwagi systemów obrony przeciwlotniczej od prawdziwych celów bojowych.