Jeden z dziennikarzy w czasie wczorajszej konferencji prasowej zapytał marszałka Sejmu Szymona Hołownię, czy należy respektować przyszłe orzeczenia Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych Sądu Najwyższego.
- „Ja mam bardzo poważne wątpliwości, wielokrotnie dawałem temu wyraz. Zresztą nie tylko ja, także europejskie sądy, bardzo wiele sądów innych, mamy wątpliwości co do tego, jak ukonstytuowana jest Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych i jakie miejsce zajmuje w polskim porządku prawnym”
- oświadczył lider Polski 2050.
Dalej zwrócił jednak uwagę, że to właśnie ta izba orzeknie o ważności wyborów prezydenckich.
- „Ktoś musi stwierdzić ich ważność, żeby przyszły prezydent mógł złożyć przysięgę. W pozostałych przypadkach wyborów jest domniemanie ważności wyborów, a SN może co najwyżej stwierdzić, że nie były ważne, jeśli ma na to dowody. W przypadku wyboru prezydenta orzeczenie SN o ważności wyborów jest warunkiem, żeby mógł być wpuszczony na salę i złożyć przysięgę”
- zauważył.
- „Chyba nie muszę państwu mówić, co będzie, jeśli prezydent nie będzie mógł złożyć przysięgi. Kto będzie wtedy wykonywał jego funkcję w zastępstwie prezydenta. To nie ja wymyśliłem, to prof. Garlicki na to zwrócił uwagę. Ale to też pokazuje, do jakiego stanu prawnego doprowadził nas PiS”
- dodał.