Donald Tusk, który początkowo zbagatelizował ostrzeżenia IMGW dotyczące zagrożenia powodziowego dla południowych regionów Polski, dość szybko postanowił zademonstrować swe panowanie nad sytuacją, ukazując niebezpiecznie wschodnie oblicze swojej władzy i rugając w stylu putinowsko-łukaszenkowskim nie tylko współpracowników, ale również… meteorologów.

Teraz lider PO, by odciążyć nieco rodzaj ludzki, postanowił z powodzeniem zdefiniować nową odsłonę zagrożenia, tym razem czającego się pod postacią… bobrów oraz postanowił wypowiedzieć im wojnę.

„Trzeba szybkich zmian jeśli chodzi przede wszystkim o obecność bobrów na wałach” – mówił podczas posiedzenia sztabu kryzysowego premier Tusk.

„Są priorytety, czasami trzeba wybierać między miłością do zwierząt, a bezpieczeństwem miast, wsi” – stwierdził znany zwolennik unijnego Zielonego Ładu a zarazem lider Koalicji Obywatelskiej, którego ważną częścią jest frakcja Zielonych.

Czas pokaże, ile wody upłynie w Odrze, nim te dzisiejsze rozsądne deklaracje Donalda Tuska – zzielenieją.