W trakcie konferencji prasowej Zełenski podkreślił, że próby ocieplenia wizerunku białoruskiego przywódcy są dla Ukrainy całkowicie nieprzekonujące. – Nie potrzebujemy jego dobroci, która przyszła o czwartej rano z rakietami. Jeśli myśli, że kilkoma słowami wymaże pamięć Ukraińców, to się myli. Jesteśmy młodzi, wszystko pamiętamy. I tak czy inaczej zapłaci za to, co zrobił – powiedział.

Ukraiński prezydent zaznaczył, że odpowiedzialność Łukaszenki za umożliwienie rosyjskiej agresji jest jednoznaczna. – Początek pełnowymiarowej wojny przyleciał do nas z Białorusi. Nikt o tym nie zapomni – stwierdził.

Zełenski wykluczył też możliwość prowadzenia jakichkolwiek negocjacji pokojowych z Rosją na terytorium Białorusi. Jak podkreślił, kraj, który wspiera Kreml politycznie, logistycznie i wojskowo, nie może być miejscem rozmów o zakończeniu wojny.

W ostatnich dniach Białoruski przywódca uczestniczył w otwarciu odnowionego mostu na Prypeci w Mozyrzu, zaledwie kilkadziesiąt kilometrów od granicy z Ukrainą – z miejsca, z którego rosyjskie wojska wystrzeliwały rakiety w pierwszych dniach wojny. Podczas wystąpienia stwierdził, że „Ukraińcy mu wybaczą”, a Białoruś „jest gotowa przyjmować ich do pracy”.

Łukaszenka przekonywał, że w jego kraju mieszka wielu ukraińskich migrantów zarobkowych i przesiedleńców. – Dla nas Ukraińcy są dobrem. To pracowici ludzie, mówiący z nami w tym samym języku. Jesteśmy otwarci – mówił, dodając, że Białoruś „poradzi sobie” z problemami swojego południowego sąsiada.

Słowa te zostały w Kijowie odebrane jako próba manipulacji. Ukraińskie władze podkreślają, że gesty Łukaszenki nie zmieniają faktu, iż reżim w Mińsku wciąż pozostaje kluczowym sojusznikiem Moskwy w wojnie przeciwko Ukrainie.