Kilka dni temu o narastającym problemie pisała na łamach „Plus Minus” red. Grażyna Zawadka. Dziennikarka przypomniała znane z lat 90. relacje na temat napadów tzw. metodą na kolec, w ramach której napastnicy przebijali opony i atakowali zmuszonego do wyjścia z samochodu kierowcę. Właśnie przy użyciu takiej metody w lipcu ub. roku trzech Gruzinów napadło w Warszawie na konwojenta i ukradło torbę z diamentami oraz 10 tys. euro gotówki. Wcześniej ci sami mężczyźni m.in. napadli na właściciela kantora w Wałbrzychu.
- „Dzisiejsi następcy gangsterów Wołomina czy Pruszkowa też są bezwzględni, rabują w biały dzień na ruchliwych ulicach, w centrach tętniących życiem miast. W kilka chwili, często na oczach sparaliżowanych strachem i skalą przemocy przechodniów, odbierają gotówkę prywatnym osobom, które podjęły z konta większą sumę, utarg właścicielom kantorów, wyrywają z rąk lub zabierają z samochodów cenne przedmioty”
- wskazuje autorka.
- „Jest jedna istotna różnica. Eksperci, z którymi rozmawiał Plus Minus, jasno wskazują, że dzisiaj jest to przestępczość z importu, a zorganizowane grupy przestępcze składają się głównie z Gruzinów. I coraz mocniej się w Polsce rozpychają”
- dodaje.
Ekspert ds. przestępczości zorganizowanej Andrzej Mroczek zwrócił w rozmowie z gazetą uwagę, że „możemy w najbliższym czasie mierzyć się z nasileniem przestępczości gruzińskiej na jeszcze większą skalę”.
- „Mocno wchodzą do Europy, w tym na nasze terytorium, zorganizowane grupy przestępcze zza wschodniej granicy. U nas ulokowały się głównie grupy gruzińskie, rzadziej ukraińskie”
- potwierdza były dyrektor Biura Kryminalnego Komendy Głównej Policji Marek Dyjasz.
Rzecznik wielkopolskiej policji Andrzej Borowiak wskazuje na niezwykłą brutalność wschodnich gangsterów.
- „Jeżeli spojrzymy na profil osobowościowy i modus operandi członków grup gruzińskich, to widać, że charakteryzują się one bezwzględną brutalnością, nie liczą się z konsekwencjami swoich działań. Jeśli przestępcy czują się silni, to są zuchwali. Dlatego gruzińskie gangi dokonują napadów czy rozbojów w biały dzień, w centrum miast, w razie oporu używają przemocy, broni palnej czy noża, który zawsze mają w kieszeni. Nie zważają na to, czy zabiją ofiarę, czy też sami wpadną”
- podkreśla.
Red. Zawadka przypomina m.in. o brutalnej napaści na dom przedsiębiorcy spod Łańcuta, którego nie tylko okradziono, ale również torturowano.
Walce ze zorganizowaną przestępczością tymczasem, jak przekonuje cytowany przez „Plus Minus” były wysokiej rangi oficer policji, nie sprzyja sytuacja polityczna.
- „Policjanci widzą, co robi sejmowa komisja ds. Pegasusa, i boją się stosować zwykłą kontrolę operacyjną”
- twierdzi były funkcjonariusz, który pozostaje anonimowy.
Andrzej Mroczek przestrzega, że problem będzie poważniejszy, jeśli po zakończeniu wojny na Ukrainie do gruzińskich przestępców trafi broń z tej wojny.
- „Część tej broni zostanie w Polsce, część będzie tranzytem przewożona do Niemiec, Francji czy Belgii i tam sprzedawana organizacjom terrorystycznym”
- ocenia.
Przypomina, że było tak po zakończeniu wojny na Bałkanach.
- „Tamta wojna była od nas daleko, a po jej zakończeniu polski rynek został zalany bronią z byłej Jugosławii. A tu mamy wojnę przez miedzę”
- zauważa.
Prezydent przestrzega
Obawy Mroczka podziela prezydent Andrzej Duda, który przestrzegł przed wzmocnieniem się zorganizowanej przestępczości po zakończeniu wojny na Ukrainie w rozmowie z „Financial Times”.
- „Wystarczy przypomnieć sobie czasy, kiedy rozpadł się Związek Radziecki i jak bardzo wzrosła zorganizowana przestępczość w Europie Zachodniej, ale także w USA”
- zauważył.
Szef MSWiA: Zorganizowana przestępczość wróciła do Polski
Goszcząc dziś na antenie Radia ZET, szef MSWiA Tomasz Siemoniak przyznał, że znana z lat 90. przestępczość wróciła do Polski. Zapewniał jednak, że władze sobie z tym poradzą.
- „Nie pozwolimy na to, by grupy przestępcze – czy polskie, czy zagraniczne – mogły tutaj hasać. Staramy się zdusić to w zarodku”
- oświadczył.
Podkreślił, że „dla policji jest to w tym momencie jeden z priorytetów”.