"Ta decyzja nosi znamiona prowokacji politycznej, która ma na celu podgrzać nastroje i doprowadzić do ulicznych awantur" - mówił Bronisław Wildstein komentując decyzję Hanny Gronkiewicz-Waltz o zakazie Marszu Niepodległości 2018.

Publicysta przypomniał, że politycy totalnej opozycji mają "w zwyczaju" wykorzystawanie tego wydarzenia do politycznej gry, która polega na prowokowaniu i pokazywaniu światu "faszystowskiej siły", która chce przejąć władzę w Polsce.

"Decyzja ta nosi znamiona prowokacji politycznej. Marsz Niepodległości był organizowany od lat. Za czasów Platformy Obywatelskiej działy się na nim różne rzeczy, które - jak można sądzić z perspektywy czasu - też były elementem prowokacji. Tak było na przykład z poprowadzeniem marszu koło ambasady rosyjskiej czy ze spaleniem budki strażniczej. Potem marsze, które odbywały się za rządu Prawa i Sprawiedliwości były marszami spokojnymi. Można mieć zastrzeżenia do pewnych pojedynczych haseł, które tam były niesione czy skandowane, ale tego typu rzeczy zawsze mają miejsce na takich manifestacjach" - mówił Wildstein w rozmowie z Polskim Radiem 24.

Zdaniem Bronisława Wildsteina działanie Hanny Gronkiewicz-Waltz, szczególnie w momencie, gdy świętowane jest 100-lecie niepodległośći to dowód na chęć spowodowania politycznej prowokacji, która doprowadzi do awantur ulicznych.

"Teraz w sytuacji, kiedy mamy 100-lecie niepodległości, ogłoszenie zakazu przez ustępującą prezydent można zinterpretować tylko jako prowokację polityczną, która ma podgrzać nastroje i doprowadzić do awantur ulicznych i innych tego typu konsekwencji" - komentował gość PR24.

"Sprowokowanie tych awantur ma pokazać, że Polska jest krajem niestabilnym, że jest w sytuacji takiej jak Niemcy przed dojściem Hitlera do władzy. Chodzi o pokazanie, że faszyści maszerują ulicami naszego kraju" - dodał.

mor/Polskie Radio 24/Fronda.pl