Zgodnie z teorią paradygmatu naukowego Kuhna, w dziedzinie badań naukowych lepsza teoria wypiera gorszą. Hipoteza antropogenicznego efektu cieplarnianego była teorią słabą i sztucznie podsycaną przez polityków i ośrodki czerpiące gigantyczne profity z jej propagowania. Doszło do tego, że ideologia wzięła górę i zaczęła lansować tezy, które rozśmieszały naukowców.
Bo jak inaczej reagować na walkę z dwutlenkiem węgla, który jest niezbędny do życia na naszej planecie? Jak walczyć z czymś marginalnym w procesie wpływu temperatury na klimat, skoro największym gazem cieplarnianym jest para wodna? Jak wreszcie nie śmiać się z faktu, że człowiek jest nikim we wszechświecie i nie może sterować klimatem jak klimatyzacją w aucie?
Religia cieplarniana miała swoje centrum w Brukseli i tak pozostało. Na podporządkowanie Unii Europejskiej nie godzili się najwięksi emitenci gazów cieplarnianych: Chiny, Indie, USA, Rosja, Australia, Kanada. Barack Obama był największą nadzieją ocieplanych. Gdy do władzy doszedł Donald Trump - mogą to być ich ostatnie chwile.
Prezydent USA zapowiedział, że nie będzie płacił na zideologizowaną naukę i zamrozi fundusze na ten cel takim agencjom jak NASA. Kasy zabraknie także w Europie, bo są większe wydatki. Dlatego w krótkim czasie hipoteza ma szansę upaść.
Gdy zacznie brakować pieniędzy może się okazać, że ocieplenie klimatu ma charakter naturalny i wszyscy wrócą do uprawiania klasycznej nauki opartej nie na politycznych wytycznych, lecz na faktach i wiarygodnych danych.
Tomasz Teluk