Reżyser Patryk Vega robi z siebie pośmiewisko. "Byłem apolityczny, ale teraz jestem sfrustrowany władzą" - deklaruje. A jak było naprawdę?

Vega planuje na jesień premierę filmu "Polityka". Obraz ma być rzekomo szyderstwem z polskiej polityki. Vega zaczął go promować wstawiając do sieci krótkie urywki. Dziwnym przypadkiem wstawki dotyczyły polityków Prawa i Sprawiedliwości - były bardzo wulgarne, insynuujące obrzydliwe czyny. Mówiąc krótko, wielkie "artystyczne" opluwanie rządzących.

W odpowiedzi politycy PiS zareagowali naturalnie: uznali, że film to atak na ich partię. Sugerowali też, że jego plan jego premiery na krótko przed wyborami parlamentarnymi jest po prostu zabiegiem politycznym, tak, żeby uderzyć w rządzące ugrupowanie. 

I z tym wszystkim oczywiście trzeba się zgodzić. Vega robi film "Polityka", uderza przede wszystkim w ludzi jednej partii i chce go wyemitować przed wyborami. Jest to oczywiste zaangażowanie polityczne.

A co robi reżyser?

Idzie teraz do skrajnie lewicowego Jacka Żakowskiego i wylewa swoje żale. Że go rządzący atakują, a on przecież był "apolityczny". I teraz - biedak - stał się "sfrustrowany władzą". Mówi, że rządzący mogą podjąć przeciw niemu "jakieś działania" i nie wyklucza emigracji poza Unię Europejską.

Prześladowany przez PiS uczciwy człowiek. Apolityczny. Pewnie dlatego, że się nie interesuje polityką, zrobił film o polityce i zaplanował go na okres wyborczy.

Himalaje hipokryzji...

bsw