Tomasz Poller, portal Fronda.pl: Jeśli obejrzeć relacje filmowe z ostatniej nocy na Białorusi, wrażenie robi masowość wydarzeń, w jakich biorą udział Białorusini. Skala protestów społecznych i zamieszek po niedzielnych wyborach na Białorusi jest niespotykana, szczególnie jeśli spojrzeć obok Mińska czy miast obwodowych także na miasteczka prowincjonalne. Reakcja milicji jest niekiedy dość brutalna, pojawiają się też szczególnie niepokojące przekazy, na razie niepotwierdzone, o śmierci trzech osób...

Grzegorz Górski, prof. Toruńskiej Szkoły Wyższej - Kolegium Jagiellońskiego: Na pewno sytuacja jest na Białorusi napięta, ale raczej daleko tam do Majdanu. Oczywiście w ostatnich 3-4 tygodniach nastąpiła pewna erupcja niezadowolenia. Jednak jest to naturalna konsekwencja i problemów gospodarczych, w które popadł ten kraj w efekcie próby doduszenia go przez Moskwę oraz restrykcji związanych z pandemią. Takie rzeczy dzieją się dzisiaj nie tylko na Białorusi. Ponieważ wszakże tam są wybory, to KTOŚ to wykorzystuje. A KTO jest najbardziej zainteresowany na obecnym etapie osłabieniem Łukaszenki i zlikwidowaniem nawet choćby minimalnej niezależności tego kraju, nie jest wielką tajemnicą. I właśnie to ten czynnik dysponuje - jako jedyny - potencjałem uruchomienia i eskalowania napięć na Białorusi. Ani inne niż rosyjskie czynniki zewnętrzne, ani żaden czynnik wewnętrzny, nie są w stanie rozhuśtać tych nastrojów do takiej skali jaką obserwujemy.

Wybory, jak można było przewidzieć, zostały sfałszowane. Natomiast z nieoficjalnych danych, zbieranych przez działaczy społecznych (także w oparciu o dane komisji, w których głosy policzono rzetelnie) wynika, że rzeczywiste poparcie dla Cichanouskiej mogło wynieść o. 60-70%. Tak olbrzymie poparcie dla opozycji również byłoby novum jak na Białoruś.

Czy zostały sfałszowane tego nie wiemy. Tak twierdzi tzw. opozycja, ale dowodów na to nie ma. Oczywiście znamy “standard wyborów” w modelu postsowieckim, więc można zakładać, że wynik Łukaszenki jest przeszacowany. Ale poza dyskusją jest fakt, że na dzień dzisiejszy w każdych warunkach uzyskuje on ponad 50% głosów. Czy nam się to podoba czy nie, baza realnego poparcia dla niego pozwala mu dzisiaj wygrać z każdym wybory i zostać prezydentem w pierwszej turze.

Eksperci wygłaszali wiele opinii na temat rzeczywistego stanu relacji białorusko-rosyjskich oraz na temat tego, co się Rosji opłaca. Niekiedy zwracano uwagę, że w rosyjskim interesie jest osłabienie pozycji Łukaszenki. Tymczasem Rosja (podobnie jak Chiny) pospieszyła z gratulacjami zwycięstwa dla Łukaszenki. Co może to oznaczać?

Co innego gratulacje, a co innego realna gra interesów. O tym, że Putin poniósł klęskę w starciu z Łukaszenką nie ma co dyskutować. To dlatego, że Łukaszenka nie dopuścił do stworzenia nowego, federalnego państwa, Putin musiał szukać alternatywnej drogi do przedłużenia swoich rządów, co postawiło go w bardzo złym świetle na zewnątrz. Używając zaś brutalnych narzędzi ekonomicznych i surowcowych, zmusił Łukaszenkę do poszukiwania drogi kooperacji z Zachodem. Wizyta sekretarza Pompeo w Mińsku była przełomowa, a Białoruś zaczęła zaopatrywać się w surowce poza Rosją. Dlatego dzisiaj Putin chce ukarać Łukaszenkę, wsypać mu jak najwięcej piasku w tryby, a poprzez destabilizację sytuacji wewnętrznej, znaleźć drogę do zainstalowania jakiejś bardziej spolegliwej wobec Moskwy alternatywy.

W ostatnich chwilach pojawiła się informacja o rozpoczęciu strajku w zakładzie metalurgicznym w Żłobinie. Mamy też informacje o planach jakiejś większej akcji strajkowej w całym kraju. Czegoś takiego jak strajk chyba Białorusini jeszcze nie robili?

Doradzałbym raczej spokojną analizę sytuacji. Oczywiście Rosjanie kontrolują znaczącą część białoruskiego przemysłu. W ramach toczonej gry, mogą prowokować podobne akcje, albo raczej tworzyć „fakty medialne”, aby utrzymywać stan podniecenia na Białorusi Przy okazji zaś tworzyć wrażenie, że „Białoruś się rusza”. Jest to kierowane do zachodniej opinii po to, by kupiła ona rosyjskich kapusiów jako białoruskich „demokratów” i „odnowicieli”. Powtarzam, na Białorusi nie ma żadnych czynników wewnętrznych, które byłyby zdolne do samodzielnego zorganizowania akcji o szerszym zakresie. I także żadne siły na szeroko pojętym zachodzie, nie są w stanie tego zrobić.

Pojawia się wreszcie pytanie o politykę amerykańską, która przejawiała w ostatnim czasie wobec Białorusi pewną widoczną aktywność. Jak w tej sprawie zdaniem Pana Profesora zachowają się Stany Zjednoczone. Białoruś niewatpliwie ma znaczenie w amerykańskich planach. Pytanie, jakie?

Wystarczy spojrzeć na mapę, aby mieć świadomość wagi położenia strategicznego Białorusi na wschodniej flance NATO. Nie można efektywnie obronić krajów bałtyckich, jeśli Białoruś jest obszarem swobodnego wykorzystania dla swoich operacji przez Rosjan. To także wielkie zagrożenie dla Polski, bo właśnie z Białorusi prowadzi najprostsza droga do Warszawy. Białoruś jest także fundamentem wszelkich operacji rosyjskich dla ochrony esklawy królewieckiej. Wreszcie Białoruś flankuje Ukrainę i stwarza znakomitą możliwość wyjścia na tyły ewentualnej rubieży ukraińskiej na Dnieprze. Z drugiej strony wydobycie Białorusi z wpływów Rosji oznacza radykalną zmianę sytuacji w tej części Europy i cofa Rosję do sytuacji sprzed 400 lat. Przestaje ona być już w istocie krajem europejskim i jest zepchnięta do głębokiej defensywy. O to idzie dzisiaj strategiczna gra i czy nam się to podoba czy nie, jedyną osobą która jest w stanie ten scenariusz podjąć na Białorusi, jest Łukaszenka. Ponieważ dla Polski jest to sprawa wagi fundamentalnej, a poza tym chodzi o prawie milionową mniejszość polską na Białorusi i jej szanse normalnej egzystencji, to trzeba przestać kierować się emocjami. Dla Polski jest ważne, aby Białoruś była związana z Zachodem i aby Polacy na Białorusi mogli swobodnie funkcjonować. A mam przekonanie graniczące z pewnością, że białoruskie „siły demokratyczne” mają dokładnie odwrotne cele i pragnienia.