Hierarcha w noc Bożego Narodzenia przewodniczył Mszy świętej w kościele pw. Świętych Apostołów Piotra i Pawła na warszawskim Ursynowie. W homilii przypomniał, że Nowonarodzony Chrystus „nikogo nie skreśla” i przychodzi do każdego człowieka.

- „Chrystus Pan przychodzi do świętych i do świątobliwych, do pobożnych i do porządnych, do modlących się i do uczęszczających, do tych, co są blisko i bardzo blisko. Ale przychodzi też do tych, co są znacznie dalej. Do niewierzących i niedowierzających, do rozwiedzionych, co się na nowo związali i do rodziców, co mają dzieci z in vitro, do par spod jednego dachu, do alkoholików anonimowych i jawnych i do umęczonych szwindlami; do tych, co zdradzili i do tych, co zawiedli”

- powiedział.

Zaznaczył przy tym, że nie oznacza to, iż Chrystus akceptuje grzech.

- „Nie mówi każdemu, że żyje dobrze. Nie przyklepuje i nie aprobuje ludzkiego grzechu, ale też nikogo nie skreśla. Czeka, aż każdy Go w końcu zauważy i przyjmie”

- podkreślił.

Kaznodzieja przypomniał, że Chrystus czeka na każdego człowieka, ponieważ „jest Bogiem łaski i wielkiego miłosierdzia”.

Metropolita warszawski zwrócił również uwagę, że przyszłość świata zależy od ludzi, którzy będą w stanie przekazać tę nadzieję przyszłym pokoleniom.

- „Przyszłość świata nie zależy przede wszystkim od polityków, strategów, generałów i potentatów finansowych. Zależy przede wszystkim od nadziejodajnych

- powiedział.

- „Zacznijmy więc od tego, że nikogo nie skreślimy w ojczyźnie. A zwłaszcza nie skreślimy definitywnie”

- zaapelował.