Niedawno koalicja rządząca zaprezentowała projekt nowelizacji ustawy o wychowaniu w trzeźwości i przeciwdziałaniu alkoholizmowi oraz ustawy o finansowaniu świadczeń zdrowotnych ze środków publicznych. Pomimo dużych nadziei resort zdrowia ostatecznie nie zdecydował się na wprowadzenie pełnego zakazu reklamy piwa, jak domagali się tego obywatele, wyrażając poparcie dla petycji znanej influencerki Olgi Legosz (aż 48 tys. podpisów). Za to politycy skupili się na kilku poprawkach ograniczających w jakimś stopniu najbardziej patologiczne przykłady promocji alkoholu w przestrzeni publicznej, np. alkotubki, o których było głośno we wrześniu 2024 roku. Zdaje się jednak, że to jedynie kropla w morzu potrzeb, czego nie omieszkali zaznaczyć komentatorzy.

Zdaniem dr. hab. n. pr. Krzysztofa Koźmińskiego, profesora Uniwersytetu Warszawskiego, radcy prawnego i partnera kancelarii Jabłoński Koźmiński, który sporządził analizę prawną projektu, nowe przepisy w istocie nie przynoszą znaczących zmian i w wielu miejscach wydają się niespójne. Szczegółową ocenę można znaleźć w wywiadzie „Dlaczego w projekcie nowelizacji ustawy o alkoholu nie ma zakazu reklamy piwa?” na portalu politykazdrowotna.com. Według eksperta jest to nowelizacja „bez zębów”, a jej główną słabością pozostaje brak zdecydowania twórców, którzy zignorowali postulaty społeczne i rekomendacje środowisk lekarskich. W opinii profesora można wręcz uznać, że ten projekt jest przykładem, jak nie należy prowadzić polityki antyalkoholowej.

Uprzywilejowana pozycja piwa

W Polsce od lat trwa debata na temat konieczności zaostrzenia przepisów dotyczących sprzedaży i reklamy alkoholu. Wiele instytucji, w tym Krajowe Centrum Przeciwdziałania Uzależnieniom, podkreśla, że obecne regulacje nie są wystarczające, aby skutecznie ograniczyć dostępność alkoholu, zwłaszcza wśród młodzieży. Z danych Organizacji Współpracy Gospodarczej i Rozwoju wynika, że Polska znajduje się w czołówce krajów europejskich pod względem spożycia alkoholu, co wiąże się z licznymi konsekwencjami zdrowotnymi i społecznymi. Szczególnie alarmujący jest fakt, że młodzież ma łatwy dostęp do napojów alkoholowych, a legalna promocja piwa sprzyja normalizacji jego spożycia. Najwyższa Izba Kontroli (NIK) w swoim niedawnym raporcie również zarekomendowała wprowadzenie całkowitego zakazu reklamy piwa.

Należy w tym miejscu podkreślić, że – w odróżnieniu od wytwórców mocniejszych trunków – browary od lat mogą swobodnie promować swoje produkty w przestrzeni publicznej. Taki przywilej został wprowadzony w 2001 roku, gdy premierem był Leszek Miller z SLD, partii wywodzącej się z postkomunistycznych struktur. Czy taka decyzja wynikała z głębszych powiązań i zakulisowych wpływów? Z perspektywy lat trudno jednoznacznie to ocenić. Nie ulega jednak wątpliwości, że aktualny projekt ustawy pozostawia uprzywilejowaną pozycję piwa i nie godzi w interesy międzynarodowych gigantów. Kompania Piwowarska (należąca do japońskiego Asahi Breweries), Grupa Żywiec (część holenderskiego Heineken Group) oraz Carlsberg Polska (własność Carlsberg Group) to trzy koncerny, które w 2022 roku odpowiadały za blisko 80 proc. sprzedaży piwa w Polsce.

Reklama piwa a kształtowanie nawyków konsumpcyjnych

Jednym z kluczowych problemów jest fakt, że piwo – mimo iż jest alkoholem – może być reklamowane znacznie swobodniej niż inne napoje wysokoprocentowe. Reklamy piwa są szeroko dostępne w telewizji, Internecie, na billboardach i stadionach sportowych, a ich atrakcyjny przekaz dociera także do dzieci i młodzieży. Eksperci alarmują, że intensywna promocja alkoholu kształtuje niewłaściwe nawyki konsumpcyjne i prowadzi do normalizacji kultury picia już od najmłodszych lat. Badania pokazują, że dzieci narażone na częsty kontakt z reklamami piwa częściej sięgają po alkohol w wieku nastoletnim. Kolorowe reklamy, pozytywny przekaz i skojarzenia z zabawą, sportem czy relaksem sprawiają, że młodzi ludzie zaczynają traktować alkohol jako nieodłączny element życia towarzyskiego. Co więcej, popularność influencerów i mediów społecznościowych dodatkowo wzmacnia tę narrację, gdyż wiele marek lokuje swoje produkty w treściach oglądanych przez młodzież.

Jak wskazuje dr n. med. Bogusława Bukowska, Dyrektor Krajowego Centrum Przeciwdziałania Uzależnieniom (KCPU), „trudno mówić o załamaniu rynku piwa, jeśli średnio jedna osoba w 2023 r. wypiła 87,4 l tego rodzaju alkoholu”. To odpowiedź na często pojawiającą się narrację, którą szerzą koncerny browarnicze, próbując przedstawić swoją sytuację w czarnych barwach, w obawie przed nowymi regulacjami lub podwyżką akcyzy. „Nadal ponad połowa alkoholu wypijana jest w postaci piwa (54%), a następnie napojów spirytusowych (38%)” – wskazała ekspertka od profilaktyki uzależnień, potwierdzając tym samym stanowisko OECD, że najczęściej spożywanym alkoholem w Polsce jest właśnie piwo, i to nawet pomimo lekkich spadków w statystykach sprzedaży.

Dlaczego reklama piwa szkodzi nam wszystkim?

Dyskusja na temat nowych regulacji trwa, a ich ostateczny kształt będzie zależał od wyników konsultacji społecznych oraz decyzji rządu. Pewne jest jednak, że zmiany w przepisach są nieuniknione, jeśli Polska chce skutecznie przeciwdziałać negatywnym skutkom nadmiernej konsumpcji alkoholu i chronić zdrowie młodych pokoleń. Zwłaszcza że w obecnej sytuacji zyski czerpie jedynie zagraniczny kapitał. Tę tezę potwierdzają badania, choćby z 2020 roku, gdy policzono różnicę między wpływami budżetu z akcyzy na alkohol a szacowanymi kosztami społeczno-ekonomicznymi. Okazało się, że luka wynosi rocznie aż ponad 79,9 mld złotych. Mówiąc inaczej, budżet państwa zasila kilkanaście miliardów złotych z akcyzy, lecz jednocześnie ponosi niemal 80 miliardów strat związanych z konsumpcją alkoholu, w dużej mierze w zakresie obciążenia sektora ochrony zdrowia. Z tego względu trudno uznać reklamę piwa za czynnik wpływający jakkolwiek pozytywnie na społeczeństwo.