„Ja przed chwilą zwymiotowałem z nerwów. Ale dowiozę to do końca. Nie wiem czyjego końca, ale dowiozę” – mówił Sławik. Radny nie ukrywał frustracji, podkreślając, że choć w mediach podawano informacje o odpowiednim zabezpieczeniu terenu, rzeczywistość wygląda zupełnie inaczej. Mimo zapewnień polityków i komendantów, w Stroniu Śląskim brakowało skutecznych działań policji. Sławik zwrócił uwagę na przypadki szabrowania sklepów i domów, które miały miejsce na oczach bezczynnych służb.

„Policja jest, ale siedzi w samochodzie, kiedy szabrownicy wchodzą do sklepu” – relacjonował, opisując sytuacje, które były dla niego i lokalnej społeczności niepojęte. Mieszkańcy, zmagający się ze skutkami powodzi, czują się opuszczeni przez państwo, a frustracja narasta.

W sobotę doszło do zawalenia się miejskiej tamy, co spowodowało gwałtowny napór wody, która zniszczyła dużą część Stronia Śląskiego i sąsiednich miejscowości. „Rzeka Biała Lądecka dosłownie zmyła z powierzchni ziemi wszystko, co znajdowało się na jej drodze” – opisał wiceburmistrz Stronia Śląskiego Lech Kawecki. Zniszczone zostały komisariat policji i budynki mieszkalne, a część obiektów nadaje się do rozbiórki. Straty oszacowano na około miliard złotych, a miejscowość została odcięta od świata.

Mimo wielkich zniszczeń i dramatów ludzkich, radny Sławik zwraca uwagę na nieodpowiednią reakcję władz i służb ratunkowych. „Ludzie pytają, czy warto tu jeszcze wracać, czy warto tu żyć” – mówił wiceburmistrz, potwierdzając istnienie ofiar śmiertelnych.

Sławik zakończył swoje nagranie apelem: „Nie przyjeżdżajcie tu robić sobie zdjęć. Weźcie łopaty i pomóżcie komuś, kto teraz walczy z czymś, z czym jeszcze nigdy się nie mierzył.” Mieszkańcy Stronia Śląskiego zmagają się z ogromnymi stratami, a ich zaufanie do instytucji państwowych zostało poważnie nadwyrężone przez niedociągnięcia w działaniach służb podczas kryzysu.