To jeden z najbardziej agresywnych ruchów w amerykańskiej branży automotive od dekad – i reakcja na gwałtownie rosnące napięcia USA–Chiny oraz nieprzewidywalną politykę handlową administracji Donalda Trumpa.

Ultimatum GM: zero Chin, zero ryzyka

Portal rp.pl cytuje analizowane dokumenty GM:

„Do 2027 r. chińskich komponentów w północnoamerykańskiej produkcji GM ma już nie być”.

Polecenie obejmuje dosłownie wszystko – od elektroniki i modułów sterujących, przez oświetlenie, po formy do tłoczenia metalu. Oprócz Chin, na czarnej liście znajdują się też Rosja i Wenezuela.

To radykalne przyspieszenie procesu, który GM rozpoczął już w 2024 roku. Powód? Jak czytamy, sytuacja geopolityczna wymknęła się spod kontroli.

Chińska odpowiedź również jest nerwowa: blokowanie eksportu surowców, ograniczenia półprzewodników, a nawet zatrzymanie wysyłek komponentów firmy Nexperia – co jesienią o mało nie zatrzymało produkcji w Europie.

GM uznał, że gra jest zbyt ryzykowna, by dalej funkcjonować w tak niestabilnym środowisku.

Reakcje dostawców

Według informacji cytowanych przez Reuters, dostawcy GM są zaskoczeni tempem zmian:

„To ogromny wysiłek. Dostawcy desperacko szukają zamienników”
– powiedział menedżer jednej z firm komponentowych.

Większość branży wskazuje, że podobne przeobrażenia trwałyby 5–10 lat. GM daje im 24–30 miesięcy.

Dla części mniejszych poddostawców może oznaczać to bankructwo lub wymuszoną konsolidację – skutek, którego GM jest świadomy, ale jest gotów to zaakceptować.

Eksperci oceniają, że jeśli administracja USA wprowadzi ulgi dla firm zmniejszających zależność od Chin, „strategia GM stanie się nowym standardem”.

Jeśli GM odetnie się od Chin, europejskie firmy – silnie obecne w USA – mogą zostać zmuszone do podobnych działań. To zapowiedź największych zmian w motoryzacji od czasu wejścia Chin do WTO.