21 kwietnia światem wstrząsnęła wiadomość ogłoszona w Domu Świętej Marty przez kard. Kevina Farrella. Przeżywszy 88 lat, do Domu Ojca odszedł papież Franciszek. Zakończył się dwunastoletni pontyfikat, który bez wątpienia przejdzie do historii jako pontyfikat przełomu. 266. następca św. Piotra pozostawił po sobie Kościół w innym kształcie niż zastał go zasiadając na papieskim tronie. Jorge Mario Bergoglio był papieżem kontrowersyjnym, a jego pontyfikat wpisał się w podziały, które targają katolikami. Pierwszy w historii jezuita na tronie św. Piotra nie starał się tych podziałów łagodzić, będąc papieżem z każdym rokiem bardziej krytykowanym przez konserwatywne skrzydło Kościoła i zachwalanym przez reprezentantów skrzydła liberalnego.
Flaga LGBT nad Watykanem?
Jak zauważył w artykule opublikowanym po śmierci papieża na łamach Vatican News Salvatore Cernuzio, celem pontyfikatu Franciszka było „inicjowanie procesów”. „Procesów będących w toku, zakończonych lub odległych, procesów prawdopodobnie nieodwracalnych, także dla tych, którzy zasiądą na tronie Piotrowym po nim” – wskazał dziennikarz. Procesy te obejmują m.in. kwestie doktrynalne, czego przykładem jest ten zapoczątkowany przez synody biskupów na temat małżeństwa i rodziny, których owocem stała się adhortacja „Amoris Laetitia”. W dokumencie z 2016 roku papież Franciszek otworzył drogę do udzielania Komunii świętej osobom rozwiedzionym, żyjącym w ponownych, niesakramentalnych związkach. Interpretacji tego dokumentu dokonała w 2023 roku Dykasteria Nauki Wiary. Odpowiadając na wątpliwości kard. Dominika Duki, kard. Victor Manuel Fernández stwierdził, że zgodnie z nauczaniem papieża Franciszka, w pewnych sytuacjach można dopuścić rozwodników żyjących w ponownych związkach do Komunii świętej, nawet jeżeli nie powstrzymują się oni od aktów płciowych. To prawdziwy przewrót kopernikański, ale nie jedyna rewolucja w nauczaniu Kościoła na temat etyki seksualnej, która dokonała się w trakcie pontyfikatu papieża Franciszka. Druga rewolucyjna zmiana dotyczy podejścia do osób homoseksualnych.
O stosunek zmarłego papieża do kwestii związanych z ruchem LGBT zapytaliśmy pilnego obserwatora tego pontyfikatu, red. Pawła Chmielewskiego z PCh24.pl. Dziennikarz podkreśla, że „papież Franciszek od samego początku pontyfikatu wykazywał się bardzo koncyliacyjną postawą wobec środowisk homoseksualnych”.
- „Już w 2013 roku wypowiedział głośne słowa Kim jestem, żeby osądzać dotyczące zachowań homoseksualnych. Pozostał wierny temu ujęciu do samego końca. Franciszek wyraźnie wspierał sztandarowe postaci dialogujące w Kościele ze środowiskami LGBT, jak o. Jamesa Martina SJ, s. Jeannine Gramick czy o. Timothy’ego Radcliffe’a. Tego ostatniego uczynił nawet kardynałem. Można powiedzieć, że choć Franciszek konsekwentnie oceniał aktywność homoseksualną jako grzeszną, to zarazem sugerował, jakoby nie był to wcale grzech ciężki, ale raczej jakieś umiarkowane nieuporządkowanie”
- przypomina.
Punktem kulminacyjnym dokonującej się w czasie minionego pontyfikatu rewolucji w podejściu Kościoła do osób homoseksualnych było ogłoszenie w grudniu 2023 roku przez Dykasterię Nauki Wiary deklaracji doktrynalnej „Fiducia Supplicans”, w której dopuszczono pewną formę błogosławienia par homoseksualnych.
- „Teoretycznie chodziło tutaj o jakiegoś rodzaju „umocnienie” osób żyjących w takich związkach bez sugerowania, że sam związek jest aprobowany przez Kościół. W praktyce trudno to jednak odróżnić i w wielu krajach uznano, że Fiducia supplicans oznacza de facto akceptację relacji homoseksualnych. Dlatego na przykład w większości krajów Afryki dokument ten został całkowicie odrzucony. Jeszcze nigdy w historii tylu biskupów nie sprzeciwiło się nauczaniu papieża. To wymowny dowód chaosu, w jakim pogrążał się Kościół za pontyfikatu Franciszka”
- zauważa red. Chmielewski.
Wszystkie religie prowadzą do zbawienia?
Jednym z najbardziej zapamiętanych obrazów minionego pontyfikatu z pewnością pozostanie wprowadzenie figurki Pachamamy do ogrodów watykańskich. Czczona przez rodzime ludy Ameryki Łacińskiej bogini płodności została uhonorowana przez papieża w 2019 roku. Podejście do innych religii, obok etyki seksualnej, jest jednym z najbardziej kontrowersyjnych elementów pontyfikatu Franciszka. Bergoglio wielokrotnie zdawał się wyrażać przekonanie, że w zasadzie wszystkie religie mogą prowadzić do zbawienia.
- „W 2019 roku Franciszek podpisał tak zwaną Deklarację z Abu Zhabi, w której razem z wielkim imamem z Uniwersytetu Al-Azhar w Kairze, Ahmedem al-Tayyeebem, stwierdził, że pluralizm religii jest wyrazem mądrej woli Bożej. Wielu komentatorów odczytało to jako wyraźne opowiedzenie się za koncepcją pluralizmu religijnego, to znaczy przekonania, jakoby różne religie prowadziły do Boga”
- przypomina nasz rozmówca.
W osobistej rozmowie papieża Franciszka o korektę tego nauczania poprosił wówczas bp Athanasius Schneider z Kazachstanu.
- „Franciszek zapewnił go, że nie miał złych intencji, ale nigdy nie przeprowadził tej korekty w zadowalającej formie. Co więcej we wrześniu 2024 roku udał się w podróż do Azji Południowo-Wschodniej. Goszcząc w Dżakarcie i Singapurze wygłaszał zdania, które zrównywały ze sobą takie religie jak islam, hinduizm, buddyzm, sikhizm i chrześcijaństwo. Wywołał tym duży skandal, ale żadnej korekty nie było”
- dodaje red. Chmielewski.
Chodzi o spotkanie Franciszka z indonezyjską młodzieżą we wrześniu ub. roku, kiedy to papież porównał różnice między religiami do różnic między językami. Franciszek stwierdził, że różne religie są różnymi drogami do Boga, nie akcentując przy tym prawdy o tym, że „nie ma w żadnym innym zbawienia, gdyż nie dano ludziom pod niebem żadnego innego imienia, w którym moglibyśmy być zbawieni”. W podobnym tonie kilka dni później Ojciec Święty zwrócił się do młodzieży w czasie ekumenicznego spotkania w Tiranie stwierdzając, że „różnorodność tożsamości kulturowych i religijnych jest darem Boga”. Czy więc po pontyfikacie Franciszka Kościół katolicki wciąż wierzy w jedyność zbawczą Jezusa Chrystusa?
- „Po jego pontyfikacie nauczanie Kościoła odnośnie jedyność zbawczej Jezusa Chrystusa i Kościoła nie jest w żaden sposób zmienione, bo Franciszek nie wydał nigdy dokumentu na ten temat. Wygłaszał swoje wątpliwe teorie wyłącznie przy nieformalnych okazjach. Wywołał tym jednak tak duże zamieszanie, że należy mieć nadzieję, iż kolejny papież te sprawy wyjaśni zgodnie z katolicką ortodoksją”
- mówi publicysta PCh24.pl.
Decentralizacja czy schizma?
Kluczowym przedsięwzięciem pontyfikatu Franciszka był rozpoczęty w 2021 roku Synod o synodalności. Chociaż formalnie zakończył się on w październiku ub. roku, zapoczątkowany przez Franciszka proces synodalny wciąż trwa. Najważniejszym postulatem tego procesu jest decentralizacja Kościoła. Chodzi o umożliwienie Kościołom lokalnym, które rozwijają się w „różnym tempie”, autonomicznego kształtowania doktryny. Do niedawna wiele mówiło się o możliwej schizmie, którą zagrożony miałby być choćby Kościół w Niemczech, decydując się na realizację sprzecznych z katolicką doktryną pomysłów. Decentralizacja jest pewną alternatywą dla schizmy. Zamiast mówić o odłączeniu się wspólnot głoszących sprzeczne z nauczaniem Rzymu tezy, daje się im prawo do autonomicznego kształtowania doktryny. Tak też w Kościele przyszłości, w którym zrealizowany zostanie postulat decentralizacji, związki homoseksualne mogą pozostawać czymś nieakceptowalnym dla Kościoła katolickiego w Polsce, a jednocześnie będą mogły być błogosławione w Kościele katolickim w Niemczech.
- „Papież Franciszek obejmując w 2013 roku władzę w Kościele nie miał łatwego zadania. Na skutek zmian wprowadzanych po II Soborze Watykańskim w katolicyzmie panował duży chaos. Za pontyfikatów Jana Pawła II oraz Benedykta XVI próbowano niekiedy ten chaos ogarniać, ale zwykle ze zbyt małą siłą. W efekcie w różnych miejscach na świecie rozpowszechniły się kompletnie odmienne ujęcia wielu ważnych zagadnień teologicznych. Franciszek nie próbował zaprowadzić w tej dziedzinie jedności. Wprost przeciwnie, uznał, że tę istniejącą różnorodność doktrynalną i moralną należy zaakceptować i nadać jej formalne ramy. Dlatego zaczął promować koncepcję decentralizacji Kościoła katolickiego, której kulminacją miał stać się Synod o Synodalności odbyty w latach 2021-2024”
- wyjaśnia red. Chmielewski.
- „W ocenie wielu konserwatywnych biskupów i teologów pomysł Franciszka na zachowanie jedności Kościoła poprzez decentralizację jest wewnętrznie sprzeczny. Nie można mówić o faktycznej jedności, jeżeli katolicy mają zupełnie odmienne przekonania na wiele istotnych tematów. Wydaje się, że następca Franciszka powinien podjąć próbę usunięcia tych pęknięć i rozpocząć pracę na rzecz przywracania faktycznej jedności doktrynalnej i moralnej, nawet jeżeli wiązałoby się to z pewnymi kosztami w postaci lokalnych schizm. To wymagałoby jednak bardzo dużo odwagi i samozaparcia”
- dodaje dziennikarz.
Co po Franciszku?
Czy na taką pracę, mającą powstrzymać proces decentralizacji i przywrócić faktyczną jedność Kościoła, zdecyduje się następca Franciszka? Zmarły w poniedziałek wielkanocny papież zatroszczył się, by tak się nie stało. W marcu, przebywając w klinice Gemelli, Franciszek zatwierdził list, który szef Sekretariatu Generalnego Synodu kard. Mario Grech skierował do wszystkich biskupów świata. Wezwał w nim do wdrażania zmian wypracowanych w ramach zakończonego w październiku ub. roku Synodu o Synodalności i ogłosił, że w 2028 roku odbędzie się w Rzymie Zgromadzenie eklezjalne. Zatwierdzając dokument podpisany przez kard. Grecha, Franciszek powierzył mu kontynuowanie rozpoczętego przez siebie procesu synodalnego. Nowy papież będzie oczywiście mógł ten proces zatrzymać. Franciszek wytrwale dbał jednak, by nowego papieża wybierali kardynałowie podzielający jego wizję reformy Kościoła. Nie powoływał do kolegium kardynalskiego niezgadzających się z nim duchownych, jak robili to jego poprzednicy. Na kardynałów kreował podobnych sobie rewolucjonistów, gotowych kontynuować zapoczątkowane w Kościele zmiany, takich jak choćby kard. Timothy Radcliffe, o którym wspomniał nasz rozmówca. Arytmetyka wskazuje więc, że czeka nas kontynuacja rewolucji.