Kilka dni temu katolicki internet na chwilę oniemiał: huknęła wieść, że jeden z biskupów… wziął sobie żonę. Najpierw porzucił własną diecezję, a później zawarł kontrakt cywilny…

Chodzi o biskupa rodem z Niemiec, Reinholda Nanna, posługującego w Peru. Tak radykalne odejście od celibatu nie zdarza się zbyt często.

Choć wiadomość może szokować, nie jest niczym szczególnie zaskakującym biorąc pod uwagę klimat ideowy, w jakim się poruszamy. Celibat w mentalności rosnącej liczby księży – i biskupów! – stał się po prostu jakimś archaicznym, przestarzałym wynalazkiem. Nie ma w zasadzie tygodnia, by w mediach nie pojawiały się jakieś głośne ubolewania nad „ciężarami” celibatu formułowane przez duchownych.

Celują w tym środowiska germańskie, a jakże. Na przykład… nowy arcybiskup Wiednia, Josef Grünwidl. Stolica Austrii z racji na świetną katolicką historię tego kraju powinna świecić dziś przykładem i umacniać prawowierność i Tradycję – ale od dawna dzieje się zupełnie inaczej. Przez długie lata kierował nią kardynał Christoph Schönborn, człowiek tyleż elegancki co oddany ideom progresywnym. Teraz papież Leon XIV zdecydował o jego następcy i wybrał właśnie Grünwidla. Tuż po podaniu tej nominacji do wiadomości publicznej we Wiedniu zorganizowano konferencję prasową. Grünwidl mówił, czego chce. Między innymi: zniesienia obowiązkowego celibatu!

Jak tłumaczył, wielu katolików może i zdecydowałoby się na kapłaństwo, ale celibat im po prostu przeszkadza, dlatego tego nie robią. Kościół w ten sposób ma „tracić” liczne „powołania”; celibat należy w efekcie uczynić opcjonalnym – niech każdy sam wybiera, co chce.

Taka narracja jest w świecie germańskim absolutnie powszechna – propaguje ją znaczna część biskupów i księży. W Polsce też słychać takie głosy. Celibat? W porządku, może dla mnichów albo niektórych księży, ale to przecież nie jest wcale jakaś „uświęcona tradycja”, można to zmienić, ba, warto…

Trudno o większą bzdurę. Historia Kościoła katolickiego pokazuje jasno: liczba powołań nie jest w żaden sposób ograniczana przez celibat. Przecież na przestrzeni wieków powołań było mnóstwo – mimo że bezżenność stanowiła, tak jak dziś, twardy obowiązek. Powołania rodzą się wtedy, kiedy wśród katolików jest wiara. Wtedy w rodzinach przychodzi na świat dużo dzieci, od najmłodszych lat uczonych miłości do Kościoła i liturgii. Kiedy zamiast gorliwej wiary panuje oschłość – dzieci nie ma, a te, które są, nie interesują się liturgią. W efekcie nie ma też powołań. Celibat nie ma tu nic do rzeczy!

Co więcej, wbrew popularnym dziś narracjom, celibat, owszem, jest uświęconą tradycją Kościoła. Teoretycznie to zmienna dyscyplina – w praktyce jednak coś znacznie więcej. Pisał o tym w 2020 roku Benedykt XVI w książce „Z głębi naszych serc”, niewielkim tomiku z tekstami jego oraz kardynała Roberta Sarah. Józef Ratzinger pokazał, że celibat jest ściśle związany z samą ideą kapłaństwa – zarówno w chrześcijaństwie jak i w Starym Testamencie. Rezygnacja z celibatu oznaczałaby zerwanie nie tylko z obyczajem przeszłości, ale również z wewnętrznym sensem życia kapłańskiego.

Fakt, że rosnąca liczba katolików, świeckich i duchownych, tego nie rozumie, jest tylko kolejnym przykładem na głębię kryzysu katolicyzmu. Na kapłaństwo patrzy się czysto socjologicznie albo nawet funkcjonalnie. To jeden z zawodów – ekspert ds. liturgii, homilii, zarządzania parafią. Profesjonalny szafarz sakramentów i kierownik lokalnej jednostki duszpasterskiej, ot co. Takie spojrzenie zawiera w sobie oczywiście część prawdy – ale jest absurdalnym uproszczeniem, jakby ominięciem samej istoty sprawy. Najważniejszym zadaniem kapłana jest składanie Najświętszej Ofiary – kapłan działa przy ołtarzu jako alter Christus, na wzór i niejako w osobie Najwyższego Kapłana, którym jest Zbawiciel.

Dlaczego ta prawda nie pociąga do kapłaństwa młodych chłopaków? Prawdopodobnie dlatego, że… rzadko kiedy się ją słyszy. Dlatego zamiast znoszenia celibatu trzeba nam czegoś zupełnie innego: ożywienia wiary w rodzinach i nowego zachwytu pięknem i doniosłością katolickiej liturgii. Tylko to może dać Kościołowi nowych księży.