Zielona energia - nikt do końca nie jest w stanie precyzyjnie zdefiniować tego terminu. "Zielona energia" jest więc hasłem bardzo pojemnym, co przy tak potężnych środkach finansowych, które w dodatku muszą być wydane jedynie w tym celu czyni sprawę podatną na korupcję i defraudację.

Jak to możliwe, że prawnie nie doprecyzowano celowości wydatkowania pieniędzy publicznych?

"Kiedy nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze."

Problem jednak polega na kierunku strumienia tych środków. W obecnej sytuacji zaciągamy gigantyczne kredyty celowe na zagraniczne urządzenia o bardzo wątpliwej przydatności dla naszego systemu elektroenergetycznego. Wydanie tak olbrzymich środków na turbiny wiatrowe nie rozwiązuje żadnego z naszych problemów, w tym najważniejszego czyli - stabilności dostarczania energii, a stwarza wiele nowych, o czym później.

Zabudowane polskich miejscowości wiatrakami nie spowoduje, że obecne elektrownie przestaną istnieć. Będzie więc jeszcze drożej dlatego, że do obecnych, wysokich kosztów trzeba będzie doliczyć serwisowanie i utrzymanie turbin wiatrowych. Wiatrak nie jest alternatywą dlatego, że energia elektryczna produkowana w sposób nieliniowy nadal wymaga stabilizatora systemu w postaci elektrowni tradycyjnej, co w naszym przypadku oznacza- węglowej.

Spośród 18 zakładów elektroenergetycznych tylko 7 do produkcji energii wykorzystuje węgiel brunatny. Pozostałe są opalane węglem kamiennym. Farmy wiatrowe w korzystnych warunkach zaspakajają 36% zapotrzebowania. Węgiel kamienny stanowi w tej sytuacji nadal 37%. Resztę zapotrzebowania zaspakaja węgiel brunatny oraz import. Produkcja energii z biomasy, gazu, turbin wodnych i pozostałych źródeł jest niewielka.

Zatem zakładając zwiększenie wolumenu produkcji pochodzącej z kosztownych siłowni wiatrowych nadal będziemy zmuszeni utrzymywać w gotowości nie tylko wiatraki, ale także sieci, kopalnie węgla brunatnego i kamiennego, środki transportu węgla, infrastrukturę transportową oraz same elektrownie z ich pełnym personelem.

Kolejne olbrzymie wyzwanie to modernizacja sieci przesyłowej i zwiększenie modulacji związane z brakiem stabilności produkcji energii z OZE, które mamy zamiar rozwijać. Te problemy nadal nie są rozwiązywane, a w zamian proponowane jest nam, by inwestorzy dowolnie i bez konsultacji społecznych korzystali z dostępnych gruntów w naszych gminach. Gdyby realizacja projektów siłowni wiatrowych w bezpośrednim oddziaływaniu obszarów zamieszkałych doszła do skutku natychmiast wywoła olbrzymie koszty społeczne i ekonomiczne. Następstwem czego działki oraz budynki w oddziaływaniu wiatraków stracą wartość, miejscowości będą się wyludniać oraz taki stan spowoduje dewastację środowiska naturalnego wraz z krajobrazem.

Skoro efektywność produkcji energii z farm wiatrowych na lądzie jest tak wątpliwa, to dlaczego przyciąga tylu inwestorów?

Powodem są narzucone przepisy unijne podyktowane interesem najbardziej wpływowych krajów, a argumentowane ratowaniem klimatu. Z tych wytycznych wynikają także regulacje podatkowe bez których inwestycje w produkcję energii z turbin wiatrowych na lądzie nie mają ekonomicznego uzasadnienia.

Jeśli realizacją projektów farm wiatrowych zajmą się wpływowe grupy interesów to istnieje poważne ryzyko, że wykorzystają one przewagi finansowe oraz lobbing polityczny w negocjacjach z gminami, a to one będą decydowały o lokalizacji farm turbinowych gigantów.

Historycznym przykładem takiej sytuacji mogą być wsie Cisowo i Kopań w gminie Darłowo. Tam za zgodą władz gminy lecz wbrew mieszańcom wzniesiono nieopodal domostw wielkie turbiny wiatrowe, które w rezultacie doprowadziły do zablokowania rozwoju miejscowości oraz wielu innych poważnych problemów natury społeczno-ekonomicznej. Obecnie nie dość, że wiatraki uniemożliwiają rozwój, hałasują, powodują efekt migania to jeszcze zniszczyły chroniony prawem krajobraz i środowisko naturalne. Ziemie stały się bezwartościowe, ludności ubyło. Wiatraki spowodowały, że wszelkie inwestycje w miejscowości stały się nieopłacalne. Krzywda społeczna jest ogromna, a refleksji ze strony władz gminy brak, bo właściciele wiatraków są potężni i płacą podatki.

Wywłaszczenia

W kontekście procedowania nowej "ustawy wiatrakowej" można stwierdzić, że wzniesienie potężnych turbin w odległości 300 m od domostw realnie oznacza wywłaszczenie mieszkańców z ich nieruchomości, tylko, że bez formalnego tytułu prawnego. Nikt nie będzie chciał mieszkać w bezpośrednim oddziaływaniu takiej instalacji. Krzywda ludzka stanie się faktem gdy mieszkańcy takich miejscowości będą tracili majątek życia.

Rozwiązanie

Energia oparta na źródłach odnawialnych jest potrzebna, tym bardziej, że technologie te dynamicznie się rozwijają. OZE systematyczne staje się szerzej dostępne, bardziej efektywne i tańsze. W tym zakresie powinniśmy wspierać taką produkcję energii lecz w sposób rozproszony, dopasowany do lokalnych potrzeb włącznie z zakładami produkcyjnymi. Do zaspokojenia potrzeb energetycznych przemysłu można wykorzystać małe i bezpieczne reaktory SMR lub biogazownie.

Takie rozwiązanie pozwoli na wzrost udziału niskoemisyjnej energetyki w ogólnym miksie i jednocześnie nie wymaga wielkiej ingerencji w sieci przesyłowe.

Źródła stabilizujące system z opartych na węglu powinny być stopniowo zastępowane bardziej efektywnymi i niskoemisyjnymi. Stosowane rozwiązania muszą być przede wszystkim ekonomiczne, na przykład reaktory jądrowe najnowszej generacji wspomagane farmami offshore na Bałtyku. Jednocześnie powinny trwać prace nad efektywnym zgazowaniem węgla oraz wykorzystaniem złóż geotermalnych, których Polska podobnie jak węgla ma jedne z największych zasobów na kontynencie.

Uzupełnienie systemu OZE podczas maksymalnej produkcji, która nie może być konsumowana mogą stanowić stacje produkcji wodoru. Nawet jeśli wydajność takiego zabiegu stanowi obecnie ok. 17% to jednak jest to bezemisyjne paliwo, które można magazynować.

Maciej Bienert

Dla: fronda.pl