Wilmore i Williams utknęli w kosmosie po licznych problemach technicznych, jakie miała rakieta Boeing Starliner, którą przylecieli na stację. Ze względu na bezpieczeństwo astronautów zdecydowano, że ich powrót na ziemię jest niemożliwy. Pierwotnie mieli spędzić w przestrzeni pozaziemskiej 8 dni. We wtorek w nocy Wilmore i Williams wraz z Nickiem Hague i rosyjskim kosmonautą Aleksandrem Gorbunowem powrócili na ziemi dzięki misji ratunkowej zorganizowanej przez SpaceX Elona Muska.
Jak pisze Madeline Coggins z „Fox News”, powrót dwójki astronautów „stał się kwestią polityczną dla administracji Trumpa, gdy Musk poprzednio powiedział (...) 18 lutego, że Biden pozostawił astronautów w kosmosie z powodów politycznych”. Prezydent Trump z kolei stwierdził, że Williams i Wilmore zostali „porzuceni” przez administrację Bidena i skrytykował swojego poprzednika, że nie podjął wcześniejszych działań.
„Jezus Chrystus realizuje swój plan i swoje cele dla swojej chwały w całej ludzkości, a to jak to wpływa na nasze życie, jest znaczące i ważne” – Wilmore kontynuował swoją odpowiedź jeszcze w czasie pobytu na stacji kosmicznej. Dodał, że ponieważ to rozumie, czuje zadowolenie: „Rozumiem, że działa On we wszystkim. Niektóre rzeczy są dla dobra – zajrzyjcie do Listu do Hebrajczyków, rozdział 11 – niektóre rzeczy wydają się nam nie tak dobre, ale to wszystko prowadzi ku Jego dobru, dla tych, którzy uwierzą. Taka jest odpowiedź”.
Wilmore należy do protestanckiego zboru o nazwie Kościół Baptystów Opatrzności (Providence Baptist Church) w Pasadenie w stanie Teksas. W czasie pobytu w kosmosie kontaktował się z innymi wierzącymi ze swojej wspólnoty, a nawet dzwonił do tych, którzy byli chorzy, uczestniczył w nabożeństwach modlitewnych. Według świadectwa Tommy’ego Dahna, pastora z Pasadeny, Wilmore w e-mailu wyznał mu, że „nie nauczył się niczego nowego o Bogu będąc w kosmosie. (...) To tylko potwierdziło to, w co już wierzył. Słowo Boże wystarczy”.