Publicysta pisze na łamach najnowszego wydania tygodnika „Niedziela” o „wielkiej wędrówce ludów”, której skutki zaczynamy już odczuwać w Polsce. Autor jest przekonany, że proces ten został sztucznie wywołany.

- „Wielokrotnie się zastanawiałem nad sensem tzw. kolorowych rewolucji, które wzniecane były w krajach północnej Afryki i Bliskiego Wschodu. Rozbito wtedy stabilność Libii, zabito jej dyktatora Muammara Kadafiego i tzw. brama libijska dla migracji z Czarnej Afryki stanęła otworem. Zniszczono stabilność Syrii i Iraku, zaburzono organizację Egiptu, a to wystarczyło, aby do biedoty popłynęło hasło: oto otworzyła się wam brama do Europy, gdzie kobiety są łatwe, zasiłki wysokie, pracować nie trzeba, a system polityczny was chroni i preferuje bardziej niż rdzennych mieszkańców”

- pisze Gadowski.

W ten sposób do Europy ruszyli „wyrwani spod rodowej i plemiennej kontroli ludzie dzicy i roszczący sobie nienależne im prawa, gnani propagandą handlarzy, przemytników, ale też ideologów multikulturowego świata”. Publicysta podkreśla, że wyzuci z chrześcijaństwa, staliśmy się bezbronni wobec tych obcych nam kulturowo mężczyzn.

- „Eksplozja demograficzna w emigranckich gettach jest faktem. Nowi przybysze stają się elektoratem ultralewicowców i w ten sposób zyskują polityczne perpetuum mobile do dalszej inwazji i eskalowania swoich roszczeń”

- zauważa.

Autor zaznacza, że cywilizowane społeczeństwo ma obowiązek pochylić się nad emigrantem, który uciekł ze swojego kraju z uwagi na bezpośrednie zagrożenie, na przykład polityczne prześladowania. Warunkiem jest, że tacy ludzi asymilują się i uczciwie pracują na swoje utrzymanie. Polska potrzebuje też imigrantów zarobkowych, którzy chcąc godniej żyć, często podejmują się w naszym kraju pracy, której nie chcą wykonywać Polacy. Gadowski zwraca uwagę, że tak było z Ukraińcami, którzy zaczęli przybywać do Polski w 2014 roku.

- „Zupełnie inni ludzie przyjechali do nas po wybuchu wojny rosyjsko-ukraińskiej w 2022 r. Niektórzy od początku byli pełni roszczeń i nie mieli ochoty wtapiać się w polskie społeczeństwo. Mamy z nimi dziś rosnący problem wewnętrzny – coraz mocniej zaburzają bezpieczeństwo naszych wspólnot i usiłują przenosić do Polski niechlubne zwyczaje ze swojej ojczyzny. Tu już możemy mówić o nowym typie obcych, których na siłę się nam wciska – to intruzi. Intruzi charakteryzują się tym, że nikt ich do krajów – które atakują – nie zaprasza. Nie stanowią też czynnika wzmacniającego kraje, które najeżdżają”

- twierdzi dziennikarz.

Właśnie intruzi, podkreśla Gadowski, szturmują dziś Europę.

- „Rozróżnienie między emigrantami, migrantami i intruzami jest konieczne, abyśmy się zorientowali, jak wykorzystuje się nasze człowieczeństwo i poczucie solidarności. Tam, gdzie musimy już się bronić, wmawia się nam, że musimy być litościwi i pokornie znosić bezczelność obcych. To już początek końca Zachodu. Czy wraz z nim legnie w gruzach i Polska?”

- pyta.