Zgodnie z przyjętą ustawą, hodowle mają zostać całkowicie wygaszone do 31 grudnia 2033 roku. Proces ma być stopniowy – państwo przewiduje system odszkodowań, które będą maleć wraz z upływem lat. Hodowcy, którzy zamkną działalność do 1 stycznia 2027 roku, otrzymają rekompensatę w wysokości 25 procent średniego rocznego przychodu z lat 2020–2024. W kolejnych latach stawki spadają – do 20, 15, 10 i 5 procent – aż do całkowitego wygaśnięcia możliwości ubiegania się o odszkodowanie po 2031 roku.
Nowelizacja ma zapewnić czas na przekształcenie gospodarstw i znalezienie alternatywnych źródeł dochodu. Według szacunków, w Polsce działało do tej pory około 400 ferm futrzarskich, głównie hodujących norki i lisy.
Za przyjęciem ustawy głosowało 339 posłów, przeciw było 78, a 19 wstrzymało się od głosu. Największe poparcie projekt uzyskał wśród partii rządzących – Koalicja Obywatelska, Polska 2050 i Lewica niemal jednomyślnie poparły ustawę. W klubie PiS głosy rozłożyły się niemal po równo, co pokazuje, że temat budzi duże emocje także wśród konserwatystów. Konfederacja była jednomyślnie przeciw.
Zwolennicy ustawy podkreślają, że zakaz hodowli futrzarskiej to krok cywilizacyjny i odpowiedź na oczekiwania społeczne. Organizacje prozwierzęce od lat domagały się likwidacji branży, wskazując na drastyczne warunki, w jakich przetrzymywane są zwierzęta.
Z kolei przeciwnicy ustawy – w tym część rolników i przedsiębiorców – argumentują, że decyzja ta pozbawi tysiące osób źródła utrzymania, a Polska utraci znaczącą pozycję w europejskim przemyśle futrzarskim. Wskazują też, że regulacje w innych krajach UE są mniej restrykcyjne, co może spowodować przeniesienie hodowli za granicę, na czym skorzystają hodowcy w innych krajach.