Tę myśl podsunęła zapewne paltformerskim spindoktorom pierwsza z przegranych przez Platformę Obywatelską kampanii z roku 2015. Wówczas do pogrzebania ówczesnej koalicji bardzo przyczyniło się powszechne przekonanie, że władza kradnie, a gigantyczna dziura w ściąganiu podatku VAT tylko o tym upewniała. Karuzela stanowisk w spółkach skarbu państwa pokazywała dobitnie,  jak toczy się walka frakcji pomiędzy "krewnymi i znajomymi Królika". Ważną rolę odegrała tu afera Amber Gold, gdy wielokrotnie karany oszust założył w mateczniku Platformy czyli w Gdańsku firmę,  która zbankrutowała przy bierności służb i prokuratury powodując szkody dla prawie 20 tysięcy osób,  które zainwestowały w tę piramidę finansową, czy skandale wokół Sławomira Nowaka. Wreszcie mieliśmy sprawę tzw.  Lex Krauze - wprowadzenia ustawy,  która zmieniła KSH i Kodeks Karny  w ten sposób, ze prokuratura była zmuszona zaniechać oskarżenia  a sąd umorzyć sprawę tuż przed tym, gdy biznesmen (oligarcha?) Ryszard Krauze miał stanąć przed sądem.    Kolejne, nagrane rozmowy, zwłaszcza te najważniejszych osób w państwie w kilku warszawskich restauracjach, w których niektórzy z  rozmówców,  posługując się bezceremonialnym, a niekiedy wręcz knajackim językiem, ujawniali o kulisy polityki, stały się gwoździem do trumny koalicji PO - PSL.  Myślę, że obecna strategia rządzącej dziś koalicji jest bezpośrednim efektem tamtej, bolesnej nauczki.

Doradcy Donalda Tuska (czy też on sam) zauważyli, że  nic tak skutecznie nie działa na wyborców,  jak odwołanie się do powszechnego, choć wcale niekoniecznie zawsze prawdziwego przekonania, że wszyscy rzadzący kradną.  A  od początków III RP to odium spadało zwłaszcza na "liberałów - aferałów" - politycznych przodków obecnej KO. Zdecydowano, że najlepszym sposobem na takie zarzuty jest je odwrócić. Czyli samemu krzyczeć "łapaj złodzieja".  Taktyka taka dość łatwo się sprawdza, jako że  w zasadzie żadna ekipa rządowa, w efekcie pokus jakie stwarza władza, nie jest całkowicie wolna od nieprawidłowości i zwykłych przekrętów, choć ich waga i skala bywają różne. Trzeba tylko odpowiednio nagłośnić i rozdąć nawet niewielkie sprawy, by uzyskać właściwy efekt propagandowy. Obecna koalicja poszła jednak dalej i najwyraźniej postanowiła do PiS zastosować logikę  powiedzonka międzywojennego facecjonisty Franza Fiszera,  który mawiał, że w Polsce nie będzie dobrze zanim się z 1000 ludzi nie rozstrzela, a jak zabraknie winnych, to trzeba dobrać z niewinnych...

Od ponad roku trwa niespotykana przez ponad 30 lat III RP kryminalizacja walki politycznej. Znacznej liczbie działaczy obecnej opozycji, osób z nia związanych, czy choćby tylko urzędników współpracujących z poprzednim rządem, postawiono już zarzuty karne.  Jeszcze większej liczbie je zapowiedziano, wobec kilku osób zastosowano areszt tymczasowy.

Prokuratura przesłuchuje  kolejnych świadków związanych z ludźmi poprzedniej ekipy, co w przypadku długoletniej szefowej biura Jarosława Kaczyńskiego - Barbary Skrzypek, zakończyło się tragicznie, gdy świadek zmarła na zawał w niespełna 3 dni po przesłuchaniu. Conajmniej 10 posłom PiS zdjęto immunitet parlamentarny, co umożliwiax postawienie im zarzutów (dwaj sami zrzekli się immunitetu), w tym byłemu premierowi, wicepremierowi, ministrowi obrony, ministrowi sprawiedliwości, ministrowi rolnictwa. Skierowano 4 wnioski o zdjęcie immunitetu do Europarlamentu.

Wrzawa wokół działań zwanych przez władzę "rozliczeniami",  przyćmiewa same, często bardzo wątle wyglądające, zarzuty. Wszystko to ma sprawić wrażenie, że mieliśmy do czynienia z jakimś monstrualnym rządem kryminalistów.

Jednocześnie przed zarzutami kryminalnymi bardzo trudno się bronić wobec opinii publicznej. Skąd ludzie,  którzy przecież osobiście nie znają danego polityka, urzędnika czy działacza maja wiedzieć, czy mówi on prawdę,  gdy zaprzecza zarzutom? Przecież złodziej, który realnie coś ukradł czy łapówkarz, też nigdy się nie przyznaje i też zawsze zaprzecza. Szczegóły śledztw, w większości wciąż pozostają utajnione, a do opinii publicznej poza wyjątkami, przedostają się przecieki potwierdzające stanowisko prokuratury.

 

Myślę, że znaleźliśmy się wszyscy w niezwykle niebezpiecznym momencie, W przekonaniu znacznej części zwolenników opozycji mamy do czynienia z politycznymi prześladowaniami, które przy jednoczesnym nadużyciu prawa,  mają doprowadzić do osłabienia a może i de facto likwidacji PiS, czyli głównej partii opozycyjnej.  Trudno jednak udowodnić taka opinię,  gdyż dziś w Polsce nie stosuje się paragrafów par exellence  politycznych (tak jak kiedyś "rozpowszechnianie fałszywych wiadomości mogących wyrządzić szkodę PRL"). Zwolennicy rządu sa natomiast przekonani, że dokonuje się akt sprawiedliwości dziejowej i pisowską opozycję należy słusznie całkowicie rozbić, a wręcz doprowadzić do jej likwidacji (jako "zorganizowanej grupy przestępczej").

Całej tej sytuacji towarzyszy zacięta wojna o władzę nad prokuraturą i bezprecedensowa w III RP próba odsunięcia części sędziów od poważniejszych spraw (w szczególności o kontekście politycznym), czy wręcz pozbawienia ich w ogóle sędziowskich uprawnień.  I mało ważne są tu przyczyny, jakie się podaje, planując taki akt ustrojowego barbarzyństwa, który póki co blokowany jest wciąż przez prezydenta.

 

Na przedwojennym budynku sądów w warszawskiej Alei Solidarności widnieje napis "Sprawiedliwość ostoją MOCY  i  TRWAŁOŚCI  Rzeczpospolitej". Nie sposób się z nim nie zgodzić. Niestety w tej chwili rząd najwyraźniej uważa wymiar sprawiedliwości za jeden ze swoich instrumentów władzy i co więcej można przypuszczać, że gdyby sytuacja polityczna odwróciła się - bardzo podobnie podeszłaby do tego obecna opozycja. Ścigający staliby się ściganymi.  I znów  w powodzi prawnych łamańców nie byłoby sposobu by udowodnić publicznie, kto NAPRAWDĘ złamał prawo, a kto prześladowany jest z zemsty.

Znaczna część obywateli jest całkowicie zdezorientowana, zwłaszcza gdy nie należy do żadnego z obozów. Z każdym miesiącem zmniejsza się tylko  jeszcze bardziej i tak niezbyt wysokie zaufanie Polaków do sądów i w ogóle wymiaru sprawiedliwości.

Cóż w takie sytuacji pozostaje, gdy nie sposób uzgodnić faktów, społeczeństwo jest w stanie zimnej wojny domowej, a po raz pierwszy od 30 lat na horyzoncie znów majaczy widmo politycznych represji?  Tylko sprawiedliwy sąd. Sąd, od którego my obywatele mamy prawo oczekiwać i wymagać by taki był. Dlatego tak ważne jest by wszystkie sprawy dotyczące działaczy opozycji i ich współpracowników zostały starannie i SPRAWIEDLIWIE osądzone przy otwartych drzwiach. Od tych prokuratorów, ale zwłaszcza sędziów, którzy je będą prowadzić, zależy bowiem coś znacznie więcej niż tylko los podsądnych i  ich własna zawodowa reputacja. Obojętne czy bedą to sędziowie z Justitii, Themis, Stowarzyszenia Sędziowie RP, czy też niezrzeszeni - od ich sędziowskiej bezstronności, wnikliwości i sprawiedliwości będzie bowiem zależała w pewnym sensie przyszłość wymiaru sprawiedliwości. A bez uczciwych sądów nie ma w państwie demokracji, jest tylko prawo silniejszego.