Wypowiedź byłego prezydenta Rosji padła niedługo po zmasowanych atakach ukraińskich dronów na rosyjskie lotniska, które zniszczyły część strategicznego lotnictwa Moskwy. Choć sam Władimir Putin zamilkł, Miedwiediew postanowił przemówić – i nie zostawił złudzeń.

„Rozmowy nie są po to, by podpisać kompromis, ale byśmy jak najszybciej zwyciężyli i zniszczyli reżim w Kijowie” – powiedział.

Słowa Miedwiediewa natychmiast wykorzystał senator Lindsey Graham, autor projektu drastycznych sankcji wobec Rosji. W ironicznym tonie pogratulował rosyjskiemu politykowi „szczerości” i uznał, że jego wypowiedź rozwiewa wszelkie wątpliwości co do intencji Putina.

„To wyjątkowy moment prawdy w wykonaniu rosyjskiej propagandy. Teraz już nikt przy zdrowych zmysłach nie może wierzyć, że Kreml dąży do pokoju” – podkreślił Graham.

Choć większość Zachodu rozumie, że rozmowy w Stambule to jedynie taktyczna gra Kremla, Donald Trump konsekwentnie utrzymywał, że „Putin chce pokoju”. Wypowiedź Miedwiediewa może jednak zmienić polityczny krajobraz w Waszyngtonie i przyspieszyć wdrożenie tzw. miażdżących sankcji wobec Rosji.

Projekt przewiduje m.in. 500-procentowe cła na surowce z Rosji dla każdego kraju, który nadal z nimi handluje – w tym Indii i Chin. To mogłoby faktycznie odciąć Moskwę od kluczowych wpływów z eksportu.

Prezydent Ukrainy, Wołodymyr Zełenski, nie ma złudzeń co do intencji Moskwy. Po rundzie negocjacji w Stambule ostro skomentował rosyjskie propozycje: „Oferują 2-3 dni zawieszenia broni, by zebrać ciała. Nie po to, by powstrzymać wojnę, ale by kontynuować ją z nową siłą. To idiotyzm i dowód, że nie interesuje ich życie ludzkie”.