Mariusz Paszko, portal Fronda.pl: Izrael jest już dość mocno krytykowany za swoje działania w Strefie Gazy, jednak pomimo tego zdecydował się na operacje lądową w Libanie. Czy izraelscy decydenci uznali, że na ostateczną rozprawę z Hezbollahem nigdy nie będzie w 100 % odpowiedniego momentu i poszli za ciosem
Dr Witold Repetowicz: Nie nazwałbym tego pójściem za ciosem po Strefie Gazy, ponieważ wojna w Gazie nie została zakończona w ogóle. Nie ma więc tutaj żadnego pójścia za ciosem. Mówiąc dokładnie, w wojnie w Gazie żaden z dwóch założonych celów operacyjnych, które tam zostały założone przez Izrael, czyli uwolnienie zakładników oraz zniszczenie Hamasu, nie został osiągnięty. Hamas nadal jest w Gazie i zakładnicy nie zostali uwolnieni. Jest to więc porażka Izraela i raczej nie tyle jest to pójście za ciosem, ile ewidentne przykrycie tej porażki z jednej strony. Z drugiej natomiast warto pamiętać, że przed 7 października ubiegłego roku Izrael znacznie bardziej przygotowywał się do operacji na północy niż obecnie na południu. Wszystkie plany Izraela były obliczone na konfrontację z Hezbollahem. Było widać wyraźnie, że Izrael miał bardzo dobre rozpoznanie wewnątrz Hezbollahu, czego dowodem były udane operacje zabicia najpierw Fuada Shukra, potem Ibrahima Akila, a wreszcie operacja „Pager” i zabicie Hassana Nasrallaha. Więc to jest raczej pójście za ciosem tych operacji.
Reasumując, nie jest niczym zaskakującym, że to uderzenie na Liban nastąpiło, ponieważ o nim mówiło się od wielu miesięcy, że ono może nastąpić, a nawet że jest niemalże pewne z różnych powodów. Nie dlatego, że to jest najlepszy moment na zniszczenie Hezbollahu, bo tego zniszczenia nie będzie i generalnie strategicznie Izrael nie osiągnie żadnych celów.
Taktycznie osiągnie oczywiście wiele sukcesów, ale strategicznie nie osiągnie żadnego. Nie zniszczy Hezbollahu, bo jest to praktycznie niemożliwe w wyniku takiej operacji. Jest to więc pójście za ciosem, ale za ciosem tych sukcesów przeciwko Hezbollahowi, a nie po Strefie Gazy, bo tam nie ma żadnego skutecznego ciosu.
A jak ta operacja może przebiegać? Co Izrael może tym osiągnąć?
To jest pytanie do Izraela, co chce osiągnąć. Izrael deklaruje, że ma to być operacja ograniczona, cokolwiek by to znaczyło, ponieważ sami komentatorzy izraelscy mają wątpliwości, co to mogłoby oznaczać. Praktycznie jest jednak bardzo wątpliwe, żeby ta operacja była ograniczona, ponieważ ograniczoną operacją niczego się w tym względzie nie osiągnie. Założenie, że zabezpieczy się jakąś strefę buforową, stworzy się ją przy granicy, jest błędne - takie myślenie zawiera w sobie same sprzeczności. Jeżeli bowiem dla przykładu, Izrael mówi o tym, że nie zamierza okupować terytorium Libanu, to nie ma mowy o tym, żeby stworzył strefę buforową. Generalnie rzecz biorąc, żeby zniszczyć arsenały Hezbollahu, które są zdolne do rażenia północnego Izraela, nie da się ograniczyć tej operacji do południa.
Są tu więc same znaki zapytania. Jedynym logicznym wyjaśnieniem dotyczącym celów tej operacji wydaje się być wciągnięcie w ten konflikt Stanów Zjednoczonych oraz sprowokowanie Iranu. Bez wciągnięcia USA nie da się bowiem uzyskać realności jakichś założeń strategicznych czy operacyjnych w odniesieniu do tej operacji.
Właśnie miałem pytać o tę rolę Amerykanów. Oni tam już pomagali? Podobno mają też wysłać jakieś wojska.
Od bezpośredniego udziału w tym konflikcie, na co jak dotąd się nie zanosiło, ponieważ Iran zapowiedział, że nie będzie w nim uczestniczył. Oczywiście uderzenie Iranu na Izrael i zapowiedziana przez Izrael odpowiedź może tu wiele zmienić. Jest to więc element odstraszania, a Amerykanie na tym etapie nie zamierzają się włączać. Istotne są tu oczywiście jeszcze dodatkowe elementy, ponieważ nie można wykluczyć, że irackie milicje nie zaczną atakować sił amerykańskich w regionie i na takie działania Amerykanie będą odpowiadać, ale to w tym wymiarze, gdzie sami Amerykanie będą atakowani.
Jest ponadto jeszcze kwestia ewakuacji z Libanu na Cypr. Trzeba też pamiętać, że Hezbollah posunął się wcześniej do gróźb ataku na Cypr. Ale to bardzo mało prawdopodobne by nastąpiło.
W Izraelu Hezbollah może jeszcze na wiele rzeczy uderzyć, bo cały czas ma arsenał i zobaczymy jak to będzie się rozwijało. Na chwilę obecną te uderzenia Hezbollahu nie są bardzo skuteczne, poza faktem, że jednak spełniają swoją rolę w tym względzie, że uniemożliwiają zrealizowanie deklarowanego przez Izrael celu, czyli powrotu uchodźców z północnej Galilei.
Słyszy się, że ten konflikt może spowodować kolejną falę uchodźców do Europy. Jak Pan to widzi?
Jeżeli w Libanie będzie to eskalować to jest takie zagrożenie.
Uprzejmie dziękuję Panie Doktorze za rozmowę.