„Pani policjantka była miła, sympatyczna i uczynna i podeszła do sprawy poważnie. Jednak policyjni informatycy szybko ustalili, że grożono mi śmiercią z konta z USA i znalezienie potencjalnego następcy Ryszarda Cyby (taksówkarz z Częstochowy, który zamordował ś.p. Marka Rosiaka, pracownika biura PiS w Łodzi) podobno było niemożliwe. Cóż, gdyby facet groził Trumpowi czy Bidenowi pewnie sprawa byłaby znacznie ważniejsza, ale, że groził pozbawienia życia Czarneckiego…” – pisze na łamach miesięcznika „Nowe Państwo” europoseł Ryszard Czarnecki.

Polityk podkreśla, że opisana sytuacja jest jednym z wielu przykładów hejtu, jakiego doświadcza on i wielu innych polityków obozu patriotycznego. Hejt ten nie jest jednak domeną anonimowych internautów. Podejmują go czołowi politycy opozycji. Czarnecki przypomina słowa posła Sławomira Nitrasa o „opiłowaniu katolików”, po których powołujący się na niego mężczyzna ściął krzyż. Hejterami, dodaje, często są też urzędnicy samorządowi i pracownicy miejskich spółek zarządzanych przez samorządowców związanych z opozycją.

- „Od hejtu słownego prosta droga do czynów”

- podkreśla europoseł.

Zauważa, że podpalenie biura Beaty Kempy czy ostrzelanie jego biura pewnie tez zaczęło się od „wyżywania się” w Internecie.

- „Już przestałem czytać w Internecie nienawistników, którzy zapowiadają wobec mnie zwykłą fizyczną przemoc. Ostatnie takie wpisy pojawiły się po debacie w Parlamencie Europejskim w Strasburgu z udziałem polskiego premiera. Problem polega jednak na swoistej asymetrii: emocjonalne wpisy naszych zwolenników są nagłośniane i traktowane w mediach jako wręcz „podżeganie do zbrodni”. Nie ma natomiast żadnej woli, chęci, potrzeby informowania o życzeniach śmierci kierowanych do nas (w tym do mnie) i wobec – uwaga! – członków naszych rodzin”

- podkreśla.

- „Pewnie do czasu aż pojawi się nowy Ryszard Cyba. I od słów przejdzie do czynów”

- dodaje.

kak/Nowe Państwo (11.2021), salon24.pl