Trwa spór z Czechami wokół kopalni w Turowie. Polska nie chce wstrzymać wydobycia i pracy elektrowni ani płacić nałożonych przez TSUE kar. Dla mieszkańców Bogatyni, na której terenie mieści się kopalnia, zamknięcie kopalni to najczarniejszy scenariusz.

TSUE w trybie zabezpieczenia nakazał Polsce wstrzymanie wydobycia węgla w kopalni w Turowie. Postanowienie w tym przedmiocie zapadło w maju w związku ze skargą Czech przeciwko Polsce.

Polska wówczas nie wstrzymała wydobycia, podejmując jednocześnie negocjacje z Czechami w sprawie polubownego zakończenia sporu.

Teraz jednak na wniosek KE TSUE orzekając w składzie jednoosobowym nałożył na Polskę kary finansowe za niewykonanie postanowienia o wstrzymaniu wydobycia. Kara wynosi 500 tys. euro za każdy dzień niewstrzymania. Czechy domagały się aż 5 mln euro kary za każdy dzień niewstrzymania wydobycia.

Kopalnia w Turowie i mieszcząca się nieopodal elektrownia zatrudniają łącznie 8 tys. ludzi, stanowiąc tym samym bardzo istotne dla całego regionu placówki. Ponadto wstrzymanie wydobycia wiąże się również ze wstrzymaniem pracy elektrowni, która zaopatruje w prąd cały region.

- Rządzący odkładali tę sprawę w czasie, nie rozmawiali z Czechami, kiedy był na to czas, a teraz wyszło jak wyszło. Negocjacje, które teraz się toczą, idą bardzo mozolnie - powiedziała Polskie Agencji Prasowej p. Agnieszka, która pracuje w kwiaciarni.

- Kompleks w Turowie to jedyne w Bogatyni źródło utrzymania ludzi. Poza fabrykami w Niemczech i Czechach tu nie ma nic innego - dodała.

W kopalni w Turowie pracują jej zięć i szwagier.

- Zięć już zdecydował o wyprowadzce stąd m.in. ze względu na tą niepewną sytuację. Jak zamkną kopalnię, to wszyscy stąd powyjeżdżają, upadną lokalne biznesy i Bogatynia przestanie istnieć - ocenia p. Agnieszka.

- Śledzę na bieżąco wszystkie informacje w tej sprawie i martwi mnie to, że nie dochodzi do porozumienia. Mój syn wziął kredyt i chce się budować, więc zależy mi bardzo, żeby tę pracę utrzymał. Dobrze, że nie doszło do zamknięcia kopalni, bo niemożliwym jest z dnia na dzień taką operację wykonać, a powtórne uruchomienie kopalni mogłoby być bardzo kosztowne - mówi z kolei p. Robert, którego syn pracuje w kopalni.

Inna rozmówczyni PAP oskarża rząd o brak dyplomacji w tej sprawie, a obie strony o zbyt dużo pychy i buty.

- Obserwując sytuację, jaką mamy w kraju i to co się dzieje twierdzę, że nasza dyplomacja nie istnieje. Negocjacje, które się teraz odbywają, są chyba dla wszystkich bardzo nieczytelne - powiedziała.

- Czas po prostu poważnie porozmawiać. Ja widzę tylko przepychanki, dużo w tym wszystkim jest buty, za dużo pychy - dodała.

Podkreśliła, jak ogromne znaczenie dla całego regionu ma kopalnia w Turowie.

- Mieszkańcy są pełni obaw, bo większość osób jest zatrudnionych w elektrowni i kopalni. Nie wiem, co będzie jak zostaną zamknięte, bo nie ma tu już innego przemysłu. Niegdyś byliśmy sławni z zakładów bawełnianych, a w tej chwili oprócz kompleksu nie ma nic, nic się nie buduje. Młodzi ludzie boją się z tym miastem wiązać swoją przyszłość - powiedziała.

jkg/pap