Sąd rejonowy w Moskwie ukarał Marinę Owsiannikową grzywną w wysokości 30 tys. rubli (280 dolarów) za wykroczenie administracyjne, jakim było pokazanie na wizji plakatu wzywającego do protestowania przeciwko wojnie na Ukrainie i zorganizowanie „nieskoordynowanej akcji publicznej”. To jednak jedynie wstęp do rzeczywistych represji wobec dziennikarki. Jednocześnie trwa śledztwo ws. „publicznego rozpowszechniania fałszywych informacji”, za które grozi jej nawet 15 lat więzienia.
Marina Owsiannikowa wykazała się niezwykłą odwagą i w czasie nadawanego na żywo programu zaprotestowała przeciwko bestialskiej wojnie prowadzonej na Ukrainie przez Władimira Putina. Kobieta pojawiła się na wizji z planszą z antywojennymi hasłami. Apelowała do widzów, aby nie wierzyli w kłamstwa reżimowej telewizji. Opublikowała też nagranie w mediach społecznościowych, na którym zachęcała do protestów przeciwko wojnie. Przyznała, że jest jej wstyd, iż pracowała dla Kanału 1. i brała udział w szerzeniu rządowej propagandy.
Dziennikarkę zatrzymano. Rano została zwolniona i umieszczona w areszcie domowym. Moskiewski sąd skazał ją na karę grzywny, ale to niestety dopiero początek.
W marcu prezydent Rosji Władimir Putin podpisał ustawę wprowadzającą kary do 15 lat więzienia za publikację „fałszywych informacji” na temat rosyjskich sił zbrojnych. Właśnie taka kara grozi teraz dziennikarce.
kak/PAP