Czy w walce z koronawirusem należy zmienić cel, do którego dążymy? - pyta Paweł Jędrzejewski z Forum Żydów Polskich. W ocenie publicysty niewykluczone, że zamiast dążyć do zminimalizowania liczby chorych należy dążyć do jak najmniejszej liczby zmarłych.
"Dążenie do utopijnego celu, jakim jest jak najmniejsza liczba zachorowań, powoduje konieczność zawieszenia normalnego życia wszystkich, co musi wkrótce oznaczać potworny kryzys ekonomiczny" - pisze Jędrzejewski.
"Piłujemy gałąź, na której siedzi świat. Być może efektem będzie wielka depresja" - dodaje.
"Dążenie do celu, jakim jest jak najmniejsza liczba ZGONÓW, wymaga izolacji i otoczenia skrupulatną, prewencyjną opieką medyczną najbardziej narażonych: powyżej 65 lat i z poważnymi, przewlekłymi chorobami. A do tego konieczne jest w miarę normalne funkcjonowanie gospodarki" - wskazuje dalej autor.
"Ten cel, w przeciwieństwie do pierwszego, jest jak najbardziej osiągalny i nie stawia świata na głowie. A ofiary tego stawiania świata na głowie już istnieją, a będzie ich więcej. Dużo więcej" - pisze.
Według publicysty histeria wokół koronawirusa osiąga zbyt duże rozmiary.
"Pamiętajmy, że to co się dzieje, jest prawdziwe, ale nie mniej prawdziwa jest histeria, jakiej z dnia na dzień ulegamy coraz bardziej. Wielka medialna kula śnieżna - coraz większa i większa - która nas przytłacza. Przerażeni, nie pamiętamy, że wysoka śmiertelność jest w grupach _zagrożonych_. Najwyższa w grupie 80-latków. Absolutna większość chorych spoza tych grup przeżywa. Nie zapominajmy o tym! Większość PRZEŻYWA!" - czytamy na łamach salon24.pl.
"Racjonalne podejście oparte o dane, którymi już dysponujemy, nakazywałoby bezwzględną ochronę tych, którzy stanowią potencjalnie śmiertelne ofiary, a - jednocześnie - ochronę normalnego funkcjonowania świata. Bo brak tej normalności oznacza także wielu ludzi umierających z mnóstwa innych przyczyn niż koronawirus" - wskazuje Jędrzejewski.
"Globalny kryzys ekonomiczny o bezprecedensowych rozmiarach to także wyrok śmierci dla milionów. Oby niewłaściwie dawkowane lekarstwo nie okazało się w ostatecznym rozliczeniu gorsze od choroby" - zauważa.
Jak dodaje Jędrzejewski, wszystko, co napisał, jest tylko hipotezą pod dyskusję.
Na koniec zauważa, że we Włoszech tylko 1,2 proc. ofiar koronawirusa to ofiary WYŁĄCZNIE koronawirusa. Pozostali mieli jeszcze inne choroby w liczbie od 1 do 3, które przyczyniły się do tragicznych skutków infekcji.
bsw/Salon24.pl