Fundacja Pro - Prawo do życia zorganizowała przed warszawskim ratuszem, przy Placu Bankowym, zgromadzenie, którego celem było wyrażenie sprzeciwu wobec polityki deprawacji dzieci i młodzieży, prowadzonej przez Rafała Trzaskowskiego. Uczestnicy pikiety domagali się wyjaśnienia związku bandytów atakujących furgonetki Fundacji Pro - Prawo do życia ze szkoleniami "gimnastyki ulicznej" finansowanymi przez miasto.

W manifestacji wziął udział Jan Bienias, kierowca furgonetki fundacyjnej, wielokrotnie atakowany w ostatnich tygodniach i Mariusz Dzierżawski, członek zarządu Fundacji.

Zdaniem obrońców życia i rodziny Rafał Trzaskowski wprowadza pedofilskie standardy w Warszawie, finansuje programy i organizacje, zachęcające dzieci do masturbacji i seksu.

Za swoją działalność w obronie rodziny fundacja pro jest atakowana ze strony lewicowych bojówkarzy. Jak informuje Fundacja Pro - Prawo do Życia na swoim Facebooku „w sobotę 27 czerwca 2020 roku przy ulicy Wilczej 30 doszło do brutalnego ataku na wolontariuszy Fundacji Pro - prawo do życia. Furgonetka kampanii "Stop pedofilii" mijała nielegalny squat, gdzie mieszkają i spotykają się ludzie związani z lewicowymi bojówkami Antify i środowiskami deprawacyjnymi. Na wysokości kamienicy, która jest "na dziko" użytkowana przez wyżej wymienione środowiska, mężczyzna podający się w internecie jako Małgorzata Sz., zablokował przejazd. W tym momencie z kamienicy zaczęli wybiegać zamaskowani napastnicy. Sytuacja stawała się coraz bardziej niebezpieczna. Zaczęło się od wyzwisk i gróźb. Kilka najbardziej agresywnych osób zaczęło demolować auto. Wolontariusz, który filmował rozwścieczony tłum został zaatakowany przez kilka osób, poturbowany i rzucony na ziemię. Bojówkarze biegali z nożami wokół samochodu, cięli plandeki, wyrwali lusterko i tablicę rejestracyjną. Zamaskowane osoby malowały samochód sprayem. Kiedy kierowca chciał uciekać z miejsca okazało się, że opony zostały pocięte nożem”.

Mariusz Dzierżawski z fundacji Pro przypomniał w wideo wywiadzie, że Rafał Trzaskowski przyjął w Warszawie Kartę LGBT, która oparta jest na standardach WHO. Treść tych standardów jest ukrywana przez homorewolucjonistów hojnie wspieranych finansowo przez Trzaskowskiego za pieniądze warszawskich podatników – w ciągu ostanach dwóch lat, 2 miliony złotych zamiast na kanalizację zostały zmarnowane przez ekipę PO i Trzaskowskiego na finansowanie tęczowych rewolucjonistów. Ujawnianie treści standardów WHO spotyka się z bandyckimi napadami ze strony bojówkarzy z lewicy.

O szkodliwości standardów WHO pisali też prawnicy Bartosz Zalewski i Nikodem Bernaciak z Ordo Iuris w analizie deklaracji „Warszawska polityka miejska na rzecz społeczności LGBT+” podpisanej 18 lutego 2019 r. przez Prezydenta m. st. Warszawy Rafała Trzaskowskiego.

Jak informuje Ordo Iuris homo <<deklarację opracowało Stowarzyszenie „Miłość Nie Wyklucza” [...], którego celem statutowym jest m.in. prowadzenie działań „na rzecz wprowadzenia do polskiego prawa możliwości prawnej formalizacji związków osób tej samej płci”>>. Deklaracja nie jest aktem prawa, ale manifestem politycznym Trzaskowskiego, który będzie chciał nadać jej tezom charakter przepisów.

Według prawników z Ordo Iuris postulaty deklaracji są sprzeczne z ochroną danych osobowych wprowadzonych Rozporządzeniem Parlamentu Europejskiego i Rady UE (RODO). Zgodnie z tym rozporządzeniem „zabrania się przetwarzania danych osobowych ujawniających pochodzenie rasowe lub etniczne, poglądy polityczne, przekonania religijne lub światopoglądowe, przynależność do związków zawodowych oraz przetwarzania danych genetycznych, danych biometrycznych w celu jednoznacznego zidentyfikowania osoby fizycznej lub danych dotyczących zdrowia, seksualności lub orientacji seksualnej tej osoby”.

Zdaniem Ordo Iuris „realizacja postulatów zawartych w Deklaracji wymagałaby natomiast przetwarzania danych związanych z jednej strony z poglądami politycznymi oraz przekonaniami religijnymi lub światopoglądowymi szeregu podmiotów – zwłaszcza pracowników jednostek podległych prezydentowi m. st. Warszawy oraz przedsiębiorców i pracodawców kooperujących z władzami warszawskimi. Wynika to zwłaszcza z zapowiedzi preferencyjnego traktowania „tęczowych sieci pracowniczych”. Z drugiej strony funkcjonowanie „hostelu dla osób LGBT+” wiązałoby się z koniecznością przetwarzania danych dotyczących orientacji seksualnych potencjalnych pensjonariuszy. Co najbardziej oburzające, instytucja „latarników” (pracowników szkół, którzy mieliby „monitorować sytuację uczniów LGBT+”) wiązałaby się rzecz jasna z przetwarzaniem danych wrażliwych uczniów warszawskich szkół”.

Zapewne osoby preferowane (z naruszeniem prawa) przez władze stolicy z racji na swoje problemy seksualne mogłaby się zgodzić na przetwarzanie swoich danych, natomiast osoby dyskryminowane przez władze Warszawy ze względy na swój heteroseksualizm czy konserwatyzm na takie zbieranie danych nie zgodziłyby się (by chronić swój interes). Dodatkowo na zbieranie swoich danych nie mogłyby się zgodzić „dzieci, które nie ukończyły trzynastu lat, w ogóle nie mają zdolności do czynności prawnych (art. 11 k.c.), natomiast małoletni, którzy ukończyli trzynasty rok życia mają co do zasady jedynie ograniczoną zdolność do czynności prawnych (art. 15 k.c.)”.

W swej analizie homo deklaracji prawnicy zwrócili też uwagę na to, że nie ma żadnych dowodów na prawdziwość tez homo lewicy o tym, że osoby mające problemy ze swoją seksualnością są tak liczne w stolicy, jak podaje homo deklaracja. Zdaniem prawników z Ordo Iuris aktywiści homo lewicowi nie mogą twierdzić, że reprezentują wszystkie osoby mające problemy z seksualnością, bo część z nich może nie popierać programu homo lewicowego. Prawnicy wskazali też, że kłamstwem jest teza w homo deklaracji mówiąca, że rośnie ilość przestępstw z nienawiści wobec osób mających problemy z własną seksualnością.

Prawnicy z Ordo Iuris w analizie wskazali też, że postulowana przez homo deklarację instytucjonalizacja „form pożycia osób tej samej płci” jest „sprzeczna z treścią art. 18 Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej. We wskazanym przepisie ustrojodawca jednoznacznie definiuje małżeństwo jako związek kobiety i mężczyzny, umieszczając je w kontekście rodziny, macierzyństwa i rodzicielstwa, z czego bezpośrednio wynika zakaz instytucjonalizacji wszelkich form pożycia alternatywnych dla małżeństwa, adresowanych zarówno do osób różnej, jak i tej samej płci”.

Głoszony na kartach homo deklaracji postulat homo hostelu jest sprzeczny z zakazem dyskryminacji z racji na orientację seksualną, uprzywilejowanie homoseksualistów wiązałoby się bowiem z dyskryminacją heteroseksualistów. W Polsce każdy niezależnie od swojej orientacji seksualnej może skorzystać z sieci „ośrodków interwencji kryzysowej”.

Dyskryminacją heteroseksualistów byłoby też postulowane przez homo deklaracje wprowadzenie monitoringu „przestępstw z nienawiści motywowanych homofobią i transfobią”. Monitorowane bowiem powinny być wszystkie przestępstwa bez względu na preferencje seksualne ofiar, nie można uprzywilejowywać jednych ofiar (homoseksualistów) i dyskryminować innych ofiar (heteroseksualistów). Tym bardziej że inne grupy niż homoseksualiści są częściej ofiarą przestępstw z nienawiści „wedle danych Organizacja Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie w Polsce przestępstwa motywowane nienawiścią względem chrześcijan są popełniane wielokrotnie częściej, niż te motywowane nienawiścią wobec osób o skłonnościach homoseksualnych”.

Jednym z najbardziej bulwersujących postulatów homo deklaracji jest <<postulat stworzenia „sieci «latarników» społecznych, czyli nauczycieli i nauczycielek lub pedagogów i pedagożek szkolnych, którzy i które będą monitorować sytuację uczniów LGBT+ w warszawskich szkołach podstawowych i średnich”. W praktyce oznaczałoby to objęcie szkół swoistym nadzorem politycznym, który skutkowałby zróżnicowaniem sytuacji uczniów ze względu na faktyczne lub jedynie domniemane problemy z seksualnością i tożsamością płciową, lub samą deklarację w tym zakresie. Sugestia, że osoby takie „nie zawsze znajdują wsparcie wśród rodziny” (a to „wsparcie” miałyby zapewniać zamiast nich warszawskie szkoły), zmierza w kierunku otwartego naruszenia art. 48 Konstytucji, w którym ustrojodawca gwarantuje rodzicom prawo do wychowania dzieci zgodnie z własnymi przekonaniami” oraz z art. 1 pkt 2 ustawy Prawo oświatowe”.

Zdaniem prawników z Ordo Iuris „zastępowanie wychowania rodzinnego agendą ideologiczną ruchu „LGBT+” i przeciwstawianie ucznia jego własnej rodzinie jest absolutnie niedopuszczalne w świetle ustawy zasadniczej. Przypomnieć też należy, że działalność „latarników” musiałaby wiązać się z niedopuszczalnym prawnie przetwarzaniem danych wrażliwych na temat orientacji seksualnej uczniów, o których mowa w art. 9 ust. 1 RODO”.

Prawnicy z Ordo Iuris wskazują, że zapowiadane przez homo deklaracje „wprowadzenie w każdej szkole edukacji antydyskryminacyjnej i seksualnej” przez władze stolicy „wykraczałoby poza kompetencje organów jednostki samorządu terytorialnego” określone przez Prawo oświatowe.

Zapowiadane przez homo deklaracje „działania antydyskryminacyjne” (które nic wspólnego realnie z walką z dyskryminacją nie mają i są fałszywą nazwą dla narzucania lewicowej ideologii) sprzeczne są z zapisami Konstytucji „która gwarantuje, że wychowanie powinno uwzględniać stopień dojrzałości dziecka, a także wolność jego sumienia i wyznania oraz jego przekonania (art. 53 ust. 3 w zw. z art. 48 ust. 1 zd. 2 Konstytucji RP)”.

Homo deklaracja głosi, że zajęcia w szkołach mają być realizowane „zgodne ze standardami i wytycznymi Światowej Organizacji Zdrowia (WHO)”. Jak wynika z tekstu standardów dostępnych w języku polskim na stronie WHO <<zgodnie ze standardami WHO seksedukatorzy powinni przekazywać dzieciom w wieku poniżej 4 lat takie treści jak „radość i przyjemność z dotykania własnego ciała”, „masturbacja w okresie wczesnego dzieciństwa” oraz „odkrywanie własnego ciała i własnych narządów płciowych”, dzieci w wieku od 4 do 6 lat mają zgłębiać tematykę związków osób tej samej płci, a w wieku od 6 do 9 lat mają być nauczane o różnych metodach antykoncepcji, poznawać „seks w mediach (łącznie z Internetem)” oraz rozwijać swoje „zadowolenie i przyjemność z dotykania własnego ciała (masturbacja/autostymulacja)”. Kolejne etapy to przekazywanie dzieciom w wieku od 9 do 12 lat tematów: „przyjemność, masturbacja, orgazm”, „skuteczne stosowanie prezerwatyw i środków antykoncepcyjnych”, „miłość wobec osób tej samej płci” czy „różnice między tożsamością płciową i płcią biologiczną”, a wreszcie „pierwsze doświadczenia seksualne” (przypomnieć należy, że chodzi o dzieci, które nie ukończyły 12 roku życia!), w wieku 12 do 15 lat: „tożsamość płciowa i orientacja seksualna, w tym «coming out»/homoseksualizm”, „ciąża (także w związkach osób tej samej płci), bezpłodność, przerywanie ciąży, antykoncepcja, antykoncepcja doraźna” oraz „informacje o usługach doradczych dotyczących antykoncepcji”. Ostateczny cel tak prowadzonej „edukacji seksualnej” następuje wraz z ukończeniem 15 roku życia, kiedy tak uformowany młody człowiek powinien osiągnąć konkretną przemianę światopoglądową: „zmiana możliwych negatywnych odczuć, odrazy i nienawiści wobec homoseksualizmu na akceptację różnic seksualnych”, mieć świadomość istnienia „seksu powiązanego z wymianą dóbr ekonomicznych (prostytucja, seks za prezenty lub posiłki)” oraz wyrażać „otwartość na różnego rodzaju związki i style życia”>>.

Tekst standardów WHO dostępny jest na stronie internetowej Biura Regionalnego WHO dla Europy i BzgA (Bundeszentrale für gesundheitliche Aufklärung - Federalne Centrum Edukacji Zdrowotnej), „Standardy edukacji seksualnej w Europie Podstawowe zalecenia dla decydentów oraz specjalistów zajmujących się edukacją i zdrowiem”

https://www.bzga-whocc.de/fileadmin/user_upload/Dokumente/WHO_BzgA_Standards_polnisch.pdf

Twórcy homo deklaracji świadomi, że sex standardy WHO sprzeczne są polskim prawem oświatowym, zapowiadają, że miasto będzie wspierać nauczycieli łamiących polskie prawo w celu realizacji standardów WHO. Homo deklaracja zapowiada też „otwartości [szkół] na inicjatywy trzeciego sektora”, czyli na to by aktywiści homo lewicowi indoktrynowali i demoralizowali dzieci, co znowu jest sprzeczne z „z art. 86 ust. 2 u.p.o.”. Homo deklaracja sprzecznie z prawem oświatowym nie przewiduje zgody rodziców na postulowane przez siebie praktyki. Jest to też sprzeczne z artykułem 48 Konstytucji, który gwarantuje rodzicom prawo „do wychowania dzieci zgodnie z własnymi przekonaniami”.

Homo deklaracja zapowiada też sprzeczną z prawem dyskryminacje heteroseksualistów i konserwatystów poprzez uprzywilejowanie homoseksualistów (czyli dyskryminacje heteroseksualistów i konserwatystów) w sporcie i kulturze, poprzez utworzenie „centrum kulturowo-społecznościowego dla osób LGBT+”, zapewnienie „wolności artystycznej w miejskich instytucjach kultury”, i „rozpoznania potrzeb i wsparcia klubów sportowych skupiających osoby LGBT+”.

Rzekome zapewnienie „wolności artystycznej w miejskich instytucjach kultury” zapewne oznacza promowanie „wydarzeń, które pod pretekstem rzekomej wolności twórczości artystycznej służyć mają znieważaniu przedmiotów kultu religijnego i obrażaniu uczuć religijnych innych osób”, co jest sprzeczne z polskimi przepisami prawa.

Zawarta w homo deklaracji zapowiedź <<finansowania z budżetu miasta „centrum kulturowo-społecznościowego dla osób LGBT+” oraz wspierania klubów sportowych zrzeszających osoby prowadzące homoseksualny styl życia sprzeczna jest z art. 32 ust. 1 Konstytucji RP) gwarantującym wszystkim „prawo do równego traktowania przez władze publiczne”. Uprzywilejowywanie homoseksualistów i lewicy (oznaczające dyskryminacje heteroseksualistów i konserwatystów) sprzeczne jest z tym prawem. Polska Konstytucja dopuszcza tylko szczególne uprzywilejowanie „placówek wspierających rodziny (zob. art. 18 oraz 71 Konstytucji RP), dzieci, zwłaszcza te pozbawione opieki rodzicielskiej (art. 68 ust. 3 oraz 72 Konstytucji RP), kobiety ciężarne (art. 68 ust. 3 Konstytucji RP), osoby niepełnosprawne (art. 68 ust. 3 oraz art. 69 Konstytucji RP) oraz kombatantów (art. 19 Konstytucji RP)”. Warto też dodać, że taka pomoc zapewne trafiałaby nie do wszystkich osób homoseksualnych tylko do lewicowych aktywistów.

Można się obawiać, ze zapowiedzią łamania Konstytucji, prawa pracy i prawa Unii Europejskiej są zobowiązania Trzaskowskiego zawarte w homo deklaracji „do podpisania i wdrożenia w Urzędzie Miasta oraz jednostkach organizacyjnych mu podległych tzw. Karty Różnorodności, oraz do współpracy z „pracodawcami przyjaznymi dla osób LGBT+”, w tym w szczególności z tzw. tęczowymi sieciami pracowniczymi”.

Możliwe, choć ten aspekt nie jest poruszony przez prawników z Ordo Iuris, że homo deklaracja zapowiada uprzywilejowanie w awansach i dostępie do pracy instytucjach stolicy pracowników homoseksualnych, co jednoznacznie może zapowiadać dyskryminacje w awansach pracowników heteroseksualnych i konserwatywnych. Byłoby to sprzeczne z prawem pracy zakazującym dyskryminacji z powodu wyznania, poglądów politycznych i preferencji seksualnych.

Prawnicy z Ordo Iuris krytykują zawarty w homo deklaracji „postulat współpracy z tzw. tęczowymi sieciami pracowniczymi, który oznacza de facto preferencyjne traktowanie przez władze publiczne (władze m. st. Warszawy) określonych podmiotów, które wspierają konkretne inicjatywy polityczne, przede wszystkim związane z działalnością ruchów LGBT, w tym w szczególności sprzeczny z art. 18 Konstytucji RP postulat redefinicji pojęcia małżeństwa w prawie polskim. Jest to niedopuszczalne, motywowane ideologicznie, premiowanie określonej grupy przedsiębiorców ze środków publicznych”.

Tęczowe sieci pracownicze zajmują się szerzeniem homo propagandy w zakładach pracy. Takie działania mogą owocować zastraszaniem w zakładach pracy osób niepodzielających homo lewicowych zabobonów. Jest to sprzeczne z Kodeksem Pracy zakazującym w art. 943 mobbingu a w art. 113 dyskryminacji, co z kolei sprzeczne jest praworządnością gwarantowaną przez art. 2 Konstytucji.

Rażąco sprzeczny z prawem jest postulat homo deklaracji by system „kontraktowania i zamówień publicznych” stolicy był uzależniony od akceptacji przez prywatnych kontrahentów politycznych roszczeń ruchu „LGBT+”. „W umowach zawieranych” przez miasto z kontrahentami, kontrahenci mają podpisywać klauzule antydyskryminacyjne, czyli wyrażać swoje poparcie dla postulatów homo lewicy. Oznacza to dyskryminacje przez miasto przy zawieraniu umów kontrahentów wyznających konserwatywne wartości. „Taka regulacja rażąco naruszałaby gwarantowaną przez art. 25 ust. 2 Konstytucji RP zasadę zachowywania bezstronności władz publicznych w Rzeczypospolitej Polskiej w sprawach przekonań religijnych, światopoglądowych i filozoficznych, przypominaną w postaci zasady bezstronności organów administracji publicznej, zawartej w art. 8 § 1 ustawy z dnia 14 czerwca 1960 r. - Kodeks postępowania administracyjnego”.

W opinii prawników z Ordo Iuris „klauzule antydyskryminacyjne” „wbrew swojej nazwie pozostawałyby w diametralnej sprzeczności z konstytucyjną zasadą równości wobec prawa (zob. art. 32 Konstytucji RP) oraz zasadą wolności działalności gospodarczej (art. 20 Konstytucji RP). Na rynku, przy całkowitym lekceważeniu zasad ustrojowych i gospodarczych państwa polskiego, w wyniku wymogu stosowania owych „klauzul”, doszłoby do ukształtowania się bezprawnie uprzywilejowanego kręgu podmiotów, wyróżnionych ze względu na okazywanie wsparcia” homo lewicy. Dodatkowo takie klauzule sprzeczne są z przepisami Prawa o zamówieniach publicznych.

Wprowadzenie przepisów dyskryminujących podmioty niepodzielające zabobonów homo lewicy oznaczałoby nie tylko to, że nie mogłyby one dostarczać miastu towarów i usług, ale także to, że miasto nie wynajmowałoby im lokali (osoba przeciwna zabobonom homo lewicy nie mogłaby wynająć od miasta pomieszczenia na sklep z warzywami, czy na punkt naprawy pralek).

W opinii prawników z Ordo Iuris homo lewica nie ukrywa, że „celem deklaracji nie jest równość, a pełna przebudowa systemu funkcjonowania jednostek organizacyjnych podległych prezydentowi Warszawy na rzecz uprzywilejowanej grupy osób identyfikujących się ze stylem życia i postulatami politycznymi” homo lewicy.

Jan Bodakowski