Mariusz Paszko, portal Fronda.pl: W obliczu agresji Rosji na Ukrainę oraz toczącej się tam wojny i zbrodni wojennych jakie popełniają Rosjanie na plan dalszy zeszła pandemia Covid, o której Pan i Tomasz Budzyński wydaliście książkę „Zapis zarazy”, czy też sprawa bezpodstawnych roszczeń związanych z przemysłem Holokaustu, o czym pisze Pan pisze od dawna. Na Ukrainie mamy też ewidentnie do czynienia ze zbrodniami wojennymi dokonywanymi przez rosyjskich żołnierzy na ludności cywilnej Ukrainy.
Z oczu zniknęły jakby bezzasadne roszczenia żydowskie. Co więcej, opinii publicznej umknął fakt, że w tym samym dniu, kiedy prezydent Federacji Rosyjskiej Władimir Putin podpisywał dokument o uznaniu niepodległości separatystycznych republik Donieckiej i Ługańskiej, rosyjska Duma uchwaliła, że Rosja we współpracy z Izraelem będą zwalczały przejawy antysemityzmu na całym świecie. Czy po tym, jak USA i Niemcy najwyraźniej odsunęły na dalszy plan temat tych bezzasadnych roszczeń żydowskich, Izrael przerzucił się na Rosję, żeby teraz naciski na Polskę szły z tamtej strony?

Wojciech Sumliński: Nie. Nie myślę w ten sposób. Osobiście uważam, że jest to układ ponad podziałami i w jakiejś mierze przedstawicielem tego układu jest Wiaczesław Mosze Kantor, multimiliarder. Jest to ten Żyd, który organizował V Forum Holokaustu w Jerozolimie, na w którym miał też wziąć udział nasz prezydent Andrzej Duda, ale w formie raczej listka figowego, ponieważ zaproponowano mu udział bez prawa do wystąpienia. Mosze Kantor jest z jednej strony przyjacielem Putina, a z drugiej strony jest też przyjacielem m.in. rabina Michaela Schudricha i wielu amerykańskich Żydów. W tym – jak już powiedziałem – układzie ponad podziałami te bezzasadne roszczenia były, są i będą, ponieważ koncept „Polin” idzie do przodu cały czas pełną parą. Słowa prezydenta Dudy w grudniu ubiegłego roku, że „Polin” jest już teraz tutaj były w moim przekonaniu haniebne, ponieważ „Polin” i Polska to nie są dwie równorzędne nazwy na określenie naszego kraju – Polski. „Polin” bowiem to jest pewien projekt, gdzie są dwa narody na jednej ziemi i są dwa języki urzędowe – hebrajski i polski. Tak więc, jeśli jest Polin to nie ma Polski, a jeśli jest Polska – to bez Polin. I tak to trzeba po imieniu nazywać. Innymi słowy ja nie uważam, żeby Żydzi przerzucili się teraz na Rosję, ale grają na wielu fortepianach, jak to działo się zawsze. Oni chcą osiągnąć swój konkretny cel. Z jednej strony mają więc świetne relacje z Putinem i dotyczy to także Żydów amerykańskich, z drugiej strony mamy natomiast naciski na kongres USA i potężne wpływowe lobby również w samych Stanach Zjednoczonych. Ni mniej ni więcej, tylko prezydent Joe Biden sam osobiście mówił na spotkaniu z lożami B’nai B’rith, czyli ramieniem zbrojnym organizacji żydowskich, że odkąd on pamięta to Żydzi zawsze byli z nim w każdej ważnej sprawie, a tak naprawdę w każdej sprawie, i on także będzie z nimi w każdej sprawie. Użył nawet sformułowania: „Wy i ja to jedno”. Obecny prezydent USA mówił to jeszcze jako wiceprezydent Stanów Zjednoczonych, ale on stale utrzymuje ścisłe kontakty z tymi środowiskami i przywódcami B’nai B’rith. Innymi słowy, prezydent Biden jest jakby gwarantem pewnych interesów tej loży, a z drugiej strony prezydent Putin jest takim gwarantem. Ja nie widzę takiej sytuacji, w której Żydzi nagle zostawiliby te naciski ze strony amerykańskiej i przerzucili się na Rosję. To jest cały czas gra na wielu fortepianach i Żydzi tak naprawdę grają zawsze na siebie.

Jeśli chodzi o te roszczenia, to my tych nacisków obecnie być może nie widzimy, ponieważ mamy wojnę na Ukrainie, natomiast to jest trochę tak jak Covid – coś co się dzieje w tle. My nie widzimy wielu elementów w toczącej się rozgrywce, ale to cały czas istnieje i projekt „Polin” nie jest projektem martwym, a wprost przeciwnie i tak naprawdę nie wiemy, co się z tej mgły wyłoni. Nikt z nas nie wie, co będzie jutro, ale jednego możemy być pewni, że tu nie chodzi tylko o pieniądze, ale przede wszystkich o władzę, chociaż te sprawy zawsze ze sobą powiązane. I tu chodzi także o naszą ziemię. I ja nie widzę takiej sytuacji i nic za tym nie przemawia, w której Żydzi nagle zostawili Amerykę i Europę i przerzucili się na Rosję. Przecież Mosze Kantor zagwarantował sobie w Unii Europejskiej, że od 2023 roku, a więc już od przyszłego roku, ma być jednolity program nauczania w całej Unii Europejskiej dotyczący „prawdy o Holokauście”, który jest realizowany na wzór tego, jak to jest robione w szkołach amerykańskich. Na razie nic nie wskazuje, żeby to miało zostać zatrzymane. Jeżeli któreś państwo będzie się temu przeciwstawiało i nie chciało tego realizować, to znowu zapewne będziemy mieli do czynienia z kolejnymi sankcjami, blokowaniem środków unijnych, czyli historia, którą świetnie znamy.

Tak więc, z jednej strony tacy ludzie jak Mosze Kantor i inni żydzi grali na Putina, inni grali na kongres amerykański, a tak naprawdę od zawsze grają na siebie i zawsze tak to wygląda.

Na tym V Forum Holokaustu, o który Pan wspominał, padły obrzydliwe sformułowania, że Putin uwolnił Europę od faszyzmu, a Polacy w tym uwolnieniu nie brali udziału. Podobnie wypowiedział się Mosze Kantor, stwierdzając że nieobecność prezydenta Dudy to była "kwestia statystyczna".

To, że Mosze Kantor i Putin grają do jednej bramki, jest znane już od dość dawna. Ta niesławna konferencja pozwoliła wielu ludziom otworzyć oczy, ale wielu nadal ma jakieś niczym nieuzasadnione złudzenia. Na szczęście wiele osób już zobaczyło, że Putin i Żydzi posiadają tożsamą skandaliczną narrację dotyczącą udziału Polaków w II Wojnie Światowej. Polskę określano jako kraj antysemicki, a wręcz prawie nazistowski. Te same słowa padały z ust Putina oraz czołowych przedstawicieli różnych organizacji żydowskich, którzy na tym forum występowali. Zresztą później takie wypowiedzi także się powtarzały. Ewidentnie widać tutaj symbiozę.

Czy uważa Pan, że Putin przejął narrację żydowską, że Ukraińców także określa jako „nazistów”?

My w filmie „Powrót do Jedwabnego” pokazujemy, że w zasadzie robienie z Polaków nazistów i antysemitów zaczęło się już za czasów stalinowskich, gdy Stalin chciał zohydzić Polskę w oczach ówczesnego Zachodu, który nas wówczas sprzedał w Jałcie. W tamtym czasie w związku z jałtańską zdradą gdzieniegdzie odzywały się jeszcze głosy wyrażające z tego powodu jakiś wyrzut sumienia. Żeby więc zohydzić Polskę ostatecznie w oczach tego Zachodu Stalin wymyślił narrację, w myśl której Polacy to urodzeni antysemici, a w dużej części także naziści. I robiono wszystko, by nas Polaków zdyskredytować. Rozpoczęło się więc śledztwo w sprawie Jedwabnego, od początku wyreżyserowane, żeby Polaków przedstawić jako autorów tej – w rzeczywistości niemieckiej - zbrodni. Jedwabne więc już wtedy miało być takim miejscem w tej rozgrywce. W jakieś mierze autorom tego łgarstwa udało się, niestety, osiągnąć cel. Tu i ówdzie to się przebijało i kiełkowało, ale dopiero po 1989 roku ta narracja nabrała rozpędu, kiedy pojawiły się – jak to mówimy w filmie „Powrót do Jedwabnego” - „nowe kuszące możliwości”. Od tej pory mamy wysyp kłamstw dotyczących „polskiego nazizmu” i „polskiego antysemityzmu”. Kulminacją tego był właśnie powrót do tematyki Jedwabnego, kiedy powstała książka Tomasz Grossa – to nadało tym oszczerstwom nowy, bardzo mocny wyraz. I tak to wygląda dzisiaj. Wcześniej zostało przypieczętowane przez polskiego prezydenta pochodzenia żydowskiego, czyli Aleksandra Kwaśniewskiego. Dołączyło się do tego wiele innych tzw. „autorytetów moralnych”. Przyczynił się do tego także prezes IPN Leon Kieres – kiedy IPN prowadził jeszcze śledztwo, to on już przepraszał Żydów amerykańskich za rzekomo polską zbrodnię w Jedwabnem. Ta narracja była i nadal jest taka sama.

Wojna na Ukrainie w żaden sposób tego nie zmienia, ponieważ Żydzi potrafią grać długofalowo. Potrafią brać udział – jak to się dzisiaj mówi – nie w sprincie, tylko w maratonie. My natomiast obserwujemy różne odsłony tego samego maratonu. To jest to, co w filmie „Powrót do Jedwabnego” chcieliśmy pokazać i o czym mówi w naszych książkach z serii „Powrót do Jedwabnego” oraz w filmie mecenas Jerzy Kwaśniewski z Ordo Iuris: że nasza sytuacja ma być tak trudna, byśmy potraktowali te bezpodstawne roszczenia żydowskie jako tzw. mniejsze zło. I to się teraz dzieje - nasza sytuacja wygląda źle i coraz gorzej. Niestety obawiam się, że – jak to mówił mecenas Kwaśniewski – zaciśnięcie tej pętli zajmie mniej, niż dekadę, bo już widzimy, że w tej chwili zagrożenie międzynarodowe narasta i to w bardzo szybkim tempie. Nasza sytuacja rzeczywiście staje się bardzo trudna - i na Wschodzie i na Zachodzie. Na wschodzie mamy Putina, a na zachodzie IV Rzeszę Niemiecką, ponieważ Unia Europejska jest pod zarządem Niemiec. Po raz kolejny jesteśmy więc w rosyjsko-niemieckich kleszczach. Do tego dochodzi kryzys związany z uchodźcami wojennymi z Ukrainy. Na to wszystko nakłada się jeszcze coraz trudniejsza sytuacja gospodarczo-ekonomiczna Polski. Czas, w którym nastąpi przyduszenie nas „projektem Polin” i tych całkowicie bezzasadnych roszczeń Żydowskich jest bliski. To czas, w którym idzie nie tylko o roszczenia finansowe, które stale rosną i o to chodzi: mają być tak wielkie, byśmy nie byli w stanie ich spłacić i w konsekwencji płacili przekształceniami terytorialnymi. Mając w perspektywie z jednej strony Putina, a z drugiej Parlament Europejski, gdzie pod niemieckim dyktatem cały czas narasta retoryka antypolska, sytuacja jest nie do pozazdroszczenia. Spójrzmy na sytuację z ostatnich dni: my przyjmujemy ponad 1.5 miliona uchodźców, a Unia Europejska - pod wodzą Niemiec - jakby tego w ogóle nie zauważała i karze nas m.in. za rzekomo złą postawę wobec migrantów. Czyste szaleństwo. Można powiedzieć, że mamy kolejną odsłonę paktu Ribbentrop – Mołotow, tyle że dzisiaj pod nazwą Putin – Scholz. I ten układ Rosja – Niemcy jest wciąż żywy. No i dopiero na to wszystko nakłada się koncepcja „Polin”. Jednym słowem: nie wygląda to dobrze.

Nie trudno więc sobie wyobrazić, że w sytuacji zagrożenia przyjaciel żydowskiej loży B’nai B’rith Joe Biden mówi nam, że Stany Zjednoczone pomogą Polsce i wywiążą się ze swoich sojuszniczych zobowiązań, ale najpierw Polska musi wywiązać się ze swoich zobowiązań wobec Żydów, ponieważ ta sprawa nie może bez końca tkwić w zamrożeniu. Mnie osobiście nie jest trudno wyobrazić sobie scenariusz, w którym z jednej strony będziemy naciskani przez Putina, z drugiej przez Parlament Europejski czyli Niemców po prostu, a z trzeciej przez prezydenta sojuszniczego państwa, czyli Joe Bidena. To nie jest „mission impossible” czy jakaś wizja fantastyczna. Można zaryzykować twierdzenie, że to się właśnie dopełnia.

Mówi się o możliwości przewrotu pałacowego na Kremlu, ponieważ rola Putina po ewidentnej porażce na Ukrainie zdecydowania zmalała i ten scenariusz jest całkiem realny. Nawet Chiny z czysto biznesowych i pragmatycznych względów mówią Rosji coraz częściej „NIE”.

Czy Putin zostanie podmieniony czy też nie, to dla mnie sama jego podmiana na kogoś innego niewiele w tej rozgrywce zmieni. Rosja ma przede wszystkim swoje interesy. To że odejdzie jeden bandyta Putin, w moim przekonaniu co do zasady niewiele zmienia.

Spójrzmy chociażby na Aleksieja Nawalnego, który jest obecnie więźniem Putina, ale jeśli chodzi o jego spojrzenie na wielkomocarstwową Rosję, to już tak różowo to dla nas nie wygląda.

Coraz częściej mówi się, że Nawalny jest wytworem rosyjskich służb specjalnych. Jest osłabienie frontu na Ukrainie i Rosja ponosi straty, a Nawalnemu pozwala się brylować i udzielać wywiadu z zakładu karnego o zaostrzonym rygorze. Chciałoby się powiedzieć, że takie rzeczy to tylko w Rosji.

No właśnie. Wielu trzyma kciuki, żeby Nawalny wyszedł z więzienia i podmienił Putina. Popatrzmy jednak na to, co Nawalny mówił o wielkomocarstwowości Rosji. Przecież to się niewiele różni od tego, co mówi Putin. W Rosji generalnie dominuje spoglądanie na Polskę, jak na „coś”, co tylko przeszkadza w interesach Rosji z Niemcami. Najlepsza współpraca i realizacja interesów tych państw miała miejsce wówczas, gdy ze sobą graniczyły, a Polski na mapie Europy nie było. Obecna Polska w ich rozumieniu tylko im w tych interesach przeszkadza.

Dla mnie więc podmiana Putina na innego „Putina” niewiele wniesie. Generalnie chodzi o to, byśmy dostrzegli, że z jednej strony mamy tę Rosję, która patrzy na nas w określony dla niej sposób, a z drugiej strony mamy spojrzenie ze strony Niemców. Nie ma Angeli Merkel, przyszedł Olaf Scholz i czy coś się zmieniło? Niewiele, a wręcz prawie nic, a jeżeli już, to obawiam się, że może nawet na gorsze. Innymi słowy Niemcy to Niemcy, a Rosja to Rosja. My w tym wszystkim musimy się odnaleźć. Powinniśmy od dawna patrzeć, jak się wzmacniać i grać na siebie, dbać o polską rację stanu. Niestety, polityków w Polsce, którzy myślą takimi kategoriami, nie ma wielu. Generalnie cały czas szukamy kogoś, kto byłby naszym zewnętrznym „szefem” czy protektorem. Większość polityków patrzy na swoja rolę w polityce przez pryzmat kadencji myśląc głównie o tym, jak tu się dobrze ustawić, a nie na przykład dekady czy dłuższego okresu czasu dbając przede wszystkim o dobro publiczne. I to jest nasz główny problem. Sytuacja z MIG-ami jest tu wyjątkiem od reguły – chodzi o tę historię, w której chciano nas wystawić przed szereg. Tym razem nasi politycy zachowali się bardzo dobrze i nie dali się – mówiąc kolokwialnie – wpakować na minę, ale takich sytuacji, gdy decydenci skutecznie dbają o polską rację stanu, jest zdecydowanie za mało. Jednym słowem – długa droga przed nami.

Uprzejmie dziękuję za rozmowę.

*******

 

Poniżej można obejrzeć film "Powrót do Jedwabnego"

Film, książky i płyty DVD dostępne są na stronie Sumlinski.pl