Były opozycjonista Adam Borowski stwierdził, że podpisując list krytykujący obecną władzę opublikowany w „Gazecie Wyborczej”, Ryszard Bugaj stanął pod tej samej stronie, co Aleksander Kwaśniewski i inni ludzie dawnego układu. Z opinią Borowskiego zgadza się jeden z najbardziej zasłużonych działaczy „Solidarności” Krzysztof Wyszkowski.
We wczorajszym programie w TV Republika Ryszard Bugaj powiedział, że „dobra zmiana” okazała się złą. Adam Borowski odparł mu, że podpisując list z „Wyborczej”, stanął po przeciwnej stronie. Jak można to skomentować?
Zdecydowanie popieram w tej sprawie Adama Borowskiego. Jest wielka różnica między tymi postaciami. Ryszard Bugaj to osoba, którą można określić może nie jako oportunistę, ale człowieka o specyficznych przeświadczeniach politycznych. Przypomina trochę takie pokorne cielę, które „chce dwie matki ssać”. Powiem żartobliwie, że powinien teraz wystąpić o prawo do zmiany nazwiska z „Bugaj” na „Bujak”.
A co Pan sądzi o jego ocenie obecnej sytuacji politycznej?
Nie jest to na tyle poważna osobistość, by było warto specjalnie komentować jego wypowiedzi. Bugaj po rozwiązaniu PZPR stanął na czele „różowych pająków” i dzięki swojemu manewrowaniu pomiędzy stronami doszedł tam, gdzie doszedł. Stosował metodę poszukiwania skarbów na jakiś mieliznach politycznych. Bugaj zupełnie niepotrzebnie jest kreowany przez media na jakąś osobistość, ma on oportunistyczne poglądy i interesy. Nie ma sensu komentować wygłaszanych przez niego tez. Bo co on mówi? Chciał rząd popierać, ale skoro rząd chce w sposób zasadniczy walczyć o wolność i stawia sprawę bezpieczeństwa Polski na pierwszym planie, to już jest ponad wytrzymałość takiego Bugaja.
Z czego to może wynikać?
Bugaj chyba chciałby, abyśmy sobie wszyscy razem z Niemcami i Rosjanami podali ręce i zasiedli przy okrągłym stole. Chciałby, aby wszystko przebiegało miło, gładko i przyjemnie. Rzeczywistość jednak jest trudniejsza, niż Bugaj by chciał. Obecność tego typu niedojrzałych ludzi w polityce jest objawem dziecinady w polskim życiu publicznym.
Adam Borowski zwracał też uwagę, że takie działania jak publiczne krytykowanie polskiego rządu mogą mieć dla Polski negatywne konsekwencje, bo jeszcze bardziej podjudzają instytucje europejskie do ingerowania w nasze sprawy. Zgodziłby się Pan z tą oceną?
Powiem więcej – takie rzeczy odbywają się na zamówienie zagranicy. Przecież wiemy, gdzie zarabiają ci ludzie, którzy podpisują się pod takimi listami. Lech Wałęsa się nawet skarżył niedawno, że jego prezydencka emerytura w wysokości 6 tys. zł miesięcznie nie starcza mu na przeżycie i musi zbierać swoje miliony, jeżdżąc po świecie. A kto płaci, ten wymaga. Podobnie zresztą z Kwaśniewskim. Natomiast Bronisław Komorowski to nieodrodne dziecko kamienicy resortowej. Nie potrafił już wyjść ze związania się z WSI i długim ramieniem Moskwy. Ci ludzie nie mają jednak szacunku do samych siebie, do funkcji, jaką sprawowali i do społeczeństwa.
Adam Borowski miał więc rację w swojej ocenie?
Bardzo słusznie zauważył, że ta ww. trójka prezydentów i inni działają na użytek zagranicy. Co warte podkreślenia, opublikowali oni ten list, zapewne nie zdając sobie z tego sprawy, w 224 rocznicę podpisania przez polskich magnatów Targowicy. To znaczy mowa tu o podpisaniu w Petersburgu jeszcze przed oficjalnym ujawnieniem, które nastąpiło później. Generał Popowski vel. Popow wtedy to porozumienie napisał, a magnaci podpisali. Nie wiem, jaki to współczesny Popowski pisał list w „Wyborczej”, może Michnik, może Wachowski, ale to że zrobili to właśnie w tę rocznicę, mówi wszystko.
Mamy więc do czynienia ze współczesną Targowicą?
Polska dalej leży między Rosją i Niemcami. Pakt Ribbentrop-Mołotow, ma dziś postać rurociągu Ribbentrop-Mołotow. Musimy walczyć o naszą wolność i poważnie pracować, a nie pisać głupie listy na zamówienie zagranicy, co uskuteczniają byli prezydenci.
Bardzo dziękuję za rozmowę
Rozmawiał MW