Za przestępstwa uznawano by podburzanie do nienawiści przeciwko takim osobom, a także „do poważnej pogardy przeciwko” nim, „obrzydzenia wobec” nich oraz „poważnego wyśmiewania” takich osób. Do tego dochodzi „grożenie szkodą cielesną lub zniszczenia własności”. Nowe regulacje mają dotyczyć szkalowania osób w stanie Wiktoria w Internecie, a poza światem wirtualnym zarówno w prywatnych, jak i publicznych interakcjach.

Twórcy nowego projektu ustawy twierdzą, że ma ona „zmniejszyć szkody wywołane szkalowaniem, chronić więcej osób, odzwierciedlać powagę nienawistnego postępowania oraz zagwarantować, by doświadczający szkalowania mogli z łatwością szukać pomocy”. Byłaby ona nową, rozbudowaną wersją dotychczasowej „Ustawy o tolerancji rasowej i religijnej”.

Pierwotnym powodem dla opracowania nowej ustawy miała być chęć zapobieżenia islamofobii, gdy pojawiły się przypadki opluwania kobiet za to, co nosiły – jak podaje australijska gazeta „Herald Sun”. Potem postanowiono jeszcze uwzględnić ochronę Żydów, osób niepełnosprawnych i „członków społeczności LGBTIQ+”. Organizacje broniące praw człowieka, takie jak Victorian Equal Opportunity and Human Rights Commission powitały z uznaniem nowe propozycje i stwierdziły, że potrzebne są zmiany systemowe. Za projektem opowiedziały się też różne organizacje powiązane z kategoriami osób mających podlegać ochronie.

Tymczasem libertariański parlamentarzysta David Limbrick wyraził zaniepokojenie projektem ustawy i wezwał swoich zwolenników do wyrażenia sprzeciwu. Zwrócił on uwagę na to, że do więzienia można trafić na trzy lata tylko za ośmieszanie kogoś. Oprócz tego „definicja publicznego zachowania jest tak szeroka, że uwzględnia własność prywatną”, czyli np. za słowa wypowiedziane na grillu w ogródku można by trafić do więzienia. Co więcej karalne mogłoby być „zachowanie, które prawdopodobnie może wywołać nienawiść albo inne poważne emocje u drugiej osoby”.

Absurdalne są zdaniem Limbricka propozycje, by wywoływanie „poważnych emocji” było uznane za mowę nienawiści. „Ależ działania rządu wywołują we mnie poważne emocje cały czas” – stwierdził sarkastycznie polityk. Za groźby cielesne czy grożenie uszkodzeniem mienia przewidziane są kary do pięciu lat więzienia. Dotychczas maksymalna kara więzienia za szkalowanie wynosiła 6 miesięcy więzienia, 11.855,40 dolarów australijskich lub jedno i drugie.

Już dzisiaj w stanie Wiktoria można mieć poważne kłopoty za stwierdzenie biologicznego faktu, że karmić niemowlę piersią może kobieta, a nie mężczyzna twierdzący, że jest kobietą. Przekonała się o tym Jasmine Sussex, którą do sądu podał transwestyta używający imienia Jennifer Buckley. Straciła ona pracę w Austrlian Breastfeeding Association, jej wpisy internetowe zostały ocenzurowane i ma sprawę w sądzie. Według nowych przepisów mogłaby trafić do więzienia, bo „zraniła” uczucia transwestyty.

Gdyby nowa ustawa weszła w życie, mogłaby poważnie ograniczyć wolność słowa w stanie Wiktoria. Dr Rueben Kirkham ze stowarzyszenia Free Speech Union Australia stwierdził, że „źródła” takich pomysłów „są sowieckie”. Zwrócił on też uwagę na możliwość upolitycznienia sił policyjnych po wprowadzeniu takich regulacji. Tymczasem w Australijskim parlamencie forsowany jest projekt ustawy federalnej przeciwko mowie nienawiści, który jest mniej skrajny, choć już pojawiają się głosy, by go zaostrzyć.

Przykład Szkocji, w której wprowadzono ustawę o przeciwdziałaniu mowie nienawiści w kwietniu tego roku, pokazuje, że takie regulacje prowadzą także do obciążenia policji dodatkową pracą, której rezultaty są mierne. Jak na ironię w pierwszym tygodniu po wprowadzeniu ustawy, znaczna część z 7000 skarg dotyczyła Humzy Yousafa, pierwszego ministra (odpowiednika premiera) szkockiego rządu. Polityk narzekał na „białość” klasy przywódczej w Szkocji.