Gospodarz programu zwrócił uwagę na problem duchownych, którzy na pewnym etapie swojego życia utracili wiarę, ale bojąc się rewolucji, którą byłoby dla nich odejście ze stanu duchownego, dalej pełnią swoje posługi w Kościele. W odpowiedzi ks. prof. Kobyliński zauważył, że do takich sytuacji dochodzi nie tylko w Kościele katolickim. Przywołał przykład z Danii, gdzie kilka lat temu pastorzy Duńskiego Kościoła Narodowego prowadzili w mediach publiczną dyskusję na temat tego, czy przestający wierzyć w życie wieczne pastor może podczas pogrzebu przekonywać uczestników liturgii, że to życie istnieje, po to tylko, by pocieszyć żałobników. Okazało się, że część uczestników tej dyskusji odpowiadała twierdząco.
- „Nie można głosić poglądów religijnych, w które się przestało wierzyć”
- podkreślił stanowczo etyk, odpowiadając na ten dylemat.
W tym kontekście zwrócił uwagę na dyskutowaną ostatnio w Polsce kwestię apostazji zauważając, że jeśli człowiek traci wiarę, uczciwym jest, kiedy oficjalnie to przyznaje.
- „Jeżeli ktoś nie wierzy tak, jak głosi Kościół, do którego wcześniej należał, powinien dokonać formalnej apostazji”
- ocenił.
- „Powinniśmy żyć zgodnie z tym, w co wierzymy”
- dodał.
Ks. prof. Kobyliński podzielił się również osobistym doświadczeniem zmagania z pytaniem: „a co, jeśli Boga nie ma?”. W czasie rekolekcji poprzedzających święcenia diakonatu przepracował dwa teksty. Pierwszym było dzieło „Tako rzecze Zaratustra” Friedricha Nietzschego, a drugim List do Rzymian św. Pawła. W ten sposób chciał skonfrontować ze sobą krytykę wiary chrześcijańskiej z teologią Apostoła Narodów.
- „To była kwestia mojej intelektualnej uczciwości. Chciałem sobie to wszystko uporządkować przed ostateczną decyzją”
- wyznał duchowny.
- „Nigdy nie miałem w życiu momentów zwątpienia czy autentycznego ateizmu. Ale uczciwie od najmłodszych lat mierzyłem się z argumentami kwestionującymi religię i chrześcijaństwo”
- dodał.