Od kilku dni media donoszą o „rajdzie” Antoniego Macierewicza, który wedle doniesień „Faktu” naruszył przepisy ruchu drogowego. W odpowiedzi na medialne doniesienia, właściwe czynności wszczęła warszawska policja. Na antenie TV Republika do sprawy odniósł się natomiast sam poseł Macierewicz, który podkreśla, że jeżeli rzeczywiście złamał przepisy, to odda się do dyspozycji, aby ponieść właściwe konsekwencje. Podkreślił jednak, że w jego przekonaniu nie rozmawiał przez telefon jadąc samochodem, co zarzucają mu dziennikarze.
- „To trzeba będzie sprawdzić, jeżeli to była prawda. Moim zdaniem, samochód wtedy stał, ale powtarzam, jeśli to prawda, jestem absolutnie do dyspozycji i zrealizuje wszystko, co wynikałoby z konsekwencji, jeśli takie działanie rzeczywiście miało miejsce. Ta sprawa jest niedopuszczalna, nie można łamać prawa w tej kwestii”
- oświadczył były szef MON.
- „Pamiętają państwo, że Donald Tusk robił to w 2021, 2022, 2023 r. W tej sprawie pan Siemoniak milczał. Jeżeli on jechał z prędkością 107 km/h przez wieś i to dwukrotnie, to rzeczy naprawdę będące zagrożeniem życia ludzkiego. Przy wszystkich negatywnych wnioskach, do tego, co pokazuje się na mój temat, żadne z moich działań nie było zagrożeniem, jeśli ono było prawdziwe - powtarzam. Na pewno było błędem i powinno mieć konsekwencje, jestem do dyspozycji - gdyby to była prawda”
- dodał.