„Dlaczego ludzie skrzywdzeni ufali Księdzu Tadeuszowi? Dlaczego zwracali się do niego o pomoc? Dlaczego pisali setki listów? Dlaczego dzwonili do niego? Z powodu medialnych zasięgów? Czy dlatego, że widzieli  nim nadzieję na odzyskanie pokoju? Ci ludzie wierzyli, że on przejdzie z nimi tę drogę, która odmieni ich ciężki los. I tak trzymali się jego ręki. A on żadnej nie odtrącał. Wybrał trudną drogę życia. Była to droga dotykania ran” - mówił o księdzu Isakowiczu-Zaleskim biskup Muskus.

„Nie godził się na prowizoryczne opatrunku, na plasterki, które coś maskują. Wielu wolało omijać szerokim łukiem bolesne sprawy polskiego Kościoła. Ale on nie potrafił na ten temat milczeć. Nie umiał zejść z tej drogi. I płacił za to ogromną cenę - samotności i niezrozumienia” – podkreślił biskup krakowski.

„Pod wieloma względami był jak patron założonej przez siebie Fundacji. Jak św. brat Albert Chmielowski – był radykałem, który szedł całe życie pod prąd. Jak on był wrażliwy na ludzkie biedy. I jak on, pośród tych bied zamieszkał” – powiedział hierarcha Kościoła.

„Teraz odpocznij. Żyj wiecznie w Chrystusie. Amen” – zakończył swą przejmującą homilię poświęconą postaci ks. Tadeusza Isakowicza-Zaleskiego, bp Damian Muskus.