Sąd, który nałożył na Ziobrę karę grzywny w wysokości 2 tys. zł, argumentuje, że były minister mógł pojawić się na przesłuchaniu, skoro później samodzielnie zgłosił się do prokuratury. Tylko czy naprawdę o to chodzi? Czy to nie absurdalne, by zmuszać ciężko chorego człowieka do stawienia się przed komisją, której działania są co najmniej wątpliwe, skoro Trybunał Konstytucyjny już orzekł, że jej funkcjonowanie jest bezprawne?

Komisja, która twierdzi, że Ziobro „mógł” zeznawać, choć w rzeczywistości walczy z poważną chorobą, najwyraźniej zapomina, że człowiek nie jest tylko narzędziem do realizacji politycznych celów. Grzywna nałożona na byłego ministra to nic innego jak pokaz siły, który nie tylko jest bezwzględny, ale i głęboko niemoralny.

Ale może to celowy zabieg? Może chodzi o to, by za pomocą takich „proceduralnych” działań odwrócić uwagę od prawdziwych pytań o legalność i sens istnienia tej komisji? Tak czy inaczej, sprawa Zbigniewa Ziobry to kolejny przykład, jak plityka w Polsce pod rządami koalicji 13 grudnia potrafi zejść na naprawdę niskie tory.