„Zniszczenie jednego takiego samolotu to już ogromny sukces wojsk specjalnych, a co dopiero uderzenie na wiele tego typu celów – nawet na kilka takich obiektów, które Rosja szczególnie chroni” – podkreślił w rozmowie z serwisem Fronda.pl, gen. Roman Polko.
W przeciwieństwie do klasycznych misji komandosów, „Pajęczyna” została zrealizowana za pomocą tanich, ale precyzyjnych dronów FPV przenikających w głąb wrogiego terytorium dzięki mistrzowskiej logistyce, rozpoznaniu i znakomitemu kamuflażowi.
„To była niemalże ‘mission impossible’, zrealizowana w 100%” – skwitował były dowódca jednostki specjalnej GROM, wskazując na perfekcyjną synchronizację i skalę całej operacji.
Inspiracją dla „Pajęczyny” – jak podają media – mogły być legendarne operacje takich formacji jak Mossad, Delta Force czy brytyjski SAS. Jednak wyjątkowość ukraińskiej operacji wynika z faktu, że została ona przeprowadzona w warunkach wojny totalnej, pod presją egzystencjalnego zagrożenia napadniętego kraju oraz z wykorzystaniem ograniczonych zasobów.
„Ogromny szacunek dla Ukraińców za utrzymanie tej operacji w tajemnicy – to niezwykle trudne. Ta konkretna akcja była misternie przygotowana, trwała ponad rok” – ocenił gen. Polko.
Jak dalej podają media, planowanie operacji trwało około półtora roku i obejmowało m.in. stworzenie agenturalnej siatki wywiadowczej wewnątrz Rosji, transport kontenerów mieszkalnych z ukrytymi dronami oraz wybór precyzyjnych celów o znaczeniu strategicznym.
Przebieg operacji i technologie: drony, kontenery i kontrole zdalne
W ramach operacji wykorzystano 117 dronów FPV wyposażonych w ładunki kumulacyjne. Zostały one ukryte w specjalnie skonstruowanych domkach kontenerowych, które przemycono na teren wroga i rozlokowano w pobliżu baz lotniczych: Biełaja, Diagiljewo, Iwanowo, Ołenja, Ukrainka i Woskriesiensk.
W kulminacyjnym momencie dachy kontenerów zostały zdalnie otwarte, a drony w tym samym momencie wzbiły się w powietrze – Uwaga! - w kilku strefach czasowych, co całkowicie zdezorientowało i zdezorganizowało rosyjską obronę powietrzną oraz pozwoliło na trafienie łącznie 41 samolotów wojskowych, w tym samolotów A-50U oraz Tu-95MS.
Skutki militarne: straty strategiczne i paraliż systemu
Wśród zniszczonych maszyn znajdowały się strategiczne bombowce Tu-95 i Tu-22M3, a także samoloty wczesnego ostrzegania A-50U, których Rosja posiadała obecnie zaledwie kilka – część z nich już wcześniej została uszkodzona lub wyłączona z użytku.
„To z pewnością cenny sukces Ukrainy, ale nie jest to jeszcze sukces, który przesądzi o losach tej wojny. Rosja ma ogromny potencjał – przestawiła gospodarkę na tryb wojenny” – zastrzegł generał Polko.
Jak oceniają eksperci, straty te są dla Rosji niemożliwe do szybkiego odrobienia. Wynika to z ograniczonych możliwości jej przemysłu lotniczego oraz problemów z zaopatrzeniem w podzespoły z powodu sankcji. Tym samym Ukraina uderzyła nie tylko w sprzęt, ale w fundamenty rosyjskiej propagandy zastraszania innych krajów użyciem pocisków nuklearnych.
Wymiar psychologiczny i polityczny
Operacja miała również ogromne znaczenie propagandowe. Przeprowadzona została w dniu święta rosyjskiego lotnictwa transportowego oraz na przededniu planowanych rozmów pokojowych w Stambule. Miała więc na celu nie tylko fizyczne zniszczenie sprzętu, ale również demonstrację, że Rosja nie kontroluje własnego terytorium.
„Te rozmowy w Stambule nie miały na celu zawarcia kompromisowego pokoju, ale zapewnienie Rosji szybkiego zwycięstwa. Rosja nie może pokonać Ukrainy na polu walki – chce to zrobić na polu dyplomatycznym” – powiedział gen. Polko, odnosząc się do tła politycznego operacji.
Rosyjskie media długo milczały, a kiedy w końcu podały komunikaty, mówiły o „sabotażu” lub „działaniu terrorystycznym”. W efekcie Kreml znalazł się w pułapce: każda odpowiedź – militarna lub polityczna – może jedynie dalej pogłębiać jego strategiczne osamotnienie.
Reakcje międzynarodowe: redefinicja wojny w NATO
Eksperci wojskowi i ośrodki analityczne NATO już postrzegają „Pajęczynę” jako operację przełomową. Pokazała ona, że nie trzeba mieć przewagi liczebnej ani lotniskowców, by skutecznie paraliżować strategiczne zdolności przeciwnika. Dla wielu dowódców i planistów wojskowych operacja ta może stać się katalizatorem redefinicji roli sił specjalnych i systemów bezzałogowych, ale nie tylko.
„Dziś żołnierz wojsk specjalnych to nie jest napompowany sterydami ‘superkomandos’. To ktoś, kto potrafi wykorzystać inteligentne narzędzia – drony, systemy elektroniczne, potrafi współdziałać ze służbami specjalnymi” – wskazał gen. Polko.
Słabości Rosji: dekonspiracja systemu OPL
„Pajęczyna” obnażyła ponadto słabość rosyjskiego systemu obrony przeciwlotniczej. W bazie Biełaja operatorzy próbowali zestrzeliwać drony... karabinami maszynowymi, najprawdopodobniej tzw. kałaszami. Brak radarowego pokrycia, niski poziom organizacji oraz nieprzygotowanie lokalnych władz i jednostek wojskowych pozwoliły na precyzyjne przeprowadzenie tego typu operacji. Po raz kolejny w tej wojnie, zdemaskowana została też rosyjska buta „niezwyciężonej armii”.
„W XXI wieku, w jednej z najważniejszych baz lotnictwa strategicznego, próbowano bronić przestrzeni powietrznej jak podczas I wojny światowej” – komentował gen. Polko z niedowierzaniem.
Podsumowanie: Ukraina nowym liderem operacji specjalnych?
Po zaledwie kilku dniach można już usłyszeć, że operacja „Pajęczyna” to nie tylko brawurowa misja – to symbol początku nowej ery wojny, w której siły specjalne stają się narzędziem strategicznej zmiany. To także model operacyjny przyszłości – łączący technologię, inteligencję operacyjną i mistrzowską dezinformację.
„To zupełnie inny wymiar działań niż ten znany z dawnych lat. Kiedy objąłem dowodzenie GROM-em, zaczęliśmy właśnie stawiać na inteligencję i technikę. Ukraina świetnie to realizuje” – podsumował generał Polko.
Dla Ukrainy to triumf technologiczny i moralny. Dla Rosji – druzgocący cios. Dla świata – sygnał, że wojna XXI wieku to domena nie masy, ale sprytu i precyzji i... kozackiej fantazji wspartej nowoczesnymi systemami wywiadowczymi USA i NATO.
Mariusz Paszko