Mariusz Paszko, portal Fronda.pl: Mieliśmy w tym tygodniu najpierw wizytę północnokoreańskiej minister w Moskwie, a tuż za tym pojawiają się prognozy rozmieszczenia nawet 10 000 żołnierzy Korei Północnej na terenie Rosji. Mówi się już o obwodzie kurskim i donieckim. Jak Pan Generał mógłby to skomentować
Generał Waldemar Skrzypczak: Odnoszę wrażenie, że propaganda ukraińska mnoży tych żołnierzy koreańskich jak grzyby po deszczu. Nie wiem skąd Korea Północna mogła wziąć tylu przygotowanych i wyszkolonych żołnierzy i wysłać ich na front. Proszę też pamiętać, że żołnierze koreańscy szkolili się na zupełnie innym sprzęcie niż ten, którym dysponują Rosjanie na froncie z Ukrainą.
Korea Północna nie ma takich czołgów, BWPów (bojowych wozów piechoty – red.), czy haubic. Skąd więc u nich nagle umiejętność do posługiwania się tym sprzętem? Tego nie rozumiem. Chyba, że Koreańczycy są tylko tymi, którzy mają tam być mięsem armatnim i wyposażono ich w plecak, łopatkę saperską i kałasznikowa. W tych więc kategoriach, w których my rozpatrujemy to wojsko, to nie ma ono żadnej wartości, a jest tylko i wyłącznie mięsem armatnim. Nie mnóżmy tych żołnierzy do niebotycznej wielkości, bo moim zdaniem Korea Północna nie ma takiej możliwości, żeby tylu żołnierzy wysłać na front, nawet chociażby dlatego, że cały czas grożą Korei Południowej wojną. Jakiś kontyngent na pewno wysłali, ale to wojsko moim zdaniem nie przedstawia sobą żadnej wartości bojowej i nie jest żadnym zagrożeniem dla armii ukraińskiej. Ukraińcy się z nimi szybko rozprawią.
Według danych ukraińskiego projektu OSINT, wojska rosyjskie posunęły się w ciągu ostatnich kilku miesięcy znacznie dalej niż w całym poprzednim roku, zdobywając 5.5 razy więcej terytoriów Ukrainy niż w całym 2023 roku. To będzie narastało?
Ja mówię o tym od bardzo dawna, że Rosjanie mając przewagę strategiczną przeszli do ofensywy na kierunku wschodnim, w szerokim pasie, od Kupiańska aż po Wuhłedar. I oni tę ofensywę prowadzą na wszystkich kierunkach jednocześnie. Ukraińcy nie mają potencjału, żeby tę ofensywę zatrzymać skutecznie, ponieważ Rosjanie mają przewagę strategiczną i wobec faktu, że Ukraińcy nie mieli do tej pory przygotowanych na tych kierunkach pozycji obronnych poza rejonem fortecznym Kramatorsk – Słowieńsk. W efekcie Ukraińcy się cofają, ponieważ do tego, żeby rozbijać ukraińskie pozycje obronne, Rosjanie potrzebują przewagę dwu- maksymalnie trzykrotną, a Ukraińcy nie są przygotowani do tego, żeby się bronić i dlatego Rosjanie mają takie postępy.
Mówi się coraz częściej, że Rosja zmaga się z problemami gospodarczymi. Czy i za jaki czas może to wpłynąć na sytuację na froncie?
To, że Rosjanie borykają się z problemami gospodarczymi, to słyszymy od dawna. Tego na froncie nie widać. Tam ciągle mają przewagę strategiczną. Jeżeli mieliby problemy gospodarcze, które miałyby się przełożyć na działania armii rosyjskiej, to byłoby to widoczne, ale tak nie jest. Przeciwnie, odnosimy wrażenie, że Moskwa ma potencjał do prowadzenia wojny szerokoskalowej, co jest na pewno wynikiem pomocy i Chin i Korei Północnej
Osobiście byłbym więc bardzo ostrożny w definiowaniu tych problemów gospodarczych, bo tego – jak już powiedziałem - nie widać na froncie. Może w głębi kraju tak, ale dla mnie i dla nas wszystkich obserwujących sytuację geopolityczną ważne jest to, co się dzieje na froncie i w tych kategoriach ja to oceniam.
Jak skomentować wizytę prezydenta Ukrainy w USA i odmowę Joe Bidena w sprawie rakiet dalekiego zasięgu, w ramach planu Wołodymyra Zełenskiego, o którym rozmawialiśmy ostatnio i Pan Generał stwierdził, że to nie plan, ale raczej program życzeniowy?
Generalnie Amerykanie zawsze blokowali użycie swojego systemu rażenia do głębokich uderzeń, więc nie bardzo wiem po co Amerykanie dają Tomahawki Ukraińcom, skoro ci nie mogą ich użyć. Nie są to rakiety bliskiego zasięgu, ale manewrujące, dalekiego zasięgu.
A jak ta sytuacja się przekłada na Azję: Koreę Północną, Koreę Południowa i Tajwan?
Panie Redaktorze, możemy mówić, że kluczowa i strategiczna sytuacja w Azji jest korzystna dla Chin, które wspierają Rosję. Wspierają też i Iran moim zdaniem. Są to miejsca, czyli wojna na Ukrainie i wojna na Bliskim Wschodzie – to sprzyja temu, czego oczekują Chiny. A czego one oczekują? Zaangażowania Amerykanów w Europie i na Bliskim Wschodzie, czyli rozproszenia ich wysiłków. Chiny w Azji czyszczą sobie przedpole do swoich operacji, które będą mogli przeprowadzić przeciwko Tajwanowi.
Czy nie mamy już przypadkiem do czynienia z III Wojną Światową, skoro mamy wojnę na Ukrainie, Korea Północna też się w to włącza - na razie, co prawda, jak Pan Generał zauważył, jako mięso armatnie, ale jednak? Dalej mamy zapalną sytuację wokół Tajwanu i Izrael zaatakował Iran.
Ja bym tego nie postrzegał jako III Wojną Światową, bo jej moim zdaniem nie będzie. Jeżeli natomiast te konflikty w trzech regionach, czyli Europa - Ukraina, Bliski Wschód i Azja postrzegamy jako konflikty o skali globalnej, to możemy powiedzieć, że jest już III Wojna Światowa.
Póki co jednak, szczególnie jeśli chodzi o Bliski Wschód, to konflikt się jeszcze nie rozlał, choć moim zdaniem, jeśli tak dalej będzie, to dojdzie do eskalacji. Będzie to jednak wina Izraela, który nie respektuje niczego i nie chce pokoju. Jeżeli więc cokolwiek się wydarzy, jeśli chodzi o rozmiary tego konfliktu, czy jego rozlanie się, to będzie to za sprawą Izraela, który kręci na siebie bat. Bo jeżeli ten konflikt się rozleje, to rzeczywiście, tak jak Pan powiedział, może być III Wojna Światowa, która się będzie ogniskowała w trzech subregionach.
Pierwszy to europejski, czyli na Ukraina i Europa Wschodnia.
Następnie Bliski Wschód, gdzie konflikt może rozlać i tam będzie poważny problem, który będą mieli Amerykanie, którzy się zaangażują w obronę Izraela.
Trzeci to Azja. Tam też problem mają Amerykanie, ponieważ dla nich Indo-Pacyfik jest strategicznym rejonem zainteresowania. Wtedy można powiedzieć, że to będą globalne wysiłki dla Amerykanów, co może przerodzić się w konflikty globalne i można to będzie nazwać III Wojną Światową, ponieważ zaangażowanie Amerykanów będzie na poziomie zaangażowania strategicznego.
Podkreślę, że zaangażowanie Amerykanów w trzech regionach jednocześnie to byłby wysiłek ogromny i nie wiem, czy oni go dźwigną, żeby wszędzie tam jednocześnie móc realizować swoje cele strategiczne. Dlatego też Stany Zjednoczone skłaniają się ku temu, żeby przekonać państwa europejskie i Polskę też do tego, żeby się zmobilizowały.
Amerykanie mogą być zmuszeni do wycofania się z Europy wobec faktu zaangażowania na Bliskim Wschodzie i Azji. Nie mają jednak tyle wojsk lądowych, żeby wszystkie te subregiony strategiczne, że tak powiem, ogarnąć. Wydaje się zatem, że oczekiwanie Amerykanów jest takie, że Europa się zmobilizuje. Jednak w tej chwili w Europie i w Polsce też, widać ogromną propagandę sukcesu - mamy wszystko, co możemy mieć, ale na razie jeszcze nie mamy nic, co mogłoby Putina odstraszyć. I to widać wyraźnie po jego postępowaniu. Nie mamy systemu odstraszania, ponieważ nie stanowimy w sobie takiego potencjału, który mógłby Putina odstraszać. Powiedziałbym więc, że na razie tym, że nic nie robimy, zachęcamy Putina do tego, żeby on nas straszył, a nie my jego.
Uprzejmie dziękuję Panie Generale za rozmowę.