Wszystko zaczęło się od wywiadu prezes SN dla Radia ZET, gdzie prof. Małgorzata Manowska ujawniła kulisy masowego wpływu protestów po wyborach do Parlamentu Europejskiego. Jak poinformowała, ponad 90 proc. z około 50 tys. złożonych dokumentów to powielone formularze dostępne w internecie – w tym te, które określono mianem „giertychówek”. Prezes SN dodała, że wiele z tych dokumentów zawierało poważne błędy, w tym wpisanie numeru PESEL samego posła Giertycha zamiast danych składającego protest.
„Protesty z poważnymi brakami formalnymi nie będą rozpatrywane” – wyjaśniła Manowska. Jak dodała, liczba wpływających protestów odpowiada nawet trzyletniemu napływowi spraw do Sądu Najwyższego, co wymaga ogromnego wysiłku administracyjnego.
Giertych jednak nie pozostawił tej wypowiedzi bez odpowiedzi. Ogłosił zamiar złożenia zawiadomienia na prezes Manowską i sędziów z Izby Nadzwyczajnej. Twierdzi, że protesty miały być z założenia kierowane do innej izby – tej zajmującej się sprawami pracy i ubezpieczeń społecznych.
SN apeluje o poszanowanie niezależności sądów i przypomina, że obecna fala protestów wywołuje ogromną presję na instytucje wymiaru sprawiedliwości. Prezes Manowska podkreśliła, że sytuacja ta stanowi zagrożenie dla praworządności i niezależności sądów w Polsce.