2. A więc zarówno polityka monetarna prowadzona przez NBP jak i polityka fiskalna prowadzona przez rząd powinny być nakierowana na obniżanie inflacji, aby w rezultacie doprowadzić do obniżki stóp procentowych banku centralnego. I rzeczywiście decyzje RPP o podwyżkach stóp procentowych od września 2021 i do września 2022 roku doprowadziły do gwałtownego obniżenia inflacji z 18,4% marcu 2023 roku do 2 % w marcu 2024 roku, ale niestety od kwietnia 2024 roku inflacja zaczęła znowu rosnąć. Była to konsekwencja dwóch decyzji rządu Donalda Tuska, który zdecydował podwyższeniu stawki VAT na żywność z 0% do 5% od 1 kwietnia 2024 roku i częściowej likwidacji tarczy energetycznej najpierw od 1 lipca 2024 roku i w kolejnym roku od 1 stycznia 2025. W rezultacie tych decyzji inflacja wzrosła ze wspomnianych 2% w marcu 2024 roku do 5,3% w styczniu 2025 roku i wg prognoz analityków NBP miała dalej rosnąć aż do końca II kwartału 2025 roku.
3. W lutym jednak GUS, zresztą jak co roku, dokonał zmiany wag w tzw. koszyku zakupowym na podstawie, którego liczy się inflację konsumencką i tak się „dziwnie” złożyło, że zmniejszono w nim wagi wydatków, które od wspomnianego kwietnia i lipca poprzedniego roku gwałtownie rosną. Żeby nie być gołosłownym, w sytuacji kiedy głównymi przyczynami wzrostu inflacji już od blisko roku jest wysoki wzrost cen żywności i jeszcze wyższy wzrost cen nośników energii (w lutym odpowiednio o 5,9% i 13, 2%), prezes GUS zdecydował się zmniejszyć, właśnie ich udział w strukturze wydatków konsumenckich. Udział wydatków na żywność zmniejszono aż o blisko 2 punkty z 27, 63 do 25,8, a udział wydatków na użytkowanie mieszkania (domu) i nośniki energii o blisko 1 punkt z 20,43 do 19,44. Wzrósł za to w strukturze wydatków konsumenckich udział wydatków na rekreację i kulturę o blisko 1 punkt z 6,26 do 7,07; na zdrowie z 5,36 do 5,82; edukację z 0,91 do 1,07 oraz na restauracje i hotele z 5,60 do 5,65.
4. W sytuacji zmniejszenia w wydatkach konsumentów, udziału wydatków na żywność i nośniki energii, aż o blisko 3 punkty, a to przecież wzrost ich cen, napędza obecnie inflację, udało się ją zmniejszyć, ale tylko niestety statystycznie ze wspomnianego poziomu 5,3% w styczniu do 4,9% w lutym ( dokonano także weryfikacji wskaźnika inflacji w styczniu ze wspomnianego poziomu 5,3% liczonej według „starych” zasad do 4,9% według tych „nowych”). Udało się to osiągnąć, mimo tego ,że wg tych samych danych GUS, w lutym ceny żywności były o 0,3% wyższe, niż w styczniu, natomiast ceny nośników energii o 0,2%, wyższe, niż w styczniu, a przecież to te wydatki, stanowiły do tej pory, aż ponad 48% wszystkich wydatków gospodarstw domowych. Jest to więc klasyczna manipulacja statystyczna, która niczego nie zmieni w nastrojach większości konsumentów, bo oni przecież analizują paragony i rachunki zakupowe i widzą ciągły wzrost cen, szczególnie żywności i nośników energii. W marcu wg szybkiego szacunku inflacja liczona wg nowych zasad wyniosła 4,9% tyle co w lutym, choć w stosunku do lutego wzrosła o 0,1%. Przy czym ceny żywności w porównaniu z marcem poprzedniego roku były wyższe aż o 6,7%, a ceny nośników energii aż o 13,3% , a w stosunku do lutego tego roku ceny żywności wzrosły o 0,3%, a ceny nośników energii spadły o 0,1%.
5. A więc gdyby inflacja byłaby liczona w wg starych zasad w lutym wyniosłaby 5,3% , a w marcu 5,4%, a według nowych jak już wspomniałem wyniosła 4,9% i to jest właśnie powód radości ministra finansów Andrzeja Domańskiego, wyrażonej na platformie X. Tyle tylko, że w rzeczywistości ceny głównie żywności i nośników energii, jak wynika z wyżej zaprezentowanych danych GUS, gwałtownie rosną, ba dla gospodarstw domowych o niższym poziomie dochodów, które wydają na żywność i nośniki energii, znacznie więcej niż 50% swoich dochodów, odczuwalna inflacja jest jeszcze wyższa, niż ta wyliczana przez GUS. Polacy więc w związku z rosnącą inflacją „płacą i płaczą” , a minister Domański cieszy się, że inflacja wynosi „tylko” 4,9% , dzięki opisanym wyżej „zabiegom” nowego prezesa GUS.