Fronda.pl: W swojej książce przygląda się Pani życiu dziesięciu Polaków, których określa Pani „zwyczajnymi świętymi Polakami”. Żaden z nich jednak nie został jeszcze przez Kościół kanonizowany, nie wszyscy zostali beatyfikowani. Co więc zadecydowało, że włączyła ich Pani do kategorii „świętych”. Czym jest świętość?

Małgorzata Król, pisarka: Świętość to po prostu życie w bliskości z Bogiem. Życie zgodne z Ewangelią. Rzeczywiście, nie wszyscy bohaterowie mojej książki zostali wyniesieni na ołtarze. Najpierw szukałam świeckich Polaków właśnie wśród świętych i błogosławionych. Później sięgnęłam szerzej, przyglądając się również osobom jeszcze niebeatyfikowanym, ale takim, wobec których procesy beatyfikacyjne zostały już rozpoczęte. Dodałam też Romualda Traugutta i Witolda Pileckiego, co do których procesy beatyfikacyjne jeszcze się nie toczą, ale od lat pojawiają się postulaty, aby takie procesy rozpocząć.

Takich świętych, którzy choć nie zostali kanonizowani przez Kościół, to w świadomości swojej społeczności jako święci zostali zapamiętani, znajdziemy w polskiej historii z pewnością znacznie więcej. Dlaczego wybrała Pani akurat tych dziesięciu i czy wśród nich jest jakaś postać szczególnie bliska Pani sercu?

Wybrałam dziesięciu bohaterów odpowiadających idei, którą chciałam zaprezentować. Chciałam pokazać, że świętość może być „zwykła”, można do niej dążyć w codzienności. Moim celem było zwrócenie uwagi, że jest ona dostępna również dla osób świeckich. Bo często przypisuje się świętość osobom duchownym, a ludzie świeccy nie poczuwają się do tego, by do niej dążyć. Starałam się więc pokazać zwykłych, świeckich Polaków, których życiu nie towarzyszyły jakieś nadzwyczajne znaki, wizje, stygmaty itd. Chciałabym, żeby świętość kojarzyła się ze zwyczajnym życiem, nie tylko z wielkimi postaciami. Jeśli ludzie będą myśleć, że świętość jest taka wielka, to będą czuć się niegodni, by do tej świętości dążyć. Życie bohaterów mojej książki dowodzi, że można do niej dążyć poprzez codzienność. Poprzez sumienne wykonywanie swoich obowiązków małżeńskich, rodzicielskich, zawodowych. W tym kontekście bardzo dobrym przykładem jest życie Jana Tyranowskiego. On do pewnego momentu swojego życia charakteryzował się letnią wiarą. Również dziś wielu katolików żyje taką tylko wiarą: chodzą do kościoła, przyjmują sakramenty i modlą się, ale dzieje się to bez głębszej relacji z Jezusem. Jan Tyranowski miał taką właśnie wiarę, aż w pewnym momencie usłyszał na niedzielnym kazaniu przesłanie, że „świętość jest dla każdego”. To zdanie tak go poruszyło, że się nawrócił. Postanowił inaczej ułożyć sobie dzień, aby znaleźć więcej czasu na modlitwę, kontemplację i czytanie Pisma Świętego. Zaczął dążyć do głębszego zjednoczenia z Bogiem. Podobnie każdy z nas może w każdej chwili zmienić swoje podejście i zacząć żyć w głębszej relacji z Jezusem.

Wielu świętość kojarzy się właśnie z postaciami wielkimi, których nie sposób dosięgnąć. Wydaje się nieosiągalna. Coraz częściej jednak świętość wydaje się też być po prostu nieatrakcyjna. Kojarzy się z wyrzeczeniami, ascezą, postami. O świętość trzeba się po prostu starać. Warto się dla niej starać? Świętość może być jeszcze we współczesnym świecie, w świecie przesytu, wciąż atrakcyjna?

Często słyszę to pytanie, gdy rozmawiam o książce. Zastanawiamy się, czy warto być świętym, skoro nawet, kiedy staramy się być w porządku, to często natrafiamy na ludzi, którzy w porządku nie są. To w nas rodzi pytanie, dlaczego mamy się starać, skoro inni się nie starają. Ja zawsze w takich momentach przypominam sobie słowa Biblii: „Królestwo moje nie jest z tego świata”. Warto się starać, bo tu na ziemi jesteśmy tylko pielgrzymami. Kiedy zakończymy ziemskie życie, zostaniemy z niego rozliczeni. Warto więc starać się żyć tak, by zasłużyć sobie na niebo. Witold Pilecki napisał na ścianie ubeckiej celi: „starałem się żyć tak, abym w chwili śmierci mógł się raczej cieszyć niż smucić”. Dobrze jest kształtować w sobie przekonanie, że warto żyć tak, by osiągnąć Królestwo Boże. 

Bohaterowie Pani książki łączyli dążenie do świętości z miłością do Ojczyzny. Co łączy świętość i patriotyzm? Gdzie leżą punkty wspólne pomiędzy tymi rzeczywistościami?

Miłość do Ojczyzny często wynika z wiary. Polscy żołnierze i harcerze kierują się dewizą: „Bóg, Honor, Ojczyzna”. Te rzeczywistości na pewno się więc łączą. Nie tylko walka za Ojczyznę jest formą poświęcenia dla niej. Poświęceniem dla Ojczyzny jest również dobre życie i ciężka praca. Życie małżeńskie i życie rodzinne służą Ojczyźnie. Służy jej promieniowanie na środowisko lokalne, zawodowe czy sąsiedzkie chrześcijańskimi wartościami. Kiedy więc – motywując się katolicką wiarą – żyjemy wartościami, takimi jak uczciwość, prawdomówność, pracowitość, pokora itd., to służymy w ten sposób Ojczyźnie.

Można odnieść wrażenie, że radykalnie maleje zapotrzebowanie na świętych patriotów. Kilka miesięcy temu wiele emocji w Polsce wywołało usunięcie z wystawy stałej Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku ekspozycji poświęconych św. Maksymilianowi Kolbemu, bł. Rodzinie Ulmów i rtm. Witoldowi Pileckiemu. O Pileckim i Ulmie pisze pani w swojej książce. Po co nam dziś takie postacie, po co je upamiętniać?

Po to, abyśmy mogli brać z nich przykład. Chciałabym, aby po przeczytaniu mojej książki czytelnik szukał też przykładów takich świętych osób w swoim sąsiedztwie, w otoczeniu zawodowym, w swojej społeczności. Ta zwyczajna świętość jest tak niezwykła dlatego, że nie wymaga od nas nadludzkich aktów. Ta zwyczajna świętość nie zmusza nas do leżenia „plackiem” na zimnej posadzce, okaleczenia, biczowania, itd. Ta zwyczajna świętość wymaga jedynie, byśmy byli wierną żoną czy mężem, troskliwą córką lub synem, czułym i uważnym rodzicem, życzliwym sąsiadem, wyrozumiałym dla rodziny, uczciwym pracownikiem, dobrym pracodawcą. To wszystko w połączeniu z modlitwą, sakramentami, a przede wszystkim szczerym zaufaniem do Jezusa, oddaniem Mu każdego czynu, słowa, myśli itd. - daje nam świętość. Chcę, by ludzie uwierzyli, że świętość jest osiągalna i możliwa dla każdego. Trzeba jednak jej pragnąć.

Wszyscy mężczyźni, nad których życiem pochyla się Pani w książce, żyli w dramatycznych czasach. Większość z nich doświadczyło koszmaru II wojny światowej. Znajdziemy w książce ofiary bolszewizmu czy bohatera powstania styczniowego. Wszyscy oni walczyli o świętość w bardzo trudnych okolicznościach. Jaką radę bohaterowie Pani książki daliby współczesnemu człowiekowi, którego dotykają kolejne kryzysy targające światem?

To prawda, większość bohaterów książki żyło w trudnych czasach: pod zaborami czy w czasie wojen światowych. Nie musimy jednak czekać na takie trudne czasy, żeby zachować się jak trzeba. Już dziś możemy dążyć do świętości. Decyzje bohaterów mojej książki, podjęte w tych najdramatyczniejszych momentach, były efektem całego ich życia. Kiedy Ulmowie podjęli decyzję, by ryzykując własnym życiem pomóc Żydom, to było to następstwo całego ich życia. Oni żyli przykazaniem miłości bliźniego. Czytali z dziećmi Biblię i uczyli ich tej miłości. Dziś również możemy brać przykład z Ulmów. Przybywa do naszego kraju wielu uchodźców z Ukrainy. Oni też się od nas różnią, choćby tym, że w większości są wyznania prawosławnego. Józef Ulma, przyjmując Żydów, nie różnicował ich z tego powodu, tylko pragnął im pomóc. I my też możemy na każdego człowieka patrzeć jak na bliźniego, okazując miłosierdzie i starając się pomóc.